,,Opowieść tebańska" to książka, o której dowiedziałam się całkowicie przypadkowo, jej promocja praktycznie nie istniała. Sięgnęłam po nią z dużą ciekawością, ponieważ nie miałam jeszcze okazji czytać żadnej reinterpretacji mitu o Edypie.
Podobnie jak w przypadku wcześniejszej książki Stabryły, czyli ,,Klątwy Pelopidów", autor podjął się tu przedstawienia całego mitu związanego z rodem Labdakidów, począwszy od króla Edypa, poprzez dzieje jego dzieci i wnuków. Akcja w dużej mierze jest oparta na klasycznych greckich tragediach, takich jak ,,Król Edyp", ,,Antygona" i ,,Siedmiu przeciw Tebom". W przeciwieństwie do poprzednich książek tego autora udział bogów oraz zdarzeń nadprzyrodzonych jest tu stosunkowo mały.
W porównaniu do ,,Klątwy Pelopidów" czy nawet ,,Tezeidy" ta książka wypada niestety bardzo blado. Może to kwestia samego mitu, który nie jest tak burzliwy i pełen namiętności (ale nie wiem – dlatego jestem bardzo ciekawa np. ,,Children of Jocasta" Natalie Haynes), ale całość była bardzo sucha, pozbawiona jakiegokolwiek podbudowania czy ukazania mitu inaczej niż przez kolejne działania zmierzające do celu – nie poczytamy tu o rozterkach Edypa związanego z kazirodztwem, rozpaczy Hajmona po stracie Antygony czy żałobie Ismeny. Nie ma w ogóle opisów emocji, jedynie dość patetyczne wypowiedzi postaci, ciężko scharakteryzować jakąkolwiek postać i współodczuwać z nimi, odczuwać dramatyzm tych wszystkich (przecież naprawdę potwornych) wydarzeń. Autor od czasu do czasu stara się wyjaśniać jakieś mniej logiczne zdarzenia z mitologii (np. dlaczego ,,nagrodą" dla młodego chłopaka ma być ślub z o wiele starszą kobietą), ale większość zostawia własnemu biegowi, brak tu jakiejś myśli przewodniej, głównego wątku. Najbardziej pod tym względem rozczarowująca jest końcówka opowiadająca o Tersandrosie, wnuku Edypa – mamy tu szereg postaci, których historie są streszczane i które odwracają uwagę od historii, którą można by świetnie opisać: przecież Tersandros ostatecznie odzyskuje Teby i nie pada ofiarą klątwy rodowej.
Nie jest to książka całkowicie zła. Podobał mi się sam pomysł na zebranie tych mitów w jedno i moim zdaniem jeśli ktoś chciałby poznać dzieje rodziny Edypa, a nie czuje się na siłach do czytania Sofoklesa, to ,,Opowieść tebańska" to przyjemny, zgodny z mitologią zamiennik, napisany dość lekko i prosto. Podobała mi się też część ,,Wojna", opowiadająca o konflikcie Polinejkesa i Eteoklesa – autor odszedł tu od znanego z mitologii schematu złego uciekiniera i dobrego prawowitego dziedzica, a sam Polinejkes wydawał mi się najżywszą i najciekawszą postacią (dla śmiechu mówię, że to taki ,,bad boy" w starożytności). Można przeczytać, ale bez nastawiania się na coś wyjątkowego.
Ocena: 5/10
Cytat godny uwagi:
,, (...) tylko zmarli nie czują gniewu ani bólu."
Ps. Zapraszam na nowy rozdział moich ,,Greków" :)
CZYTASZ
Mitologiczny shitpost
RandomShitpost stanowiący zbiór dodatków do moich prac mitologicznych, głównie ,,Greków i Trojan", ale mogą znaleźć się też nawiązania do innych tekstów i mitów. Ciekawostki, moje teorie, a także memy, bo czasem trzeba się uśmiechnąć :)