Kot lizał mnie po twarzy, zmuszając mnie do obudzenia się. Sprawdziłam godzinę. Była dopiero piąta, niedzielny poranek, ale niestety musiałam wstać do pracy. Zrzuciłam Endorę z łóżka, na co ona się obraziła i poszła do pokoju Aethera. Chyba muszę przestać nazywać to pomieszczenie jego, skoro on już tu nie mieszka… Tak czy siak, wstałam z łóżka, poczłapałam do kuchni. Endora zmieniła zdanie, słysząc, że otworzyłam lodówkę. Miała nadzieję na jakieś jedzenie, ale nie dałam jej tej satysfakcji. Zrobiłam sobie mleko z płatkami, a kotce kazałam zjeść to, co miała nasypane do miski. Usiadłam, by zjeść śniadanie, słysząc agresywne miauczenie Endory. Nie byłam przygotowana na jej cios, ale ugryzła mnie.— Endora! — krzyknęłam na nią, a ona zignorowała mnie i zaczęła skubać karmę. Nie wiedziałam do końca o co jej chodziło, ale ucieszyłam się, że nie miauczy aż tak. Wyjęłam telefon, postanowiłam poprzeglądać wiadomości.
Ich rodzaj był różny — od jakiś przepisów, do wiadomości związanych z Ligą Łowców Wampirów. Natknęłam się jednak na coś, co nie było najlepsze. Jakiś portal randkowy pisał o rzekomej nowej dziewczynie Tartaglii — czyli mnie. Włączyłam artykuł. Tenże portal sugerował się zdjęciem paparazzi, na którym ja i piosenkarz trzymaliśmy się za ręce. Niestety, strona wystalkowała mnie na social mediach. Dowiedzieli się, kim jestem, chociaż niektóre z informacji były fałszywe. Portal oskarżał mnie o bycie w ciąży z nim! Zamknęłam stronę, będąc bardzo wkurzoną. Nie jestem idealną kobietą, ale żeby uważać mnie za ciężarną? Przesada. Napisałam do Tartaglii, a on odpisał, żebym nie czytała takich głupot. Świetna rada, dziękuję.
Sprawdziłam, czy kot ma wszystko co powinien mieć, oraz czy kuweta jest bez odchodów i zabrałam się do szykowania do pracy. Jak zazwyczaj nie brałam drugiego śniadania, a ubranie miało być luźne. Znalazłam się szybko na przystanku. Nawet nie pamiętałam jak szłam. Deszcz zaczął padać, a mnie się to za bardzo nie spodobało. Do przyjazdu autobusu byłam już cała przemoczona. No cóż, zapomniałam o kurtce przeciwdeszczowej. Kiedy autobus przyjechał, od razu weszłam, mając nadzieję na wysuszenie ubrania. Ludzie w pojeździe jeszcze byli susi. Za oknem ulewa postępowała. Kierowca zaczął jechać wolniej, ale bezpieczniej. Listopad to jednak trudny miesiąc dla takich jak on. Krople na oknie bawiły się w berka. Za oknem, nawet jeżeli powinno być jaśniej, przez ciemne chmury wydawało się, jakby była jeszcze noc. Jedynymi osobami w autobusie byli właściwie starsi mieszkańcy osiedla i ja. Ogrzewanie pojazdu sprawiło, że moje włosy były suche. Spojrzałam przez okno, chociaż nic tam nie było widać. Słuchałam odgłosów pojazdu, oraz rozmów otoczenia. W końcu musiałam wyjść z bezpiecznego, wolnego od deszczu, miejsca. Wstałam z siedzenia i wyszłam z autobusu. Nie zwracając na nic, pobiegłam, ile sił w nogach do kawiarni, w której pracowałam. Otworzyłam drzwi i zaczęłam robić okropne plamy na podłodze. Nikt nie zwrócił na to uwagi, ale po zmianie ubrania, zdecydowałam się na sprzątnięcie plam. Wzięłam mopa i przejechałam po nich. Wyglądało lepiej. Poszłam za ladę, a właścicielka otworzyła drzwi. Słyszałam w tle plotkowanie moich współpracownic. Dziewczyny marudziły o tym, że nie powiedziałam im o moim chłopaku. Nic nie odpowiedziałam. Zajęłam się pracą, a nie jakimiś bzdurami.
Tę parę godzin, które musiałam pracować, dłużyły się niemiłosiernie. Zepsuł się ekspres, właścicielka zadzwoniła po serwis, a później okazało się, że nie może przyjechać ze względu na ulewę. Na szczęście znalazła inny, który od razu nam pomógł. Wyszłam z pracy godzinę później niż zazwyczaj, bo musiałam zostać i posprzątać. Była moja kolej, więc musiałam. Zostawiłam otwarte drzwi, gdyż właścicielka kręciła się po zapleczu. Poszłam na przystanek, moknąć. Znalazłszy się tam, czekałam na autobus. Gdy podjechał, wsiadłam. Podróż miała minąć całkiem spokojnie, gdyby nie to, że pojazd się zepsuł. Nie chcąc dłużej czekać, a droga nie była aż taka długa, wyszłam i poszłam spacerkiem do domu. Deszcz się uspokoił. W mieszkaniu byłam dopiero po jakiś piętnastu, dwudziestu minutach. Endora podbiegła do drzwi, zaczęła miauczeć. Pogłaskałam ją, a ona pobiegła do kuchni. Mój brzuch przypomniał się, że nie tylko koty mogą być głodne. Zdecydowałam się na pizzę. Zadzwoniłam do lokalnej pizzeri i zamówiłam mięsną. Położyłam się na łóżku. Patrzyłam się w sufit, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a w progu stał dostawca. Powiedziałam mu, żeby chwilę poczekał. Wzięłam pieniądze z portfela i zapłaciłam za jedzenie. Zaczęłam jeść, zrzucając trochę mięsa Endorze. Ona była zadowolona, a ja najedzona. Po posiłku zdecydowałam się na obejrzenie serialu na Disney plus. Włączyłam Marvelowskie “A gdyby…”
Nie dane było mi obejrzeć całości, Endora domagała się spaceru. Uznałam to za dziwne, ale potrzebowałam ruchu. Otworzyłam drzwi, kotka pobiegła, a ja za nią. Szłyśmy obok siebie, ale definitywnie to ona wyznaczała tempo. Skręciłyśmy w jakąś boczną uliczkę, a ja zaczęłam się bać. Ciemność już ogarnęła niebo, wraz z nieciekawą mgłą. Próbowałam złapać Endorę, ale ona biegła za szybko. Zniknęła gdzieś, więc szłam dalej w tym kierunku, nawołując jej imię. Kotka chyba mnie nie polubiła.
Wyszłam z tej uliczki i znalazłam się na jednej z głównych. Światła latarni oświetlały chodnik oraz ulicę. Poczułam się lepiej. Ale ciągle nie mogłam znaleźć Endory. Zauważyłam wcześniej, że szła w tym kierunku, więc miałam nadzieję, że szybko ja znajdę. Pierwszy raz tak bardzo błądziłam po moim mieście. Nie patrzyłam pod nogi, szłam za nią. Moje myśli zajmowały obawy o zwierzaka. Nie myślałam o wampirach. Przez swoją nieuwagę wpadłam w lampę, ale później wstałam i szłam dalej. Kotka ciągle była poza moim zasięgiem. Pomyślałam, że wkrótce się zmęczy. Była przecież seniorką, chcąc nie chcąc. Skręciłam w kolejny ślepy zaułek. Tamten na szczęście był trochę oświetlony. Jednak okazało się, że to nie tam poszła Endora. Wyszłam z zaułku. Nie wiedziałam, gdzie kotka poszła, ale zdecydowałam się na sprawdzenie parku. Zauważyłam ją przy jednym z krzaków. Rozpoznałam ją po obroży, którą dał mi weterynarz. Wpadłam w zielska i spodziewałam się usłyszeć miauknięcie. Do moich uszu dobiegł jednak inny dźwięk.
— Ał! — ktoś, kogo głos znałam, siedział w krzakach. Dziwne mi się to wydało. Zauważyłam po chwili rudą czuprynę mężczyzny.
— O boże, przepraszam Tartaglia! — wykrzyknęłam od razu, gdy go rozpoznałam.
— Girlie, co ty tu robisz? Jest już późno.
— Endora mi uciekła — wstałam z ziemi, a on zaraz po mnie. — A ty, co ty tu robisz?
— Chowam się przed paparazzi — zaśmiał się.
— Widziałeś może Endorę?
— Nie, ale mogę pomóc ci ją szukać — uśmiechnął się. Zaczął obserwować okoliczne trawy i inną naturę w poszukiwaniu mojego kota. Ja zajęłam się chodnikiem. Po paru minutach usłyszałam za sobą jego głos. — Lumine, mam ją!
— Złapałeś ją?
— Nie dała mi się. Ale nie dałem za wygraną — obróciłam się i zobaczyłam mojego chłopaka trzymającego naburmuszoną Endorę. Zaśmiałam się na ten widok. Wzięłam kotkę od niego i zaczęłam ją głaskać. Ona prychnęła na Tartaglię. — Mam nadzieję, że masz niedaleko do domu. Dochodzi północ, a wampiry… — wyglądał trochę niebezpiecznie, ale wydawało mi się, że on by mnie nie skrzywdził. — ciągle są zagrożeniem. Potrzebują… krwi… a ty… możesz ją ofiarować…
— Mówisz jakbyś był jednym z nich.
— O czym ty w ogóle pomyślałaś… Odprowadzę cię do domu — zaczął iść ze mną w kierunku mojego domu, ale kotka zaczęła prychać na niego. — Albo jednak nie — zaśmiał się. — Do widzenia, Lumine. Napiszę do ciebie jutro! — oddalił się w swoją stronę, ale gdy był prawie niewidoczny, pomachał. Poszłam z Endorą na rękach do domu. Gdy już znalazłam się w mieszkaniu i położyłam kotkę na ziemi, ta pobiegła do jedzenia. Ja nie byłam głodna, więc nic nie wzięłam. Położyłam się i wróciłam do oglądania.
CZYTASZ
The blood from the mist [Genshin Impact Vampire Au]
FanfictionLumine nienawidzi wampirów. Zawsze jest bardzo ostrożna przy kontaktach z ludźmi, chociaż nigdy nie została Łowcą. Nie można, niestety, powiedzieć tego o Aetherze, jej bracie. Chłopak od zawsze próbował być miły dla wszystkich, co niestety niektórzy...