rozdział dwudziesty pierwszy

1K 53 4
                                    

Matt

- Luis, jesteś w stanie usunąć ten szmer? - zapytałem, próbując wyłapać niewyraźne słowa, ale za cholerę nie potrafiłem zrozumieć, o czym oni mówią.

- Staram się, szefie, ale błędem było umieszczenie mikrofonu w jej cyckach - odparł, siłując się z pokrętłami odbiornika, a ja dostawałem już niemal białej gorączki.

W normalnych warunkach mógłbym później na spokojnie oczyścić dźwięk z szumów, ale potrzebowaliśmy tej rozmowy na żywo, żeby czekający w krzakach tajniacy słyszeli ją wyraźnie, a po uzyskaniu wszystkich potrzebnych dowodów, wparowali do tej pieprzonej willi i skuli drania łańcuchami, zanim sam tam wejdę i skurwysyna wypatroszę.

- Już, prawie... - Operował tylko lewą ręką, bo druga jeszcze przez miesiąc będzie w szynie, a na jego nieszczęście, nie był mańkutem. - Co za debil wcisnął jej to w dekolt? - Syknął i łypnął wściekle na Luke'a, który parsknął z zadowoleniem.

- Mówcie o niuni co chcecie, ale zderzaki ma zajebiste. - Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i jęknął, gdy dostał od Noah cios w potylicę. - Au, kurwa! - Potarł dłonią bolące miejsce i wciąż chichotał. - I tak było warto.

- Mówisz o mojej przyszłej teściowej - zgromił go i wszyscy skupili na nim uwagę.

- Teściowej? - powtórzył Luis nieco wyższym tonem, jakby sam pomysł był poroniony. - Serio z własnej woli chcesz być jej rodziną?

- Nie znasz jej córki. Jest jej zupełnym przeciwieństwem - odparł twardo, co oznaczało, że czekają nas nie jeden, a dwa śluby w niedalekiej przyszłości. Będą to więc aż dwie okazje do spotkania Sali, a to pocieszające, bo w normalnym trybie robi wszystko, by mnie unikać.

W tym czasie będzie już w zaawansowanej ciąży, a może już nawet dziecko będzie na świecie... Ciekawe, czy będzie miało tak samo duże, przeszywająco błękitne oczy... a może odziedziczy je po ojcu? Kimkolwiek skurwiel jest...

Skup się, do cholery, chłopie!

Najdziwniejsza w tym wszystkim była świadomość, że gdyby mi o wszystkim powiedziała i była ze mną szczera, najpewniej pomógłbym jej. Byłbym gotów stworzyć z nią tę pieprzoną rodzinę i zrobić wszystko, by ona i dziecko byli szczęśliwi i niczego im nie zabrakło. Powody, dla których milczała, mogły być tylko dwa; albo jest w kontakcie z ojcem i to jemu zamierza dać szansę, albo nie widzi mnie w tej roli i woli być sama. Cokolwiek zaważyło na tym, że odsunęła się ode mnie, skutecznie spędza mi sen z powiek i zastanawiam się, ile jeszcze czasu musi minąć, bym nie widział jej twarzy, ilekroć zamykam oczy.

- Masz nową fryzurę. - Wyraźny głos Craige'a przywrócił mnie do rzeczywistości i wyostrzył wszystkie zmysły na to, co tu i teraz.

Luis sprawił, że dźwięk był wreszcie jak żyleta, a ja zanotowałem w głowie, by odpalić mu premię. Prawdę mówiąc, nie powinno go tu wcale być, ale lojalność to jego drugie imię.

- Potrzebowałam zmiany - odparła Claire i westchnęła ciężko. - Dobrze Cię widzieć.

- Chciałbym powiedzieć, że Ciebie również ale szczerze wątpię w Twoje dobre intencje.

- Ranisz moje serce, Kocie...

- Uwierzyłbym, gdybyś je miała.

Nie mogłem wyjść z podziwu, z jaką łatwością rozmawia z jednym z najniebezpieczniejszych ludzi, jakich znam. Ton jej głosu był protekcjonalny i sarkastyczny, a on... mimo wysokiej pozycji, brzmiał niemal jak paź swojej królowej.

O co tu, do chuja, chodzi?

- Ile to już lat? - zapytała po dłuższej przerwie, a jej głos zrobił się prawie zmysłowy.

Nowy Szef - Tom 3. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz