Po powrocie do domu zastał Anetkę w swojej własnej sypialni. Leżała skulona na łóżku, opatulona szczelnie kołdrą, nie kryjąc się wcale z butelką, którą przyciskała do piersi tak zachłannie, jakby była ona koncentratorem tlenu, a nie jej ulubionym, białym winem.
- Pomyliłaś łóżka? - burknął zniecierpliwiony. Przystanął w progu i oparł się barkiem o framugę.
Przez chwilę zastanawiał się, czy zamiast wchodzić z nią w kolejny bliższy kontakt, na który zupełnie nie miał ochoty, lepszym rozwiązaniem nie okazałoby się nocowanie w Panamerze.Unikał jej ostatnio jak tylko potrafił, mając nadzieję, że sama zorientuje się w sytuacji i bez zbędnych pertraktacji, uzna ich relację za niebyłą. Czekał w ciszy na dalszy rozwój wydarzeń, przyglądając się jej z uwagą. Mimo, że oczy miała szczelnie zamknięte, wiedział, że nie spała. Jej szczupłe palce zbyt mocno obejmowały szyjkę butelki, którą kurczowo przyciskała do prawie nagiej piersi.
- Okres mi się spóźnia - powiedziała w końcu, z premedytacją ignorując jego niezadowolenie.
Cóż za interesująca ironia losu - pomyślał rozbawiony i westchnął przeciągle, masując zapamiętale nasadę nosa. Milczał dłuższą chwilę, czekając na wybuch śmiechu i magiczne słowo "żartowałam", ale się przeliczył.- Długo? - zapytał w końcu, jakby z poczucia obowiązku.
- Trzy tygodnie - powiedziała równie lakonicznie.
- Robiłaś już test?
- Yhm... - mruknęła cicho.
- i...? - ponaglił.
- A jak myślisz, geniuszu? - usiadła gwałtownie, a potem zachwiała się i opadła ponownie na poduszkę. Widać było po niej, że jest całkiem porządnie wstawiona, a pozostała w butelce ilość trunku, tylko to potwierdzała.
- Powtarzałaś?
- Cztery razy - jęknęła żałośnie.
- Za każdym razem wychodził pozytywny? - czuł jak i jemu świat zaczyna wirować przed oczami.
- Za każdym - potwierdziła bełkotliwie i zaśmiała się z rozpaczą w głosie.
- I pijesz? Zwariowałaś? Chcesz urodzić upośledzone dziecko, czy jak? - podszedł do niej, zdecydowanym ruchem wyjął butelkę z jej zachłannych objęć, a kiedy na powrót próbowała mu ją odebrać, dopił resztę jednym haustem. Mimo ze nie miał już pięciu lat i dokładnie wiedział skąd się biorą dzieci, takiego obrotu sprawy zupełnie się nie spodziewał. Próbował wyobrazić sobie Anetkę w roli matki, ale to znacznie wykraczało poza jego możliwości poznawcze. Sytuacja była na tyle tragikomiczna, że utrzymanie powagi okazało się ponad jego siły.
- I z czego rżysz? - warknęła wściekle, kiedy parsknął śmiechem - uważasz, że to jest zabawne?
- Poniekąd - wzruszył lekceważąco ramionami, w dalszym ciągu uśmiechając się ironicznie - W sumie ciekawie będzie mieć dwadzieścia lat młodsze rodzeństwo.
- Rodzeństwo? - prychnęła rozjuszona - Krzysztof...
- Nie kończ - przerwał jej. Doskonale wiedział, co chciała powiedzieć. Poczuł charakterystyczną suchość w ustach i przyspieszające gwałtownie bicie serca. Przymknął powieki, przytknął palce do skroni i zaczął ugniatać je intensywnie i rytmicznie - Przecież to i tak nie ma najmniejszego znaczenia.
- A powinno! - podniosła na chwilę głowę i spojrzała mu znacząco w oczy. Próbowała zbliżyć się do niego, ale powstrzymał ją stanowczo.
- Bo? - brutalnie pozbawił ją złudzeń - Nawet jeżeli dziecko jest moje, to przecież i tak lepiej, żeby stary się o tym nie dowiedział. To się musi skończyć. Teraz. Zaraz. Natychmiast. Od dzisiaj będziemy szczęśliwą, kochającą się rodzinką, która się wspiera, je razem niedzielne obiadki, krytykuje styl życia sąsiadów i nie krzyżuje się wsobnie. A teraz, jeżeli pozwolisz - wstał, przeciągnął dłonią po włosach i wskazał jej drzwi - Musze położyć się spać jak najszybciej. Jutro zaczynam dzień dużo wcześniej, niż ty... A, i nie zapomnij przekazać moich gratulacji przyszłemu tatusiowi.
Nie czekając na reakcję, pomógł jej wstać. Pchnął ją delikatnie w kierunku wyjścia, uśmiechnął się sztucznie, pomachał na do widzenia i zamknął za nią drzwi od razu, kiedy tylko znalazła się na korytarzu.
Opadł bezwładnie na łózko, klnąc przy tym siarczyście. Tego konkretnego rodzaju komplikacji nigdy nie brał pod uwagę. Zacisnął szczęki i zaklął ponownie. Potem jeszcze raz. I jeszcze. Miał ochotę rozwalić pięścią ścianę, zamiast tego wyłowił z ciemności zarys szafki zawieszonej tuż nad głową. Jeszcze kilka tygodni temu wiedziałby, co ma zrobić, jakie podjąć decyzje, co wybrać kiedy sprawy przybiorą niekorzystny dla niego obrót. Tego przecież chciał. Tego desperacko pragnął. Do tego zmierzał. Z żalem zdał sobie sprawę z tego, że teraz coraz trudniej przychodziło mu myślenie o radykalnych rozwiązaniach i coraz ciężej spoglądało się na szafkę w której trzymał scenariusz zakończenia swojego ziemskiego bytu. Dokładnie też wiedział, dlaczego tak się działo i co było tego przyczyną.
CZYTASZ
sznÓrek (zakończone)
RomanceOpowieść o grze pozorów i nieoczywistym splocie zdarzeń, gdzie nic nie jest takim, jakim się na pierwszy rzut oka wydaje. To historia o parze nastolatków, których los połączył wbrew wszelkim przeciwnościom, oraz na przekór ich własnej woli. On, kapr...