Chapter 15

11.9K 825 214
                                    

- Kasa! - matka stanowczo wyciągnęła rękę przed siebie, skutecznie tarasując Karolinie przejście.

- Jaka kasa? - zapytała, udając nieudolnie, że to pytanie ją dziwi, po czym wzdrygnęła się z obrzydzeniem. Od matki znowu czuć było smród alkoholu, zmieszany z dymem najtańszych papierosów. Pomyślała z nadzieją, że skoro pytała wprost, niczego nie udało jej się znaleźć podczas tradycyjnego przeszukania. Nawet nie próbowała sobie przypomnieć, ile to już razy jej uciułane po kryjomu, skrzętnie poukrywane pieniądze, znikały w tajemniczych okolicznościach, a owe zniknięcia pokrywały się ze spontanicznymi libacjami, które z kolei nie zbiegały się z wypłatami zasiłków. Najwidoczniej lata doświadczeń oraz poszukiwań najlepszych kryjówek nie poszły na marne, skoro matka żądała otwarcie, zamiast po prostu sobie wziąć, jak zawsze.

- Sraka! - warknęła wściekle i ani myślała cofnąć wyciągniętej chciwie dłoni - Dobrze wiesz, jaka. Stypendium masz? Masz! A ja opłaty zrobić muszę!

- Opłaty? - skrzywiła się. Gdyby nie była pewna tego, że dostanie w twarz, roześmiała by się w głos - Które?

- Te, które jeszcze nie zostały opłacone - wycedziła przez zęby.

- Czyli które konkretnie? - nie dawała za wygraną, wiedząc, że w chwili obecnej wyjątkowo żadne rachunki nie wisiały jako nieuregulowane. Krzysztof pokrył nawet zaległy czynsz, nie mówiąc o tym, że jakimś cudem dowiedział się o mandacie MZK, który dostała kilka miesięcy temu za jazdę na gapę i również się tym zajął.

- Kurwa dawaj pieniądze i przestań dyskutować! - złapała za plecak Karoliny tak gwałtownie, że zrywając go z jej pleców, rozpruła zamek. Energicznym ruchem wytrząsnęła książki i zeszyty, które bezładnie wypadły na podłogę. Kopnęła je zniecierpliwiona, bo nigdzie nie zauważyła tego, czego tak zapamiętale szukała - Portfel gdzie masz? - zaczęła z coraz większą siłą i wściekłością otwierać co pomniejsze kieszonki plecaka - Gdzie schowałaś? Gdzie to jest! Gadaj do ciężkiej cholery, bo po pysku dostaniesz!

- Nie mam. Musiałam zgubić - kucnęła i zaczęła zgarniać książki na równą stertę. Wiedziała, że portfel był bezpieczny, ponieważ sama, dopiero co, zamykała go na klucz w skrzynce na listy.

- To masz pięć minut, żeby go znaleźć! Opłaty opłatami, ale żreć trzeba! Szukaj!

- Nawet jak znajdę to i tak nie będę miała w nim pieniędzy. Skąd, według ciebie, mam mieć? Całe stypendium wydaję na życie.

- To idź do pracy i zarób!

- Jak niby? Szkołę mam rzucić? Poza tym jestem za młoda i nikt bez doświadczenia mnie do pracy nie weźmie.

- Pod latarnią nikt o wiek nie pyta. O doświadczenie też nie - warknęła wściekle, zupełnie nie licząc się z uczuciami córki.

- Sugerujesz, że powinnam dawać dupy? - jęknęła oburzona.

- Sugeruję, że powinnaś brać za to pieniądze, skoro i tak już dajesz.

- Jak możesz tak mówić! I to do własnego dziecka!

- A mogę! Jak prawda, to mogę! Co ty myślisz? Że my tu wszyscy ślepi? Że sąsiadki nie gadają? Że jak cię twój fagas zgarnia do białej limuzyny z parkingu pod Biedrą, a nie spod domu, to nikt nie zauważy? Co tam z nim w aucie robisz? Wiersze mu czytasz? Jak już się kurwisz, to chociaż skasuj frajera odpowiednio! Może wtedy twoja rodzina będzie miała co jeść!

- A może głowa rodziny zadba w końcu o to, żeby było co do gara włożyć? - słowa matki nie były dla niej niczym nowym, nie mniej jednak sugerowanie, że nadaje się tylko pod latarnię, bolało tak samo dotkliwie za każdym razem.

- Zamknij się, bo pożałujesz! Jakby była robota, to by ojciec poszedł! Ciesz się, że znosi twoją dupę w domu, bo ja bym cię na jego miejscu już dawno na zbity pysk wypierdoliła, niewdzięcznico zasrana. Darmozjadzie ty! Za dobry jest, że cię tu trzyma! Królewna, będzie się rządziła i mówiła, co ojciec ma robić! Patrzcie ją! - ponownie kopnęła stos dopiero co poukładanych na podłodze książek, po czym złapała Karolinę za włosy, podniosła z klęczek i siłą zaprowadziła do lustra - Popatrz na siebie! No popatrz! - wciąż trzymając ją ciasno przy karku za warkocz, zbliżyła jej twarz do lustra - Myślisz, że jak oszukaną firmową sukieneczkę ze szmateksu na siebie wciągniesz, to możesz nosa zadzierać? Że jak udajesz wielką panią, to nią jesteś?! Już ja ci pokażę, kim jesteś! - ryknęła i nie zwalniając uścisku, sięgnęła do szuflady po nożyczki. Bez ceregieli zaczęła ciąć nimi bladoróżowy sweterek córki, nie zważając nawet na to, że przy okazji rani jej ciało i ścina pojedyncze pasma włosów.

Karolina nie broniła się, nie miała siły. Beznadzieja i poczucie pustki obezwładniły ją do tego stopnia, że miała ochotę wyrwać matce nożyczki tylko po to, żeby samodzielnie wbić je sobie w serce. Po jej policzkach bezgłośnie płynęły kaskady łez.

- Tyle jesteś warta, co to ubranko. Gówno! Gołodupcem jesteś i obiecuję ci, że jak zaczęłaś, tak skończysz. Kto się kurwą urodził, kanarkiem nie zdechnie. I na żadne studia cię nie puszczę, a już na pewno nie na takie, gdzie się będziesz w glinie babrać i Da Vinci udawać! Do roboty! Do szmaty, albo do burdelu! Tylko do tego się nadajesz!

Rzuciła w rozdygotaną Karolinę nożyczkami, których jeszcze chwilę temu tak zapamiętale używała. Przetarła usta wierzchem dłoni, patrząc na córkę na wpół z pogardą, na wpół z odrazą. Odwróciła się do niej plecami i jak gdyby nigdy nic znikła w kuchni. Karolina machinalnie podniosła nożyczki i obracając je w drżących palcach, próbowała złapać oddech, którego jej brakowało. Z trudem podniosła głowę i raz jeszcze spojrzała w lustro. Zobaczyła w nim kogoś, kim nie chciała być. Obraz siebie, który skrzętnie ukrywała i trzymała pod kluczem, jak trupa w szafie. Widziała jedynie ofiarę losu. Biedaka. Margines.

Patrzyła na poruszającą się rytmicznie, wyzierającą przez wycięte dziury w swetrze, bladą klatkę piersiową. Na plamę krwi pod lewą piersią, która powiększała się dość szybko. Na swoje czerwone, zaszklone oczy i policzki brudne od rozmazanego, mokrego tuszu do rzęs. Nie chciała tak żyć. Już nie mogła, nie potrafiła. Obiecała sobie kiedyś, że będzie inaczej i sama na to zapracuje. Ciężko jej było ze świadomością, że idąc do łóżka z Krzysztofem, być może właśnie zaprzepaściła swoją szansę na jakiekolwiek godne życie. Nigdy wcześniej nie była na siebie bardziej wściekła.


sznÓrek (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz