[XIII] Ok, udało się

55 2 2
                                    

Parę tygodni później, siedziałam w domu i patrzyłam przez okno. Poprzedniego dnia Diluc powiedział, że powinnam już dać sobie radę jako Łowczyni. 

Śnieg opanował już całe miasto. Zbliżały się święta, które po raz pierwszy miałam spędzić sama. Chodziłam normalnie do pracy w kawiarni. Ostatnio musiałam zostać trochę później, by ustawić jej witrynę. W domu ubrałam choinkę, bardziej z przymusu niż tradycji. Domyśliłam się, że nikt nie da mi prezentu, ale chciałam kupić coś dla Endory. Jakoś udało jej się wyżyć ze mną. Wolny czas miałam zarezerwowany na ćwiczenia. Poprawiła się nie tylko moja kondycja, ale również samopoczucie. Czułam się o wiele lepiej. Diluc pochwalił nie raz postęp, jaki przeszłam. 

Śnieżynki krążyły w powietrzu. Miałam w ręce kakao, zmarznięta po biegu. Endora biegała wokół mnie. Dzień mnie wykończył. A kolejnego dnia miałam iść zanieść ponowny wniosek do siedziby Łowców. Kaeya sam mnie do tego przekonał, kiedy pewnego razu spotkaliśmy się na mały sparing. Czasami Diluc zapraszał Łowców do ćwiczenia z kandydatami, albo chcącymi się nauczyć samoobrony. Tak też poznałam bliżej jego przyrodniego brata. 

Kolejny dzień szybko nastał. Po kakale od razu się położyłam, więc co się dziwić. Rutyna wyglądała trochę jak zawsze. Jednakże po pracy i obiedzie, który zjadłam na mieście, skierowałam się od razu do siedziby. Alhaithama akurat nie było, ale po powiedzeniu kim jestem, osoba siedząca w recepcji otworzyła mi drzwi. Szybko weszłam po schodach, a Jean od razu mnie wpuściła.

— Wiedziałam, że wrócisz tu, Lumine — zaczęła blondynka. Wskazała mi miejce, gdzie miałam usiąść. Tak też zrobiłam. 

— Dzień dobry. Przyniosłam odnowiony wniosek.

— Kaeya już mówił, że przyjdziesz. Wspomniał również o tym, iż zaczęłaś ćwiczyć.

— Zgadza się — potwierdziłam. Podałam do jej ręki wniosek, a ona wzięła ode mnie. Przeczytała pobieżnie i odłożyła. Po chwili “przypadkowo” zrzuciła kubek z kawą. Złapałam szybko, by ten się nie rozwalił. Spojrzała się na mnie zafascynowana. Po chwili równie pomyłkowo zrzuciła naładowany pistolet. Złapałam przed tym, jak wystrzelił w biurko. Rozbroiłam, a następnie odłożyłam, gdzie wcześniej leżał.

— Zasługujesz na miejsce w Łowcach — wstała. — Witamy w szergu Ligi Łowców Wampirów, okręg Mondstandt. — zdziwiona, również wstałam. Jean podała mi rękę. — Od jutra zaczynasz pracę tutaj.  O siódmej już cię widzę. Dobrze? 

— Naprawdę?! — ucieszyłam się. 

— Jesteś jedną z niewielu ofiar Childe’a, która przeżyła jego atak. Zmotywowana zaczęłaś ćwiczyć, by tutaj się dostać. Takiego Łowcy potrzebuje każdy.

— Dziękuję — do gabinetu blondynki zapukał ktoś.

— Proszę — weszła kobieta, której wcześniej nie poznałam. Miała jasnobrązowe włosy, związane w kucyka na bok. Jej ubranie przypominało trochę modne nastolatki. Prawie odkrywało piersi. Nie, że się patrzę, ale naprawdę nie było to komfortowe.

— Cześć, Jean. Przyniosłam ci ten raport od Albedo odnośnie tych chemikaliów — wydawało się, że nawet mnie nie zauważyła. — A kto to ta słodzina? — Czemu ona mnie tak nazwała?

— To Lumine, nasza nowa Łowczyni. 

— Naprawdę? Kiedy zaczyna?

— Jutro. 

— W takim razie witamy na pokładzie, Lumine — uśmiechnęła się przyjaźnie. — Jestem Lisa, bibliotekarka. 

— Amber mi o pani mówiła. 

The blood from the mist [Genshin Impact Vampire Au]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz