Obudziłam się, spadając z łóżka. Był czwartek i musiałam ogarnąć się do pracy. Poszłam się umyć, ale nie byłam głodna, więc jedynie wzięłam trochę pieniędzy, żeby na przerwie kupić w tej samej kawiarni, w której pracuje, jakieś ciastko do przegryzienia. Ubrałam się w ciuszki, których nie za bardzo lubiłam, ale były idealne do pracy. W samym budynku i tak musiałam zmienić koszulkę na tę z logiem kawiarni i moim imieniem. Uczesałam włosy, wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi na klucz. Skierowałam się na przystanek. Autobus od razu podjechał, a ja wsiadłam. Ludzi było mało, jedynie parę uczniów lub studentów podróżujących do szkoły. Widziałam dwójkę nastolatków, jeden opowiadał zawzięcie o jakiejś, jak to on nazwał, wyprawie, a drugi się do niego uśmiechał. Wysiadłam na przystanku w samym centrum. Wysiadła wtedy również i ta dwójka. Nie wiedziałam, czy w pobliżu jest jakaś szkoła, ale miałam wystarczająco własnych problemów, niż zastanawianie się losem dwóch nastolatków. Poszłam do pracy, przechodząc obok paru księgarni, restauracji i apteki. Weszłam do środka, było już otwarte, chociaż wywieszona była plakietka z napisem “Zamknięte”. Przywitałam się z szefową i innymi pracownicami. Skierowałam się do zaplecza, a stamtąd do szatni. Przebrałam się w swoje robocze ubranie i wróciłam do głównego budynku. Było jeszcze ponad pięć minut przed otwarciem, ale zauważyłam już parę osób zainteresowanych witryną sklepową. Stanęłam przed ladą, gotowa obsługiwać klientów. Właścicielka podeszła do drzwi i wymieniła plakietkę na “Otwarte”. Pierwsi klienci wchodzili, zamawiali kawę lub ciasta, siadali, a potem czekali. Moja koleżanka z pracy przynosiła im, ja przyjmowałam zamówienia. Czas mijał szybko, bo było co robić, ale nagle w tłumie chętnych do skosztowania kawy była moja koleżanka ze studiów. Dziewczyna jest całkiem specyficzna. Ma farbowane, białe włosy, wzrost niski, granatowe oczy. Nosi zawsze jasne ubrania i dodatki w stylu gwiezdnym. Zaznajomiłyśmy się po tym, jak wskazała mi drogę do sali, w której miałam mieć wykłady. Podeszła do lady.
— Hej Lumine.
— Cześć Paimon!
— Czemu już nie studiujesz? Paimon tęskni za tobą! Paimon cię potrzebuje! — jej specyficzność polega na tym, że mówi o sobie w trzeciej osobie oraz ma zamiłowanie do jedzenia wszelakiej formie, szczególnie mięso.
— Spodobało mi się tutaj — uśmiechnęłam się. — Zamawiasz coś? Kolejka jest.
— Yyy… tak. To i to — wskazała palcem na ciasto i kawę, których nazwa była zapisana na menu leżącym przede mną.
— To będzie… dwadzieścia trzy — podała banknot o nominale pięćdziesiąt. Wydałam resztę, a ona, po zebraniu pieniędzy, usiadła na jednej z kanap ustawionych przy wielkich oknach. Wyjęła laptop i zaczęła coś robić, ale ja nie mogłam już na nią patrzeć, bo więcej klientów przyszło.
Najgorsze, jest to, że moja praca ma zaznaczone w Google Maps jako “Miejsce przyjazne dla wampirów”. Oznacza to, że sprzedajemy zarówno kawę z mlekiem, jak i z krwią. Nienawidzę wampirów! Muszę udawać, że lubię, a nawet się do nich uśmiechać. Eh…
Po skończonych siedmiu godzinach w pracy, wyszłam z niej wcześniej przebierając się w to, co miałam wcześniej. Poszłam na przystanek, czekałam na autobus. Gdy podjechał, wsiadłam i usiadłam na wolnym siedzeniu. Widziałam dużo uczniów, czekających na przystankach mijanych przeze mnie, niektórzy wchodzili do tego autobusu. Kiedy wreszcie podjechał na ten, który był blisko mojego domu, wysiadłam. Wróciłam do mieszkania i położyłam się spać.
Obudziłam się, słysząc dzwonek mojego telefonu. Wzięłam do ręki, spojrzałam na wyświetlacz i zrozumiałam, że się spóźniłam na spotkanie z Tartaglią, bo to właśnie on dzwonił. Odebrałam, ale wiedziałam, że brzmię, zgodnie z prawdą w sumie, jak zaspana:
CZYTASZ
The blood from the mist [Genshin Impact Vampire Au]
FanfictionLumine nienawidzi wampirów. Zawsze jest bardzo ostrożna przy kontaktach z ludźmi, chociaż nigdy nie została Łowcą. Nie można, niestety, powiedzieć tego o Aetherze, jej bracie. Chłopak od zawsze próbował być miły dla wszystkich, co niestety niektórzy...