rozdział ósmy

1.7K 78 3
                                    

Sali

Do upośledzonych kacem nozdrzy dotarł cudowny zapach bekonu. Mlasnęłam głośno w pewności, że to tylko sen, bo przecież mieszkałam tu sama. Obróciłam się więc, zaplątując w pościeli jak naleśnik i spróbowałam ponownie zasnąć przy akompaniamencie cichego skwierczenia z patelni. To jeszcze nie wzbudzało moich podejrzeń. Dopiero gdy poczułam zapach świeżo parzonej kawy, usiadłam szybko na łóżku. Zbyt szybko, bo moja głowa zaprotestowała na ten ruch mocnym pulsowaniem.

- O, Chryste - jęknęłam, próbując dłońmi rozmasować ból czaszki.

- Dzień dobry, Kruszynko. - Na dźwięk niskiego głosu Matt'a otworzyłam gwałtownie oczy i spojrzałam na niego oniemiała, próbując przypomnieć sobie wszystkie wydarzenia z wczorajszego wieczoru.

Miałam na sobie tylko bieliznę i krótką podkoszulkę, musiał mnie więc rozebrać do spania, jednak dla pewności włożyłam rękę między nogi, by znaleźć ślady pijackiego kontaktu...

- Musisz naprawdę nisko mnie cenić - burknął, podając mi kawę, ale obie dłonie właśnie miałam zajęte, warknął więc nisko i przymknął powieki. - Możesz wyciągnąć ręce z majtek? To... rozprasza.

- Przepraszam - mruknęłam cicho, potężnie zawstydzona. - Myślałam, że...

- Nie jestem nekrofilem.

- Dobrze wiedzieć - odparłam, dmuchając w gorący kubek i upiłam pierwszy łyk napoju bogów. - Mmm... - westchnęłam cicho z zadowoleniem. - Mógłbyś codziennie wpadać i robić mi kawę? Twoja jakoś smakuje lepiej - dodałam nieroztropnie i zaraz się speszyłam.

- Zrobiłem też śniadanie. Żołądek zapewne masz pusty.

Spojrzałam na niego pytająco, po czym rozejrzałam się po pokoju i znalazłam miskę przy boku łóżka, która była świeżo umyta.

- Nie... nie rzygałam przy Tobie, prawda? - Na policzkach poczułam potężne palenie, gdy patrzył tak na mnie, bez wyrazu. - Chryste, dlaczego po prostu nie wyszedłeś?

- Miałem zostawić Cię tak strutą? Prawdę mówiąc, zastanawiałem się kilka razy, czy nie zawieźć Cię do szpitala...

- Nie mogło być tak źle...

- Wymiotowałaś jakieś cztery razy, dwukrotnie zanosiłem Cię pod prysznic i nawet nie reagowałaś na zimną wodę. Na zmianę płakałaś i śmiałaś się, mówiąc od rzeczy.

- Ja pierdziu... Nie wierzę.

- No. To było... odświeżające. - Zacisnął usta w wąską linię, próbując się nie roześmiać, ale koniec końców przepadł i wybuchł gromkim śmiechem, od którego niemal pękła mi głowa. - Cieszę się, że jednak żyjesz ale przydałaby Ci się długa, ciepła kąpiel i... sporo mydła - dodał, marszcząc nos, a ja miałam ochotę pacnąć go w łeb za nabijanie się z rannego.

- Ostatnio przeczytałam fajny cytat... - powiedziałam, a on skinął, bym kontynuowała. - Jak to brzmiało... Ach, tak: "Jeśli kopiesz mnie leżącą, to módl się, żebym nie wstała".

- Imponujące, Kruszynko, ale jestem tu ostatnim, który chciałby Cię kopnąć.

- Akurat - prychnęłam, nie mówiąc na głos o tych wszystkich razach, kiedy już to zrobił.

- Chodź do wanny, woda gotowa. Jak wyjdziesz, zapraszam na śniadanie.

Chciał podać mi rękę, ale zbyłam ją i podniosłam swój ciężki tyłek, uświadamiając sobie, że prawdopodobnie wciąż jestem pijana. Wszystko wkoło wirowało i czułam się jak śmierć na chorągwi. Obiecałam sobie więc w duchu to, co obiecuję sobie każdy na kacu - więcej nie piję.

Nowy Szef - Tom 3. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz