Chapter 10

11.9K 837 243
                                    

- A teraz skup się, bo przechodzimy do sedna. Przerzucasz niewiadome na lewo, a liczby rzeczywiste na prawo. Obliczasz to teraz. Znaki zmień. Na kartkę patrz! - upomniała go gniewnie, kiedy zauważyła, że lustruje wnikliwie srebrny wisiorek, który wsunął się delikatnie w zagłębienie między jej piersiami.

- Spokojnie, kumam. Literki na lewo, cyferki na prawo.

- Ok, co robisz teraz?

- Patrzę na ciebie - odpowiedział z rozbrajającą szczerością. Uwielbiał obserwować, jak czerwieni się ze wstydu.

- No weź, na matmie się skup! I patrz na kartkę! - zaprotestowała gwałtownie - Bo pójdę do domu!

- Nie pójdziesz. Za daleko masz - uśmiechnął się lekceważąco, ale asekuracyjnie sięgnął po ołówek.

- Chcesz się założyć? - warknęła, czekając tylko na dalszą zachętę.

- Spokojnie, tylko się z tobą droczę - naprawdę starał się patrzeć na kartkę, ale było to ponad jego siły.

- Mało zabawne - burknęła ponuro. Pochyliła się nad podręcznikiem i postukała w kartkę palcem. Wisiorek zdążył się już prawie całkiem schować - Ten przykład zrób.

- Czy jak go zrobię bezbłędnie, to uznamy, że ogarniam temat i resztę czasu poświęcimy na coś przyjemniejszego?

- Jeżeli ogarnąłeś temat, kończymy lekcję i odwozisz mnie do domu.

- W takim razie... kompletnie tego nie czaję - rozłożył ręce z wystudiowaną bezradnością - Musisz mi to wytłumaczyć od nowa.

- Krzysztof... - westchnęła zrezygnowana. Oczy miała zmęczone i widać było, że mało spała tej nocy.

- Czy nie lepiej dla ciebie byłoby, gdybym jednak tego nie rozumiał? Więcej korków równa się większa kasa?

- Ale nie mogę poświęcać całego swojego wolnego czasu tobie, zrozum. Małym trzeba się zająć, bo w końcu rozniesie ci dom z nudów. Ja mam dodatkowe zajęcia z biologii i chemii i MUSZĘ się na nie dobrze przygotować, iść do biblioteki po materiały, wypożyczyć repetytoria, napisać prace. Referat o tkankach na przykład. Samo się to wszystko nie zrobi. Mam zaległe prace na kurs. Szkice, farby... No i czytanie Kuby trzeba poćwiczyć...

- Ok, rozumiem. Poświęcasz mi czas, który normalnie wykorzystujesz dla siebie. Teraz moja kolej, żeby zająć się tobą - podał jej rękę i pomógł wstać z krzesła. Patrzyła na niego niepewnie, ale poszła za nim, kiedy z salonu prowadził ją schodami w górę, a potem w głąb korytarza w prawym skrzydle. Po drodze zgarnął Kubę i przełożył sobie go przez ramię tak, że zwisał głową w dół, ze śmiechem obijając się o jego plecy. Otworzył drzwi i gestem zaprosił ją do środka, a potem wszedł za nią.

- To twój pokój? - westchnęła, rozglądając się wokoło z podziwem - Jest większy niż moje całe mieszkanie!
Pokój Krzysztofa był naprawdę imponujący. Jak na bogatego jedynaka przystało, zajmował przestrzeń godną podziwu. Nie wiedziała, co podoba jej się bardziej, czy ogromna, rozkładana sofa, wkomponowana w półki z książkami, czy przeciwległa ściana, z biurkiem, komputerem i masą przeróżnych sprzętów muzycznych, zawieszonych na przypadkowej wysokości, pomiędzy wszelakiej maści dyplomami za osiągnięcia muzyczne. Całość była tak zaaranżowana, że mimo dużego areału i pozornego chaosu, tworzyła klimatyczną i przytulną całość.

- Nie masz tu telewizora! - prychnęła, starając się udawać zawiedzioną.

- Jest w sypialni - rzucił jakby od niechcenia i wskazał na drzwi po lewej stronie - tu mam projektor.

- Masz własną sypialnię? I pro-co? - tym razem to Kubie opadła szczęka - A kuchnię i łazienkę też tu masz?

- Tylko łazienkę - uśmiechnął się szczerze rozbawiony - Gdybyś chciała skorzystać - zwrócił się do Karoliny - przechodzi się do niej przez sypialnię, właśnie - podszedł do biurka, włączył komputer i gestem poprosił, żeby usiadła na krześle - Czuj się swobodnie. Długopisy masz tu, kartki tu. Drukarka stoi tutaj. My z Kubą idziemy poszaleć w basenie. A i jeszcze jedno - przypomniał sobie w ostatniej chwili, bo Kuba już ciągnął go w kierunku wyjścia - Kurier przywiózł dzisiaj coś dla ciebie - wskazał od niechcenia pudła, stojące koło sofy.

- Kolejny prezent? - zmarszczyła brwi. Jeszcze nie potrafiła pozbyć się wyrzutów sumienia z powodu, drogiego jak cholera, telefonu.

- Uznajmy, że kupiłem to dla siebie, a tobie tylko pożyczam, ok? - roześmiał się i znikł za drzwiami. Karolina westchnęła ciężko. Rozejrzała się raz jeszcze, a potem podeszła do pudeł, które zaadresowane były co prawda na Krzysia, ale w miejsce odbiorcy wpisane było jej imię i nazwisko. Kiedy skończyła zmagać się z taśmami klejącymi i otworzyła pudła, nie potrafiła powstrzymać łez. Po kolei wyjmowała przybory do pisania, ogromne kołozeszyty, pisaki, zakreślacze, korektory, repetytoria z angielskiego, chemii, biologii, podręcznik Villego, o którym tak bardzo marzyła, tablice przedmiotowe, atlasy, opracowania lektur, encyklopedię motywów literackich, pudełka fiszek z angielskiego, profesjonalne szkicowniki, farby, najlepszej jakości ołówki, węgle, pastele, fiksatywy i wszystko to, o czym nawet nie śniła. Łkając, pędem wybiegła z pokoju. Krzysztof już zdążył przebrać się w kąpielówki i klęczał teraz przed Kubą, pomagając mu założyć płetwy. Nie bacząc na nic, rzuciła mu się na szyję, przewracając go na podłogę.

- Dzięki! Dzięki! Dzięki! - zarzuciła mu ręce na szyję, uścisnęła z całej siły i zaczęła całować jego policzki.

- Drobiazg - roześmiał się i pozbierał się z ziemi, nie wypuszczając jej z ramion. Ona też ani myślała zwolnić uścisku. Podniósł ją w górę, a ona objęła go nogami w pasie i delikatnie ujęła w dłonie jego twarz. Pocałowała go. Mocno, zdecydowanie, euforycznie wręcz. Otępiały z zaskoczenia, oddał pocałunek z równą mocą. Kuba grzecznie odwrócił wzrok i zaczął majstrować przy spodzie płetwy. Karolina puściła go w końcu i odsunęła się. Zauważył ślady łez na zarumienionych policzkach i taką radość w oczach, której pewnie nigdy sam nie zaznał.

- Uwielbiam cię! - powiedziała całkiem szczerze, a potem równie szybko zniknęła, jak się pojawiła.

- Szurnięta jakaś - mruknął Kuba, patrząc w ślad za siostrą.

- W takim razie idealnie do mnie pasuje - roześmiał się Krzyś. W głowie mu się kręciło, organizm budził się do życia, a on nie potrafił przestać się uśmiechać. Zanurkował, licząc, że zimna woda ostudzi jego zapał, ale się przeliczył - Weź deskę i właź do wody. Zaczynamy poważne lekcje pływania!

sznÓrek (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz