Chapter 21

11.9K 830 144
                                    

Czuł to. Każdym zmysłem, każdym poszczególnym nerwem i synapsą. Wiedział, że to dzisiaj. Choć cholernie pragnął utrzymania statusu quo, bo zdążył się już w tym nowym porządku świata rozgościć na dobre, to miał silne przeczucie, że za niedługo wszystko wywróci się do góry nogami, na wzór tego, co działo się teraz z jego żołądkiem.

Tradycyjnie już, pod nieobecność Karoliny, zasiedlał areał po lewej stronie środkowego biurka, tuż obok skupionej panny "wiem wszystko" - Agaty, ale ignorował uparcie wszelkie próby kontaktu z jej strony. Nie był w nastroju. Karolina co prawda mówiła mu wczoraj, że może spóźnić się na pierwsze lekcje, bo ma zamiar iść do lekarza, ale nie załapał o jakiego lekarza może jej chodzić.

Olśnienie przyszło wraz z jej nieobecnością na polskim, dwie godziny temu. Siedział więc jak na szpilkach, ciągle zerkając w okno wychodzące na szkolny dziedziniec. W końcu zauważył jej rudy płaszcz, majaczący w oddali. Zerwał się na równe nogi i ku zgorszeniu nauczycielki, wybiegł z klasy bez słowa. W tamtej chwili nie obchodziło go nic poza tym, z czym przyjdzie mu się za chwilę zmierzyć. Zbiegał po schodach, jakby się paliło. Wypadł ze szkoły i nie zawracając sobie głowy ścieżkami i chodnikami, maksymalnie skrócił sobie drogę, brnąc po kolana w śniegu środkiem trawnika.

- Ty skończony dupku, ty! - wycedziła przez zaciśnięte zęby i wymierzyła mu siarczysty policzek. Choć na jej twarzy malowała się bezbrzeżna wściekłość, nie mógł przeoczyć śladów niedawnych łez - Jak mogłeś? Po co to wszystko było, co? Zrobiłeś ze mnie kurwę na oczach całej szkoły! Wszyscy wiedzą, że Rostowska daje dupy po pijaku! Widziałeś, że się męczę, że się boję! Widziałeś, jak płaczę! I nie przyszło ci ani na chwilę do głowy, żeby mi powiedzieć o tym, że między nami do niczego nie doszło? Ani na moment, nie miałeś takiego przebłysku, że może choć trochę zainteresuje mnie ten szczegół? Zamilcz! - huknęła, kiedy otworzył usta, żeby się wtrącić - Zszargałeś mi opinię! Zrobiłeś ze mnie pośmiewisko! Jeszcze nigdy, NIGDY nikt mnie tak nie upokorzył!

- Karolina... pozwól mi wyjaśnić... - próbował jej wejść w słowo, ale uderzyła go znowu. Nie miała teraz w sobie nic z tej słodkiej istoty, którą niedawno trzymał zachłannie w swoich objęciach.

- Nie masz pojęcia, jak się czułam, kiedy lekarz mi tłumaczył, że w ciążę nie zachodzi się przez niepokalane poczęcie! Nigdy się tyle wstydu nie najadłam! Nigdy! Mam nadzieję, że twoja dobra zabawa była tego warta!

- A twój zakład ile był wart? - złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Choć próbowała się wyrwać, trzymał mocno - Na ile mnie wyceniłaś? Na żelki, zgrzewkę piwa, czy paczkę gum do żucia? No, co? - roześmiał się, widząc wyraźne zaskoczenie na jej twarzy - Myślałaś, że nie wiem? Że się nigdy nie dowiem? - mówił cicho i spokojnie, ale czuł, że zaczyna drżeć. Nie z zimna, ale z nadmiaru emocji, które nie potrafiły znaleźć ujścia w żaden inny sposób - I ty mi mówisz o upokorzeniu? To nie ja traktuję ludzi jak zabawki. Powiesz mi, co miało się między nami wydarzyć, żebyś wygrała? Randka? Pocałunek? Czy może miałem się w tobie zakochać? Hmm? - zbliżył swoją twarz do jej twarzy tak blisko, że ich czoła prawie stykały się ze sobą - Bez względu na to, o co się założyłaś, możesz być pewna jednego. Wygrałaś. A teraz idź odebrać swoją nagrodę. No dalej! Biegnij! - głos miał zimny jak stal, a jego na pozór spokojne spojrzenie przeszywało ją niemal do bólu.

Rozluźnił wreszcie uścisk i pozwolił jej odsunąć się na odległość kroku tylko po to, żeby wymierzyła mu kolejny policzek. Wyglądał tak, jakby nie robiło to na nim kompletnie żadnego wrażenia, za to ona zdawała się być zupełnie pokonana. Wargi drżały jej niekontrolowanie, a po policzkach zaczęły toczyć się wielkie jak grochy, łzy.
- Skąd w tobie tyle agresji? - uśmiechnął się złośliwie - O co tak naprawdę się wściekasz? O to, że ​ci ​nie powiedziałem​,​ że ​do niczego między nami nie doszło, czy o to, że ​cię wtedy nie przeleciałem?

- Jak ja ciebie, kurwa, nienawidzę! - wysyczała przez zaciśnięte zęby.

- ​Niedawno, pod prysznicem odniosłem zgoła odmienne wrażenie - wypalił bezczelnie, dzielnie znosząc kolejny policzek.

- Pierdol się! - krzyknęła z rozpaczą w głosie. Cofnęła się parę kroków, a potem odwróciła się do niego plecami i zaczęła iść przed siebie z dumnie podniesioną głową, jak gdyby cały incydent nie miał miejsca i jakby nie gubiła teraz łez upokorzenia w szarym, rozjeżdżonym przez koła samochodów, śniegu.

- Trzy - dwa dla ciebie! - rzucił sucho w jej kierunku.

Widział jak drgnęła, ale nie zatrzymała się. Jego ręce drżały do tego stopnia, że chwilę mu zeszło zanim odpalił papierosa. Zaciągnął się mocno, zwalczył ogromną pokusę zapalenia kolejnego, wzruszył ramionami, jakby sam siebie chciał przekonać, że nic go to wszystko nie obeszło i wrócił do szkoły. Wrócił ciałem. Myśli wciąż krążyły wokół jej mokrych od łez policzków i wyrazu takiego zawodu w oczach, którego się nie da wymazać z pamięci. Szczególnie, gdy się jest jego sprawcą.

sznÓrek (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz