Chapter 27

11.8K 829 195
                                    


Tej nocy nie potrafił zasnąć. Leżał wsparty na łokciu i obserwował, jak miarowo i spokojnie podnosi się i opada jej klatka piersiowa. Czekał na coś, choć nie do końca wiedział na co. Zdawał sobie sprawę z tego, że zdradzając ojcu rewelacje na temat ciąży Anety zrobił coś, czego zupełnie nie powinien był robić i miał pełną świadomość, że zemści się to na nim okrutnie przy pierwszej, nadarzającej się okazji. Tylko kiedy? Teraz? Już? Może powie ojcu, że istnieje prawdopodobieństwo, że to nie z nim jest w ciąży?

Uśmiechnął się krzywo, kiedy uświadomił sobie, że martwi go dużo bardziej, nie to, co stanie się wtedy z nim samym, ale co będzie z Karo i Młodym. Przecież nie mogli wrócić do domu. Obiecał im, a on obietnic dotrzymywał zawsze. Musiał jakoś zacisnąć zęby i przeczekać do 21 urodzin, a wtedy zgodnie z wolą zmarłej matki, cały majątek będzie jego i w końcu stanie się niezależnym bytem, nie muszącym prosić tatusia o pozwolenie na wyjście do kibla. Wstał powoli, starając się nikogo nie obudzić i najciszej jak potrafił, wyszedł i zbiegł schodami na piętro. Miał ochotę napić się czegoś mocniejszego, żeby łatwiej mu było zamknąć oczy. Znajdował się już w okolicach salonu, kiedy usłyszał znajome, wzburzone głosy. Ostrożnie zbliżył się do drzwi gabinetu ojca i przywarł do ściany. Wstrzymał oddech, chłonąc każde słowo dobiegające zza drzwi. Ojciec prawie krzyczał, co już samo w sobie było zupełnie do niego niepodobne.

- ...to co miałam twoim zdaniem zrobić? Założyć mu łańcuch i zapiąć przy budzie? - Aneta wypowiadała każde słowo niemal warcząc.

- Cokolwiek. Miałaś robić COKOLWIEK - wydyszał ojciec. Głos miał nieco ochrypły i z trudem łapał oddech. Brzmiał tak, jakby przed chwilą przebiegł maraton - Ściągnąłem cię tutaj, nie po to, żebyś się dobrze bawiła na wakacjach życia, ale do roboty. Miałaś mieć na niego oko. Wiedzieć co robi, gdzie robi i z kim. Miałaś sprawować nad nim kontrolę. A tu się okazuje, że ty gówno masz, nie kontrolę i już nawet do łóżka nie potrafisz go zaciągnąć. Osiemnastolatka!

- Robiłam wszystko... - oponowała.

- Chuja tam robiłaś! - prawie krzyknął - Dawanie dupy to nie jest "wszystko"! A teraz w dodatku zamiast posuwać ciebie, to sprowadza sobie jakąś pierwszą lepszą podfruwajkę i bawi się z nią w dom! Za co ja ci, kurwa, płacę? Miałaś mi donieść kiedy zacznie znowu ćpać, żebym mógł gnoja raz na zawsze upierdolić!

- Jakby ćpał, pierwszy byś się dowiedział! - wysyczała.

- Mnie nie obchodzi czy ćpa, czy nie. Mnie obchodzi tylko to, żeby wyszło na testach!

- Mam go zmusić? - prychnęła z wściekłością - Związać i zaaplikować siłą?

- Nie ważne, jak to zrobisz. Ma być zrobione. Dodaj mu do bigosu. Dosyp do kawy, nie wiem! Zrób żeż wreszcie coś, za co bierzesz ode mnie te jebane pieniądze! Tylko tak, żeby kamery tego nie wyłapały. I co to w ogóle za numery odstawiasz? Ciąża? Myślisz, że jak mu powiesz, że będzie tatusiem, to się przejmie? Powiem ci w sekrecie, że to nie działa.

- Ale ja... - chwila ciszy, która zapadła w gabinecie, była na tyle dwuznaczna, że nie musiała kończyć.

- To się pozbądź tego gówna! - warknął szorstko - Na skrobankę cię nie stać? Wypłacić ci premię?
Krzysztof poczuł, jakby dostał obuchem w tył głowy. Powoli, na palcach wszedł na piętro. Położył się cicho obok Karoliny, potem wstał. Złapał za swój plecak i wytrząsnął jego zawartość wprost na podłogę. Panika złapała go za gardło z taką mocą, że nie był w stanie złapać tchu.

- Weź się w garść! No dalej! Oddychaj! - powtarzał sobie w myślach. I choć znalazł w końcu małą fiolkę, która wyturlała się pod drzwi garderoby, ze złością wrzucił ją na swoje miejsce, a potem kilkukrotnie uderzył otwartymi dłońmi w policzki. Nie da się pokonać. Nie jemu. Przetarł dłońmi spoconą twarz i osunął się bezwładnie po ścianie.

Czuł się oszukany i poniżony. Miał ochotę wyć, bić, rozpieprzyć wszystko w drobny mak, nie zrobił tego jednak z dwóch, zasadniczych powodów - po pierwsze, obudziłby Karo i Małego, a nie po to sprowadzał ich do siebie, żeby teraz straszyć w środku nocy. Dość już przeszli, należał im się spokój. Po drugie nawet gdyby ojciec niczego nie usłyszał, to z pewnością by zobaczył. Kamery. Od zawsze wiedział, że są prawie wszędzie, ale tak był przyzwyczajony do ich obecności, że brał je bardziej za element dekoracyjny, niż za coś, co ma za zadanie śledzić jego poczynania.

Czyli ojciec nie tylko od samego początku wiedział o wszystkim, ale jeszcze w dodatku skrzętnie to sobie zaplanował. Genialnie. A taki dumny z siebie byłeś, Krzysiu. Taki zbuntowany - śmiał się w duchu z własnej słodkiej naiwności - taki kurwa sprytny! Myślałeś, że robisz w chuja ojca, a tymczasem to on robił w chuja ciebie. I to w jakim stylu!

Wiedział, że nie zaśnie, ale nie zmartwiło go to. Wręcz przeciwnie. Miał czas do rana, żeby spokojnie obmyślić plan sensownego działania. Zemsty, która najbardziej ugodzi ojca w serce. W serce i portfel, ma się rozumieć.

sznÓrek (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz