Chapter 25

11.9K 827 264
                                    

Ostrożnie podniósł jedną powiekę i wstrzymał oddech. Jej włosy rozrzucone w nieładzie na poduszce, łaskotały go w policzek. Uśmiechnął się na myśl, że to, co stało się zeszłej nocy, przestało w końcu być powtarzającym się snem, a stało rzeczywistością. Objął ją szczelniej ramieniem, a ta mruknęła coś niezrozumiale i przytuliła twarz do jego nagiego torsu. Radio, ustawione zamiast budzika, oznajmiło, że żadnego końca świata dziś nie będzie, a on cieszył się jak idiota, bo w Tokio było już jutro.

Przeciągnął się z dziką satysfakcją. Choć czuł się obolały i zużyty, jakby ktoś go przeżuł i wypluł, miał świadomość tego, że nigdy nie był równie szczęśliwy. Pocałował Karolinę w czubek głowy. Zatrzymał się w tej pozycji, zamknął oczy i wciągnął głęboko w płuca słodki zapach jej szamponu do włosów. Chciał, żeby to trwało wieczność. Drzwi do garderoby ciągle pozostawały szczelnie zamknięte, co oznaczało, że Młody spał w najlepsze.

Obudziła się. Obserwował ją spod przymkniętych powiek i próbował się nie roześmiać, gdy rozglądała się nieprzytomnie po pokoju, jakby próbując sobie przypomnieć gdzie jest i jak się tu znalazła. Usiadła, zerknęła pod kołdrę i zaklęła pod nosem.

- Też się cieszę, że cię widzę - wymruczał, nie otwierając oczu. Poprawił poduszkę pod głową i próbował zagarnąć Karolinę na powrót do siebie.

- Oszalałeś? Wstawaj! Pobrudziłam prześcieradło! - wyskoczyła z łóżka na równe nogi - Jak ktoś to zobaczy, to się spalę ze wstydu!

- Spokojnie - mruknął Krzyś i ziewnął beztrosko - Iwana to sprzątnie. Ona tu pracuje i dokładnie za to jej płacę.

- Po - moim - trupie - pociągnęła za prześcieradło w takt swoich słów. Niestety, materiał przygnieciony przez ponad dwumetrowe ciało, ani drgnął - Złaź natychmiast! Zaraz się młody obudzi i pytaniom nie będzie końca! - ponagliła niecierpliwie. Złapała go za rękę, a ten pokornie, acz niechętnie dał się wyrzucić z własnego łóżka.

- Jezu, odziej się, człowiecze! - jęknęła odwracając wzrok od jego nagiego ciała. Ona sama ubrana była jedynie w jego T-shirt, sięgający jej prawie do kolan.

- Nie zauważyłem nigdy wcześniej, żeby w jakiś szczególny sposób przeszkadzało ci to, że nie jestem odziany - westchnął, przypominając sobie swój wiekopomny wkład w sztukę - Poza tym z chęcią się ubiorę - ruchem głowy wskazał na swoją koszulkę - jak tylko oddasz mi moje ubranie.

- Później ci oddam - burknęła i spąsowiała na twarzy. Zwinęła prześcieradło w kulkę i skierowała się w stronę łazienki.

- No chyba nie masz zamiaru prać tego ręcznie? Kobieto! To jest cywilizowany dom. Nie pierzemy w rzece! Wyobraź sobie, że mamy pralkę. Ba! Mamy całą pralnię!
Rzuciła na ziemię utytłane prześcieradło i zaczęła w pośpiechu wciągać na siebie wczorajsze ubranie.

- Rusz się! - fuknęła na niego, kiedy zamiast iść w jej ślady, stał nieruchomo wpatrzony w prześcieradło, które rzucone na podłogę rozwinęło się, ukazując w pełnej krasie kilka dorodnych plam zaschniętej krwi.

- Dobrze się czujesz? - zapytał z troską, odrywając wreszcie wzrok od prześcieradła.

- Tak! Nigdy nie czułam się lepiej! - wyrzuciła z siebie szybko, udając przesadny entuzjazm. Cisnęła w niego bokserkami, zapięła jeansy i na powrót zwinęła prześcieradło w ciasną kulkę. Przycisnęła materiał do piersi tak mocno, jakby miała zamiar zasłonić nim swój wstyd - Gdzie ta pralnia?

Krzyś westchnął, założył bokserki, ruchem dłoni wskazał jej kierunek i ukłonił się szarmancko. Szła pierwsza, prowadzona na miejsce przez człapiącego za nią niechętnie, zaspanego Krzysztofa. Ku jej zdziwieniu pralnia znajdowała się w głębi piwnicy, naprzeciwko pomieszczenia, mieszczącego w sobie ogromną, profesjonalną siłownię. Mijając ją odwróciła głowę, patrząc na niego znacząco, ale skwitował to wzruszeniem ramion.

sznÓrek (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz