Chapter 29

11.7K 823 145
                                    

- Boję się - wyszeptała Karolina, przygryzając ołówek. Nie potrafiła skupić się nawet na tyle, żeby notować z sensem to, o czym mówiła nauczycielka - że to się wszystko wyda. Co wtedy?

- A to nie o to chodzi, żeby się wydało właśnie? - mruknął jej wprost do ucha w taki sposób, że poczuła ciarki na kręgosłupie. Zabrał jej zeszyt, otworzył na pierwszej stronie, skreślił jej nazwisko, a potem zamaszystym, pochyłym pismem naniósł własne. Karolina Szymańska. Szymańska. Dotknęła napisu, jakby upewniała się, że nie zniknie. Potem wzięła głęboki wdech i przytrzymała powietrze w płucach. Miała nadzieję, że zwalczy w ten sposób rosnącą ekscytację. Nie chciała, żeby ktokolwiek zaczął się zastanawiać, skąd ten pąs na jej twarzy.

- Nie o szkołę mi chodzi, tylko o twojego ojca - sprostowała, ale dla bezpieczeństwa zamknęła stronę tytułową i rozejrzała, upewniając się, że nikt nie zauważył - Co wtedy?

- Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że nie będziemy się musieli ukrywać przed nim w jaskini - mrugnął do niej - W sumie, prywatnie bym się wkurwił, jakbym się jorgnął, że straciłem prawa do dysponowania jedynym majątkiem, jaki mam.

- Jedną piątą - wzruszyła ramionami i wydęła usta - już nie przesadzajmy. Ile to może być pieniędzy?

Krzysztof uniósł jedną brew wysoko w górę i popatrzył na nią z pobłażaniem. Potem przysunął się blisko i wyszeptał wysokość kwoty wprost do ucha.

- Ile? - otworzyła usta w głębokim szoku. Jej szczere zdziwienie było na tyle głośne, że Maria Obramska zastygła się przy tablicy z uniesioną ręką.

- Coś nie tak, pani Rostowska? - zapytała spokojnie.

- Źle jej wyszło - wyjaśnił przytomnie Krzysztof, ruchem głowy wskazując tablicę, gdzie Obramska kończyła właśnie tłumaczyć zadanie - Chyba jej ciągi nie leżą.

- Lepiej niech zaczną - uśmiechnęła się sucho - Bo niezapowiedziana kartkówka z tego będzie w poniedziałek.

- Ile? - powtórzyła prawie bezgłośnie Karolina, kiedy Obramska wróciła do tłumaczenia zadania. Teraz z kolei jej twarz była blada jak papier.

- Widziałaś moje auto, nie? Weź tu komóreczkę i sprawdź cenę. Model znasz?

- Znam. Czekaj, co? - zawisła nad ekranem - Ile? To niemożliwe. Komuś za dużo zer weszło. Przecież za takie pieniądze to można dom kupić!

- Używki ci wyskoczyły. Salonową cenę sprawdź. I sportowa wersja to ta - wskazał uprzejmie.

- To jest niemożliwe, żeby tyle auto kosztowało - popukała się w czoło - Co tam masz? Silnik ze złota i platynowe wycieraczki?

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie jest najdroższy samochód na rynku? - roześmiał się.

- Trzeba chyba być wariatem, żeby kupować... o pardon, nie to miałam na myśli - rzuciła szybko, żałując, że w porę nie ugryzła się w język.

- Pani Rostowska podejdzie do tablicy. Bo jak się pana Szymańskiego radzi w sprawie ciągów, to to nie wróży nic dobrego - Obramska skinęła parę razy palcem wskazującym, zachęcająco przywołując do siebie Karolinę.

- Miejmy nadzieję, że chociaż z jednym ciągiem sobie radzi - rzucił dwuznacznie Mateusz, a siedząca koło niego Judyta wykonała znaczący ruch ręką, kilkukrotnie wypychając przy tym policzek językiem.

- Dobrze, że Judzia ma wprawę. Pamięć mięśniowa na najwyższym poziomie, widać, że latami ćwiczona - mruknął w odpowiedzi Krzysztof, ignorując środkowy palec koleżanki, skierowany w jego stronę.

Karolina wstała z gracją, a potem, przechodząc koło Mateusza, zdzieliła go brulionem w potylicę. Krzysztof z zadowoleniem stwierdził, że zakupienie zeszytów w twardej okładce, to był bardzo trafiony pomysł. Ujęła w palce kredę, podaną jej przez Marię Obramską, bez błędu rozwiązała dwa zadania, uśmiechnęła się z nieukrywanym zadowoleniem, strzepnęła z dłoni biały pył, po czym zajęła na powrót miejsce koło Krzysztofa.

- Już ci mówiłam, że wyjdę za ciebie? - upewniła się rzeczowo.

- Mówiłaś - skinął spokojnie głową - Ale nie dla pieniędzy?

- Teraz to już sama nie wiem - westchnęła i wzruszyła ramionami - Ciężko stwierdzić...

sznÓrek (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz