Karolina mała niezwykły dar zamieniania dni wolnych w dni pełne pracy i ku rozpaczy Krzysztofa, to samo uczyniła również z obecnym. Napisała wypracowanie z polskiego, nadrobiła materiał z chemii, zrobiła zadania z matmy, ogarnęła fizykę i wzięła się za malowanie obrazu, który musiała oddać na zaliczenie z kursu rysunku i malarstwa. Krzyś starał się jej nie przeszkadzać i zająć swoimi sprawami, a że jakoś ani na filmy, ani na naukę nie miał ochoty, ściągnął z kołka ulubioną gitarę i zaczął grać. Cieszyła go jej obecność. Nawet kiedy godzinami nie odzywała się ani słowem, wystarczało mu to, że była w zasięgu jego wzroku.
Skończyła późnym wieczorem, kiedy kawa straciła swoje działanie, a zmęczenie dało się we znaki. Zebrał się w sobie, myśląc, że właśnie przyszła chwila na szczerą rozmowę, ale to nie do końca było tym, czego oczekiwała. Od jej pocałunków kręciło mu się w głowie. Wiedział doskonale co oznacza ta bezceremonialność i cholerne ciężko było mu się bezustannie jej opierać. Na pewno byłoby łatwiej, gdyby nie fakt, że zupełnie nie miał nic przeciwko jej ustom, szukającym jego własnych i dłoniom błądzących po jego ciele. Dawał się uwodzić dziewczęcemu urokowi i zatracał bez pamięci w coraz śmielszych pieszczotach. W końcu przestał się opierać.
Złapał ją za rękę i bez słowa zaprowadził do łazienki. Wątpił, żeby ktoś zechciał im przeszkodzić, ale na wszelki wypadek przekręcił klucz. Odwrócił się do niej powoli, a kiedy ich wzrok spotkał się na dłuższą chwilę, wiedział, że nie tylko jego przeszył dreszcz. Przylgnęła do niego tak gwałtownie i mocno, że poczuł każdą wypukłość jej ciała. Złapał ją za pośladki i podniósł do góry, a ona oplotła go nogami w pasie. Posadził ją na marmurowym blacie, nad którym usytuowane było dość sporych rozmiarów lustro. Niecierpliwie wyszarpała mu koszulkę ze spodni, a on odczytując jej intencje, zdjął T-shirt jednym płynnym ruchem i rzucił niedbale gdzieś za siebie. Potem to samo zrobił z jej bluzeczką. Odsunął się nieznacznie i uśmiechnął się do siebie z nieukrywanym zadowoleniem. Przeciągnął palcami po jej szyi, a potem zaczepił palcem o ramiączko stanika i zsunął je bez pytania. To samo zrobił z drugim.
- Zdejmij to - zażądał tonem nie znoszącym sprzeciwu. Widział w lustrze za nią, jak sięga do zapięcia i robi to, o co poprosił.
- Mówiłem ci już, jak cholernie piękne są twoje oczy? - wymamrotał, nie odrywając wzroku od jej nagiego biustu. Roześmiała się szczerze. Wplotła palce w jego włosy i przycisnęła go stanowczo do siebie. Całował jej nabrzmiałe pożądaniem piersi w taki sposób, że zaczęła drżeć, tracąc kontrolę nad płynnością ruchu. Kiedy przestało jej to wystarczać, pozwolił jej przejąć kontrolę. Rozebrała go niecierpliwie, a on pozbył się reszty jej ubrań. Wziął ją na ręce, pocałował i wniósł pod prysznic.
Gorąca woda dodatkowo potęgowała poczucie intymności i pożądania. Bez najmniejszego wahania, intuicyjnie, pieściła go w taki sposób, jakby znała jego ciało od lat. Każdy dotyk był jak natychmiastowe spełnienie jego najskrytszych pragnień, więc niemal od razu zatracił się w przyjemności, jaką mu dawała i odpłynął zupełnie. Tak niewiele trzeba było, żeby nogi ugięły się pod nim, a świat zadrżał w posadach.
- Przepraszam - wymamrotał niewyraźnie z nieukrywanym zażenowaniem. Zacisnął powieki, podniósł głowę wysoko w górę, uśmiechnął się pełen politowania dla samego siebie i westchnął ciężko.
- Wybaczam - roześmiała się. Czuł się jeszcze bardziej zawstydzony, kiedy zauważył iskierki żywego rozbawienia w jej orzechowych oczach. Westchnął znowu i zagarnął ją do siebie. Nie miał najmniejszego zamiaru pozwolić jej kpić z siebie ani chwili dłużej. Pocałował ją znowu, tak jak lubiła, mocno, namiętnie i głęboko. Pieścił jej piersi, przygryzał sutki, błądził palcami po wewnętrznej stronie jej ud do momentu, kiedy zauważył, że wyraźnie się niecierpliwi. Dopiero wtedy postanowił działać bardziej zdecydowanie.
Finezyjnie zaprojektowany prysznic składał się tylko z dwóch przeciwległych, granitowych ścianek. Były one na pozór surowe, niedbale ciosane, pełne drobnych wnęk i wyżłobień. Nigdy wcześniej nie zwrócił uwagi na to, jak praktyczny można zrobić użytek z niecki, która do tej pory służyła mu za zbyt dużą, nieporęczną półkę na kosmetyki. Zrzucił je wszystkie jednym, zdecydowanym ruchem dłoni, a potem uniósł Karolinę w górę i ulokował w rzeczonej niecce, na wysokości swojej klatki piersiowej. Oparł jej stopy o swoje barki i bez żadnych ceremoniałów i proszenia o pozwolenie, zaczął pieścić ją ustami. Drgnęła zaskoczona, słyszał jak łapie oddech, żeby zaprotestować, ale po chwili nie miała już ani siły, ani głowy na wyartykułowanie czegokolwiek poza potęgującymi się z każdą chwilą westchnieniami. Zaufała mu i całkowicie poddała się jego pieszczotom, które doprowadziły ją do tego samego stanu skrajnej euforii, której on sam doświadczał jeszcze chwilę temu.
- O Boże! O Boże! O Boże, o Boże, o Boże... - wyjęczała cicho, zaciskając palce na jego przydługich, mokrych włosach.
Uśmiechnął się z zadowoleniem i przytulił twarz do jej uda, dając jej chwilę na powrót świadomości. Przycisnął ją znowu do siebie, pocałował w rozpalony policzek i postawił w końcu na gorącej posadzce.- Kiedy jesteśmy sami, możesz mnie nazywać po imieniu. Pozwalam ci - uśmiechnął się do niej przekornie i pociągnął za kosmyk mokrych włosów.
Przekrzywiła tylko głowę i popatrzyła na niego kpiąco.- Ja przynajmniej nie przepraszam za coś, za co powinnam ładnie podziękować...
Potem wspięła się na palce, ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała go czule. Krzyś oddał pocałunek, odsuwając się od niej zachowawczo. Wyciągnął z kąta niecki jakiś zagubiony żel pod prysznic, którego nie zdołał zrzucić, umył się, wyszedł i owinął ręcznikiem.- Nie masz ochoty na ciąg dalszy? - zapytała, uśmiechając się zachęcająco. Wyglądała jak Afrodyta, która dopiero co wyszła z morskiej piany. Nawet gdyby chciał skłamać, jego ciało już i tak zdradziło się ze swoimi zamiarami.
- Chcesz się ze mną kochać w KIBLU? - prychnął z takim samym oburzeniem, jak jeszcze niedawno ona sama i popatrzył na nią z góry - Czy ty, Karolino, nie masz w sobie za grosz przyzwoitości? - po czym, słuchając paru soczystych inwektyw pod swoim adresem, unikając lecącej w jego kierunku mokrej gąbki, wyszedł z łazienki i zostawił ją samą. Wysuszył się, ubrał czystą bieliznę i położył w łóżku, czekając na nią z niepokojem. Przecież nie mógł tak po prostu się z nią przespać. To byłoby nie fair. Mógł się założyć, że gdyby znała prawdę, nie zachowywałaby się w ten sposób. Wiedział, że musi jej powiedzieć, ale w jaki, na miłość Boską, sposób miałby to zrobić?
W końcu wyszła z łazienki, ubrana w jego T-shirt, który miał służyć jej za piżamę i bez słowa opadła na poduszkę koło niego. Nie mógł się powstrzymać przed zagarnięciem jej do siebie. Przytuliła się i położyła mu głowę na piersi.
- Dobrze mi z tobą - wyszeptała ledwo dosłyszalnie.
- Wiem, widziałem - rzucił bezczelnie i uśmiechnął się szeroko.
- No, weź przestań! - oburzyła się i pacnęła go w ramię - Przecież dobrze wiesz, o co mi chodzi.
- Wiem - kiwnął głową, zmierzwił jej włosy i pocałował w czoło. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zwyczajnie zabrakło mu odwagi. Milczał więc zrezygnowany, wciągając w płuca zapach jej szamponu do włosów.
- Dobranoc Krzysztofie - mruknęła w jego tors, ułożywszy się na nim wygodnie.
- Dobranoc Karolino - odpowiedział oficjalnie. Postanowił asekuracyjnie nie obnosić się z emocjami, od których aż kipiało jego serce. Wolał nie narażać się na zbędną śmieszność, tak, na wszelki wypadek.
CZYTASZ
sznÓrek (zakończone)
RomanceOpowieść o grze pozorów i nieoczywistym splocie zdarzeń, gdzie nic nie jest takim, jakim się na pierwszy rzut oka wydaje. To historia o parze nastolatków, których los połączył wbrew wszelkim przeciwnościom, oraz na przekór ich własnej woli. On, kapr...