Chapter 1

13.3K 889 728
                                    

- Tak więc... Krzysztofie - zaczął Pietrycki przekładając kartki z notatkami. Wziął jedną do ręki i podniósł wyżej, aby się jej bliżej przyjrzeć. Zmrużył oczy i odczytał coś z wielkim wysiłkiem.

- Przyjaciele mówią na mnie Krzyś - odpowiedział uprzejmym tonem i uśmiechnął się serdecznie, choć uważał rozmówcę za psychiatrę najgorszego sortu. Uczęszczał na regularne wizyty tylko dlatego, że taki wymóg postawił mu ojciec.

Krzysztof rozsiadł się wygodnie w fotelu pamiętając o wszystkich możliwych komunikatach mowy ciała, które miały być wysłane i odebrane w taki sposób, w jaki to sobie skrupulatnie zaplanował. Nic nie zakładać, nie zaplatać, nie stykać, nie blokować. Zachować otwartą postawę ciała i okiełznać mikromimikę twarzy. Opanowanie i pewność siebie były kluczem do osiągnięcia wszystkiego. Od zawsze był mistrzem dobrego wrażenia. Kiedy mu na czymś bardzo zależało potrafił z premedytacją stworzyć całą gamę pożądanych w danej chwili pozorów. A tym razem zależało mu naprawdę mocno.

- Krzysiu - poprawił się psychiatra układając w końcu papiery w równy stosik i spojrzał na niego znad okularów - Czy możesz mi powiedzieć, co się w twoim życiu zmieniło od ostatniego naszego spotkania?

 - Oczywiście - powiedział z entuzjazmem w głosie - Ciągle odnoszę wrażenie, że coś się zmienia. I to na lepsze - podkreślił dobitnie.

- Poprawiłeś oceny w szkole?

- Poprawiłem - potwierdził, kiwając energicznie głową - Zostały mi jeszcze tylko matma i polski.

- Świetnie - ucieszył się lekarz. Krzyś uśmiechnął się z zadowoleniem. Dokładnie tak jak przewidział, jego psychiatra nie zauważył nawet, że ostatnim razem kiedy u niego gościł, też miał tylko matmę i polski do poprawy. Krzyś już dawno przekonał się, że to nie treść, a sposób przekazywania informacji odgrywał najważniejszą rolę. Kiedy się mówi o czymś z entuzjazmem, z równym entuzjazmem jest się odbieranym.

- Kiedy ostatni raz byłeś na grobie matki?

- Umm... Może z jakieś... dwa tygodnie temu? - podrapał się w czoło, udając że się zastanawia.
Kłamał. Był tam dokładnie piętnaście minut temu. Zaniósł świeże kwiaty i z satysfakcją pozbył się tych, które wczoraj przyniósł ojciec.

- Widzę też, że przestałeś się ubierać na czarno - zauważył lekarz, co było dla Krzysia dodatkowym zaliczonym punktem na liście powrotu do normalności.

- A, to? - udał zdziwionego i złapał w palce fragment swetra, gdzieś w okolicy piersi - To mój ulubiony sweter. Dostałem go od taty na urodziny - uśmiechnął się znowu i z zadowoleniem patrzył, jak lekarz zapisuje coś w swoich notatkach.

- Opowiesz mi, jak ci się układa ostatnio z rodziną? Kontakty z ojcem?

- Wydaje mi się, że wszystko zmierza ku lepszemu - odpowiedział gładko, a kąciki jego ust uniosły się automatycznie.

- A z rówieśnikami? - poprawił okulary i zerknął na niego przelotnie. Wrócił później do przeglądania papierów. Wyglądał, jakby wyraźnie czegoś szukał.

 - Ciężko jest się dogadać z nastolatkami, sam pan rozumie. Taki wiek. Ale staram się, nie powiem. Zacząłem się nawet z kimś spotykać.

- Bardzo dobrze - sapnął. Postukał długopisem o biurko i spojrzał Krzysiowi prosto w oczy - Nie dręczą cię już myśli samobójcze?

- W żadnym wypadku - spokojnie utrzymał przeszywający wzrok psychiatry - Bardzo przeżyłem śmierć matki, ale, no cóż, trzeba iść dalej - uśmiechnął się smutno.

sznÓrek (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz