8 Liv

20 3 2
                                    

                       LIV


Wróciłam do domu i stwierdziłam, że nikogo nie ma. Usiadłam więc na kanapie w salonie i zastanawiałam się nad sytuacją, która mnie spotkała.


Przed oczami widziałam twarz Sebastiana. Uroczą i przyjazną. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mi się podobał. Gdy przypominałam sobie jego aksamitny głos czułam motylki w brzuchu i gorąco na policzkach.


Przyłożyłam wierzch dłoni do policzka i przestraszyłam się czując żar po zetknięciu ze skórą. Poszłam do skromnej, małej łazienki i stanęłam przed lustrem zawieszonym nad zlewem. Wyglądałam jak burak! Szybko odkręciłam zimną wodę i mokrymi dłońmi ochlapałam twarz aż zyskała prawie normalny kolor.


Nie wiedziałam co robić żeby wymazać z pamięci obraz chłopaka więc zabrałam się za odrabianie lekcji. Niestety to nie pomogło i nie mogłam się skupić. Potem poszłam do kuchni pozmywać naczynia, których trochę nagromadziło się w zlewie.


- Garnek, cztery talerze, miska, pięć szklanek, patelnia... - wyliczałam próbując zagłuszyć myśli ... Już mnie denerwowały.


Po jakimś czasie mama wróciła z pracy i przytuliła mnie na powitanie.


- Ci ci jest Liv? Jesteś jakaś inna... - Powiedziała przyglądając mi się uważnie.

- Coś się stało? W szkole coś nie tak?


-Nie mamo... Ja spotkałam dziś takiego jednego chłopaka i teraz nie mogę przestać o nim myśleć.- Powiedziałam z opuszczoną głową. Było mi wstyd, że przez chłopaka martwię mamę.


- Achaa to o to chodzi... Pamiętaj, że mi wszystko możesz powiedzieć córeczko.


Pokiwałam twierdząco głową i poszłam do swojego pokoju. Wiedziałam, że dobrze zrobiłam mówiąc mamie prawdę. Nigdy nie kłamałam chociaż czasem łatwiej skłamać niż pogodzić się z prawdą i ponieść konsekwencje. Jednak ja wolałam przyznać się do błędów i spróbować ich więcej nie popełniać. Sprawa z Sebastianem była dziwna. Przecież wcale go nie znałam... A jednak stał się dla mnie bliski. Czułam, że muszę go jeszcze kiedyś zobaczyć, usłyszeć chociaż jedno słowo z jego uroczych ust. Zdawałam sobie sprawę, że mogę go już nigdy nie spotkać, ale to było zbyt bolesne jak dla mnie. Postanowiłam przestać o nim myśleć lecz zdawałam sobie sprawę, że nie będzie łatwo.


Przed snem uklękłam na podłodze z twarzą zwróconą ku obrazowi na ścianie, który przedstawiał Pana Jezusa i Maryję. Złożyłam dłonie i rzekłam :


- Panie mój , Matko moja... Proszę was wskażcie mi drogę, którą mam kroczyć. Jakie jest moje przeznaczenie? Co mam robić? Pomóżcie mi proszę.


Klęczałam kilkanaście minut czekając na odpowiedź. Gdy kolana zaczęły mnie boleć spojrzałam jeszcze raz na piękny obraz i ... ujrzałam uśmiech na twarzach Pana Jezusa i Jego Matki! Do oczu napłynęły mi łzy, na ustach wystąpił uśmiech i już wiedziałam, że nie mam się o co martwić. Czuwali nade mną i kochali mnie . Tylko to się liczyło.


Klęczałam dalej nie zważając na ból i odmówiłam kilka modlitw. Na koniec ostatni raz spojrzałam na obraz i na twarzach nie było już tych pięknych promienistych uśmiechów co przed chwilą . Wszystko wróciło do normalności , ale w moim sercu coś się zmieniło. Poczułam, że najbardziej kocham Boga i nikt nigdy Mu nie dorówna. Moje serce było przeznaczona dla mojego Wybawcy.


- Obiecuję Ci Jezu , że zawsze będę Cię kochała. Gdy zmuszą mnie do wyboru, wybiorę Ciebie , bo tylko Ty jesteś dla mnie ważny, najważniejszy. Kocham Cię Jezu !


Z uśmiecham na ustach i miłością w sercu położyłam się do łóżka i szybko zasnęłam. Nic nie mąciło mi myśli. Był tylko spokój i miłość...





Na rozstaju drógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz