Grecy i Trojanie - Dionizos i Ariadna

85 11 46
                                    


Gdy ranek rozpoczął się na dobre, Afrodyta zerwała się z łóżka i wezwała swoje charyty, aby pomogły jej się ubrać. Tym razem wszystko musiało odbyć się bardzo pośpiesznie, toteż kazała im tylko uczesać swe włosy, aby swobodnie opadały na ramiona, i lekko posypać złotym pyłkiem rzęsy. Założyła klasyczną białą suknię zdobioną srebrnymi plamkami. I tak nawet w stroju żebraczki wyglądałaby zjawiskowo.

Wkrótce weszła do komnaty Dionizosa. Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że wprawdzie jest ze swoją żoną, ale oboje w pełnych ubraniach siedzą na łóżku. Nie krępowała się takimi rzeczami, ale Dionizos był tym z bogów, do którego żywiła jakąś sympatię, był w końcu wnukiem jej córki, i nie widziała powodu, żeby go upokarzać, tak jak ostatnio nieszczęsnego Apolla.

— Witajcie — przywitała się uprzejmie. — Możemy zamienić kilka słów?

— Ależ oczywiście, droga Afrodyto, proszę, usiądź sobie — odpowiedział Dionizos i wskazał jej miejsce na krześle.

— Potrzebuję twojej pomocy — wyjaśniła bogini i usiadła. — Znasz Deifobosa, syna Priama?

— Znam. Zawsze hojnie mnie chwali wypijaniem zbyt wielkiej ilości wina, ale następnego dnia mnie przeklina i wyzywa — wyjaśniał z rozbrajającą szczerością Dionizos.

Ariadna zaśmiała się i złapała boga za rękę. Pewnie słyszała tego typu historie miliard razy, ale wszystko, co wychodziło z ust Dionizosa i tak było dla niej czarujące i zabawne. Przed pogodzeniem się z Aresem, Afrodyta zazdrościła im takiej miłości i dobrania. Teraz czuła tylko ciepło na sercu.

— To masz okazję do zemsty — wróciła do przerwanego tematu. — Jakiś czas temu poślubił Helenę ze Sparty. Nie jest z tego powodu szczęśliwa, bo on jest... bardzo brutalny w alkowie. Zresztą, pewnie o tym wiesz, w końcu jesteś bogiem rozpusty.

Dionizos chyba nie zrozumiał jej sugestii, bo uniósł brew, a potem przyciągnął do swojego boku Ariadnę.

— Mnie w to nie mieszaj. Ja teraz uprawiam rozpustę tylko z moją piękną małżonką.

Ariadna zaczerwieniła się i schowała twarz na jego ramieniu, ale wystające zza męża, świecące oczy wskazywały na to, że jest zadowolona.

,,Ciekawe, czy to moja obecność tak działa na ludzi i bogów" zastanowiła się Afrodyta. ,,Ale co ja wyprawiam, nie ma czasu na takie dumania" upomniała się i powiedziała na głośno:

— Nie o to chodzi! Chciałabym, żebyś... dopilnował, aby Deifobos przestał nawet myśleć o takich sprawach. Przynajmniej na jakiś czas.

Dionizos przerwał zabawę włosami żony i zerknął na nią podejrzliwie.

— Chcesz rozdzielić go z Heleną? Przecież mówiłaś...

Afrodyta westchnęła. Już raz musiała przyznać się do błędu przed śmiertelniczką, ale nie miała zamiaru robić tego zbyt często. Ale skoro to wszystko ma zakończyć się powrotem Heleny do Menelaosa, czy nie lepiej, żeby wszyscy wiedzieli, że to ona do tego doprowadziła?

— Zrozumiałam, że się pomyliłam... Helena nie powinna przebywać w Troi. Chcę, żeby wróciła do Menelaosa — przyznała ze wstydem.

— Ja już z tego nic nie rozumiem, Afrodyto. — Dionizos pokręcił głową.

— Ależ kochany! — zawołała Ariadna i pociągnęła go za rękaw. — Dlaczego by nie uratować biednej kobiety od zwyrodnialca? Widziałam tę Helenę raz na Krecie, sprawiała wrażenie dobrej i uczciwej... — Nagle córka Minosa klasnęła w ręce. — Przecież Menelaos to wnuk mojego rodzonego brata. Uważam, że należy zrobić dla niego coś dobrego — poprosiła łagodnie. W jej oczach widać było lekki smutek. Najwidoczniej nie potrafiła sobie wybaczyć, że żyje w radości na Olimpie, a większość jej rodzeństwa skończyła w dramatyczny sposób.

— To jest bardzo dobre rozumowanie! — poparła ją Afrodyta.

— Niech będzie, nie potrafię ci się sprzeciwić — westchnął Dionizos i pogłaskał Ariadnę po głowie. — Za chwilę popęd Deifobosa będzie na poziomie osiemdziesięcioletniego starca.

— I to jest to, co chciałam usłyszeć — uśmiechnęła się Afrodyta i powstała. — Dziękuję wam — zakończyła i powoli wyszła.

Zanim zdążyła wyjść z komnaty, usłyszała jak Ariadna szepcze z czułością do męża:

— Jesteś taki dobry i kochany. Wiedziałam, że zawsze robisz to, co najlepsze.

— Nie jestem aż taki dobry. Tylko w twoich oczach — odparł Dionizos, sadzając ją sobie na kolanach.

— Ale ja cię kocham. A kiedy się kogoś kocha, widzi się go najjaśniej — stwierdziła Ariadna i wzięła jego twarz w dłonie.

Afrodyta zaśmiała się i zamknęła drzwi.

Moim marzeniem było, żeby wrzucić gdzieś scenę z Dionizosem i Ariadnę, ponieważ uwielbiam tę parę, ale wiem, że nie powinno się wrzucać do głównej fabuły postaci kompletnie wyrwanych z kontekstu, więc napisałam ją dla samej siebie i wrzuciłam tutaj

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Moim marzeniem było, żeby wrzucić gdzieś scenę z Dionizosem i Ariadnę, ponieważ uwielbiam tę parę, ale wiem, że nie powinno się wrzucać do głównej fabuły postaci kompletnie wyrwanych z kontekstu, więc napisałam ją dla samej siebie i wrzuciłam tutaj. Mam nadzieję, że chociaż trochę umili Wam dzień ;)

Od jakichś dwóch lat planuję napisać osobnego shota/short story o tej parze i naprawdę chciałabym to wprowadzić w życie, więc jeśli ktoś chce mnie kopnąć w tyłek/pogłaskać po główce/zmotywować w jakikolwiek inny sposób, to tu jest na to miejsce.



Ps. Jeśli ktoś tu czyta ,,Czarownicę znad Bełdan", to w sobotę wleciał rozdział.

Mitologiczny shitpostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz