13 Kate

18 3 1
                                    

KATE


Była sobota, chwila po szesnastej gdy skradałam się do mieszkania. Nie chciałam słyszeć gderania i marudzenia rodziców. Głowa bolała od kaca, byłam zmęczona i obolała. Czułam się jak ostatnie gówno i miałam ochotę tylko na kąpiel i długi sen we własnym łóżku.


Szłam po schodach jak najciszej potrafiłam. Krok po kroku wspinałam się po schodach. Bezgłośnie stanęłam przed drzwiami i przysunęłam ucho do drzwi. Nie usłyszałam żadnego dźwięku dobiegającego z wewnątrz mieszkania więc trochę odważniej złapałam za klamkę i nacisnęłam. Jak myślałam drzwi były zamknięte więc nikogo nie było w domu.


Uśmiechnęłam się szyderczo i sięgnęłam do torebki po klucze. Nie była to duża torebka więc zdziwiłam się nie wczuwając znajomego kształtu. Zajrzałam i faktycznie nie znalazłam kluczy. Z mojej twarzy zniknął uśmiech. Musiałam je zgubić gdzieś u Marka.


Byłam wściekła i miałam ochotę rzucić czymś ciężkim w drzwi. Przeklinając głośno zastanawiałam się co zrobić. Już chciałam iść do Lisy, bo tak zawsze robiłam gdy nie mogłam wejść do domu, a dziewczyna mieszała w okolicy, jednak przypomniałam sobie, że nie mogę skorzystać z jej gościnności. Gdyby mnie zobaczyła wydrapałaby mi oczy albo jeszcze gorzej. Wcześniej nie pomyślałam o konsekwencjach zdrady, a teraz przydałaby mi się koleżanka... Ale w sumie nie było mi szkoda. Byłam raczej wściekła niż pogrążona w wyrzutach sumienia.


Mogłam czekać jak idiotka przed blokiem albo zadzwonić po mojego nowego chłopaka. Oczywiście wybrałam drugą opcję.


- Hej mała, co jest? - Usłyszałam głos chłopaka.


- No jest pewien problem... Zgubiłam gdzieś u ciebie klucze i nie mogę wejść do mieszkania. - Próbowałam opanować złość w głosie i udawać słodką, bezbronną dziewczynkę. Z doświadczenia wiem, że to zawsze działa.


- Hmmm to chcesz żebym zawrócił czy mam poszukać kluczy i ci przywieźć?


Zastanawiałam się nad tymi opcjami i stwierdziłam, że nie będę czekała w nieskończoność, bo może w innym miejscu zgubiłam te cholerne klucze.


- Mógłbyś po mnie wrócić?


- Już zawracam, będę za chwilę. - Odparł i rozłączył się.


Zeszłam z powrotem przed budynek i czekałam chwilę na powrót mojego wybawcy. Przechodzący obok mnie ludzi patrzeli jakby zobaczyli ducha. Może nie wyglądałam jak zwykle pięknie tylko jak wymiętolony śmieć. Zero makijażu, pogniecione ubranie noszone już drugi dzień. Jednak to chyba nie był powód żeby się tak na mnie gapić! Miałam ochotę im przywalić.


W końcu podjechał upragniony samochód więc wsiadłam jak najszybciej umiałam i odjechaliśmy.


- Gdzie chcesz jechać? - Zapytał Marek i uśmiechnął się pobłażliwie. - Wiedziałem, że do mnie wrócisz.


- Taa. - Mruknęłam. - Zabierz mnie gdzieś gdzie będę się mogła pomalować i przebrać, bo wyglądam jak gówno.


Spojrzał na mnie i roześmiał się, co potwierdziło moje odczucia co do wyglądu.


- Nie jest tak źle. - Powiedział nadal się śmiejąc.


Przewróciłam oczami, ale zobaczyłam, że jedziemy w stronę centrum handlowego. Ucieszyłam się, bo wiedziałam, że Marek kupi mi kosmetyki i nowe ubranie.


- Idziesz sama czy mam iść z tobą? Szczerze nie mam ochoty chodzić godzinami po sklepie. - Powiedział gdy zatrzymaliśmy się na podziemnym parkingu.


- Jak chcesz. Postaram się pospieszyć, bo nie mam nastroju na długie zakupy. - Odrzekłam. Gdy źle się czułam nie miałam ochoty na flirty.


Marek wyjął z kieszeni spodni portfel i dał mi kartę. Wyszłam z auta i pobiegłam po najpotrzebniejsze mi rzeczy. Może umalowana i w nowych ubraniach poczuję się lepiej...









Na rozstaju drógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz