Chapter 8

12K 836 283
                                    

- Masz, to dla ciebie - powiedział cicho. Korzystając z tego, że na chwilę zostali sami w szatni, dyskretnie podał jej małe zawiniątko. Wzięła je nieśmiało w dłonie i zerknęła ciekawie do środka.

- Telefon? Oszalałeś? Nie mogę tego przyjąć! - machinalnie chciała oddać prezent, ale Krzyś odsunął się.

- Jest twój - powtórzył spokojnie - Pomyślałem, że może mi się przydać jakiś bezpośredni kontakt do ciebie, gdybym, wiesz, potrzebował jakiejś nadplanowej pomocy, poza ramowymi godzinami. Płatnej oczywiście - dodał szybko.

- Wydawało mi się, że szukasz korepetytora, a nie niańki - zmarszczyła brwi i skrzywiła się sceptycznie - Nie mogę Krzysiu, nie stać mnie.

- Potraktuj to, jak zaliczkę - potrząsnął głową na znak, że nie przyjmie prezentu z powrotem - Jest już gotowy do użytku, karta zarejestrowana na mnie. Masz tam zapisany mój numer, parę słowników, świetne aplikacje do nauki. I nielimitowany dostęp do Internetu - dodał zachęcająco

- Nie będziesz musiała biegać do biblioteki, żeby korzystać z wiki i gugla. No, nie rób takiej miny! W sumie to daję ci go głównie dla mojej wygody. Poza tym, to jest stary model, mam już nowszy. Po co ma mi zalegać w szufladzie, skoro może jeszcze dobrze posłużyć tobie? Wystarczy tylko włączyć i...

Nie dokończył. Znajome głosy kolegów z klasy sprawiły, że uznał rozmowę za zakończoną. Położył jej dłoń na ramieniu, odwrócił się na pięcie i wyszedł z szatni pogwizdując. Karolina stała przez chwilę, obracając niepewnie w dłoniach nieoczekiwany podarunek. Z wahaniem wyciągnęła telefon z pudełka i westchnęła. Znowu ją okłamał. Stary model, dobre sobie. Okazało się, że została niechcący posiadaczką jednego z najnowszych model iPhone Apple. W dodatku w kolorze pudrowego różu.

- Nie mogę tego przyjąć - dogoniła go i zrównała się z nim krokiem, starając się dyskretnie wcisnąć zawiniątko na powrót w jego dłonie - Powiedziałeś, że to twój stary telefon!

- Wszystko się zgadza - mruknął, nawet na nią nie zerkając. Szli koło siebie korytarzem w stronę klasy matematycznej i wyglądali co najmniej podejrzanie - To JEST mój stary telefon. Kupiłem go wczoraj po południu. A zaraz po tym kupiłem drugi. Ten - wyciągnął swój telefon z kieszeni i pomachał jej nim przed oczami.

- Oszalałeś? Ile on kosztował? Nie będę wstanie ci za niego zapłacić. Korepetycjami na niego nie zarobię! Nie będziesz potrzebował AŻ tylu godzin, poza tym miałam zamiar wydać moje pieniądze na nieco przyziemniejsze rzeczy. Widzisz, my musimy jeść, mieć prąd, wodę...

- Spoko, tym też już się zająłem - mrugnął do niej, zamykając jej palce szczelniej na pudełeczku, które ciągle starała się wcisnąć mu z powrotem.

- Co to znaczy "zająłem się"? Krzysztof! No gadaj! - zażądała, ale Krzyś włożył słuchawki w uszy i postukał znacząco w jedną z nich, oznajmiając tym samym, że rozmowę uważa za definitywnie zakończoną.

***

Wkrótce okazało się, że kiedy Krzyś mówił, że zajął się wszystkim, miał na myśli naprawdę wszystko. Opłacił jej obiady na stołówce, kartę miejską, resztę komitetu, radę rodziców, składki klasowe, wycieczki i doładował telefon. Nie zapomniał też o przedszkolu małego, jego posiłkach, zajęciach dodatkowych. Wszystko, dosłownie wszystko, co w kwestii materialnej spędzało jej sen z powiek, zostało rozwiązane w ciągu kilku chwil. Z jednej strony czuła się zobowiązana, mając pełną świadomość, że nie będzie w stanie oddać mu tych pieniędzy, z drugiej – nigdy nie było jej tak lekko i beztrosko, jak teraz.

Dzięki temu, że Krzyś wykupił Młodemu ful pakiet zajęć dodatkowych, miała więcej czasu dla siebie i mogła spożytkować go tak, jak chciała. Bez wyrzutów sumienia, bez żalu, bez wewnętrznego głosu odpowiadającego jej, że z powodu nauki zaniedbuje brata. Umówiła się z Krzysiem, że przyjedzie po nich, jak tylko skończy się angielski Jakuba. Siedziała teraz w cukierni, nieopodal przedszkola, mając przed sobą opasłe tomiszcze chemii organicznej. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów nie potrafiła się skupić na nauce. Akurat teraz, akurat, kiedy nie musiała zajmować się Młodym, ani niańczyć Krzysztofa, nie potrafiła w ogóle myśleć o obowiązkach.

Po pół godzinie heroicznej walki samej ze sobą, poddała się. Pociągnęła solidny łyk kawy z cynamonem, zagryzła szarlotką, i westchnęła. Pierwsze oznaki normalności. Pierwsze ciastko i kawa, które zamówiła bez wyrzutów sumienia i wyliczania, czy jeżeli to zrobi, starczy jej na coś innego. Wyjęła z kieszeni płaszcza telefon i weszła na Facebookowy profil Krzysia. Dziwny dreszcz przebiegł jej po plecach na widok zdjęcia, ukazującego bardzo przenikliwe, elektryzujące spojrzenie przepastnych źrenic, wbite prosto w obiektyw. Kadru, gdzie podniesione w górę ręce, przypominały dość dobrze znany, poddańczy gest. Męskich dłoni, szczupłych palców wplątanych burzę zwichrzonych, gęstych włosów. Twarzy zastygłej w grymasie ni to rozbawienia, ni zażenowania. Zatrzymanej sceny, która ją fascynowała i historii, której była ciekawa. Zastanawiała się, kto stał po drugiej stronie obiektywu i kim był dla niego. Wydawało jej się, że Krzysztof na zdjęciu, był zupełnie inną osobą od tej, którą do tej pory poznała. Tamten Krzyś był beztroski, spokojny, bez śladu tego mroku, który był tak dla niego charakterystyczny, który prawie go definiował i wzbudzał w niej wewnętrzny niepokój. Nawet zwykły nadruk na jego koszulce niósł ze sobą jakieś złowrogie przesłanie, które było dla niej niczym mroczna wróżba. Było to zdjęcie, zawieszonej na ogrodzeniu z metalowej siatki, żółtej, prostokątnej tabliczki ostrzegawczej, na której białymi literami napisane było: "Play at your own risk". W punkt - burknęła sama do siebie i podskoczyła przerażona, bo czyjaś dłoń bez ostrzeżenia spoczęła na jej ramieniu.

- Tęsknisz? - to Krzyś, spoglądając ciekawie w ekran jej telefonu, uśmiechał się szeroko z nieukrywanym zadowoleniem. Nie odpowiedziała. Czuła jak jej policzki zaczynają płonąć żywym ogniem. Szybko wsunęła telefon na powrót do kieszeni i mając nadzieję na rozluźnienie ściśniętego gardła, zrobiła kolejny łyk kawy.

- Za dziesięć minut kończą się zajęcia - spojrzał znacząco na zegarek i jakby zapominając zupełnie, że przed chwilą przyłapał ją na jawnym stalkingu, opadł na krzesło na przeciwko niej. Wyglądał zupełnie inaczej, niż na swoim zdjęciu profilowym. Dwudniowy, gęsty zarost pokrywał jego policzki, dzięki temu rysy jego twarzy wyostrzyły się, a mocny kontur szczęk stał się bardziej widoczny. Zrozumiała. Zdjęcie przedstawiało chłopca, przed nią natomiast siedział doskonały wręcz pod względem fizycznym, dojrzały mężczyzna.

Mężczyzna ów machnął ręką w stronę kelnerki, wskazał na kartę dań i pomógł Karolinie wstać i ubrać płaszcz. Zrozumiała, że zapłacił za nią, nie miała jednak siły kłócić się z nim o to. Nauczona doświadczeniem wiedziała już, że to i tak do niczego nie doprowadzi. Ciężko jej było przyznać się do tego nawet przed sobą samą, ale mogłaby do tego przywyknąć. Do nie zamartwiania się o zapewnienie bratu i sobie podstawowych potrzeb, do beztroski, do nieplanowania wszystkich wydatków dwa miesiące w przód. Niemal fizycznie odczuwała lekkość ducha, po tym jak Krzysztof dzień po dniu zdejmował z jej barków ciężar związany z przedwczesną, wymuszoną dorosłością. Chcąc nie chcąc musiała przyznać, że była mu za to wdzięczna.

- Słuchaj... - zagadnęła nieśmiało - Masz jakieś plany na tę sobotę?

- Do tej pory nie miałem, ale coś mi mówi, że zaraz się to zmieni - uśmiechnął się do niej zawadiacko.

- Jest zamknięta impreza w Epicentrum. Judith robi tam swoją osiemnastkę. Wiem, że za nią nie przepadasz, ale może mógłbyś iść ze mną, wiesz, jako osoba towarzysząca?

- Mógłbym, skoro wszyscy inni ci odmówili - wzruszył ramionami i spojrzał na nią z udawanym współczuciem.

- Nikogo innego nie pytałam - burknęła, jakby trochę zawstydzona.

- W takim razie z najwyższą przyjemnością dotrzymam ci towarzystwa - podał jej ramię, a kiedy poczuł dotyk jej drobnej dłoni, uśmiechnął się szeroko - Chociaż mogłaś mi wcześniej powiedzieć, że ci się podobam. Ustalilibyśmy niższą kwotę za korepetycje.

- Zawsze jeszcze mogę iść sama, a ty poszukać sobie nowego nauczyciela. Nic straconego - uśmiechnęła się równie szeroko, ale sztuczność tego uśmiechu tak raziła w oczy, że dla własnego bezpieczeństwa postanowił zrezygnować z drążenia tematu.

sznÓrek (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz