Mitologiczne recenzje - Jennifer Saint ,,Ariadna"

43 5 0
                                    


,,Ariadna" to jedna z książek, na których wydanie najbardziej czekałam, i z zaparciem śledziłam informacje, kiedy pojawi się w Polsce. Jednak kiedy już udało mi się ją zdobyć, dość długo zbierałam się z jej przeczytaniem. Przyznam szczerze: bałam się powtórki z ,,Tysiąca okrętów", że znowu sama siebie nastawiłam na fajerwerki, a dostanę przeciętniaka. Na szczęście, było znacznie lepiej, chociaż też nie obyło się bez zgrzytów.


Fabuła jest znana z mitologii, ale pozwolę sobie ją przypomnieć. Ariadnę poznajemy jako młodą księżniczkę Krety, żyjącą u boku despotycznego ojca, nieobecnej myślami matki, ze świadomością, że jeden z jej braci jest krwiożerczym półczłowiekiem, półbykiem. Jedynie Ariadna widzi w Asterionie/Minotaurze czującą istotę i zastanawia się, czy istniałaby szansa na jego ocalenie. Jednak gdy na wyspę przybywa młody książę Tezeusz, mający zostać złożony w ofierze Minotaurowi, spragniona bliskości i ucieczki od rodziny Ariadna postanawia pomóc mu pokonać jej brata.

Mimo że mam do tej książki trochę uwag, to jako całość oceniam ją wysoko, szczególnie niejako pierwszą połowę. Jest to przykład retellingu, który naprawdę mi odpowiada – wykorzystuje się postacie i zdarzenia z mitologii, ale jednocześnie pokazuje się je z inną głębią, z bardziej współczesnym, psychologicznym podejściem. Autorka próbuje odpowiedzieć na pytania, dlaczego Ariadna zdecydowała się zdradzić swoją ojczyznę i skazać na śmierć brata, jak Pazyfae zareagowała na uwięzienie jej dziecka, czy co właściwie stało się powodem samobójstwa Fedry. Atmosfera w pałacu na Krecie została opisana przejmująco. W pełni rozumiałam rozterki Ariadny, jej ból, smutek, pragnienie niezależności, ale też poczucie bycia stłamszoną. Mimo że dobrze znam ten mit, z ciekawością przewracałam strony, żeby zobaczyć, jak Jennifer Saint ukaże kolejne wydarzenia. Do tego całość jest napisana naprawdę pięknym, bardzo plastycznym językiem, chociaż niestety od czasu do czasu zdarzały się błędy oraz wyrażenia w rodzaju ,,zatkało mnie" czy ,,klaustrofobia", które trochę niszczyły starożytny klimat.

Ariadna przedstawiona przez Saint jest postacią, którą przez większość czasu rozumiałam i jak najbardziej wierzyłam w jej drogę i rozwój. Nie jest to typowa zadziorna bohaterka feministycznej reinterpretacji, która cały czas walczy o swoje. Przez większość czasu jest postacią delikatną, wrażliwą i nieśmiałą, która widzi wady swojego świata i chciałaby z nimi walczyć, ale nie do końca umie. Dużą rolę odgrywa też wątek jej nieszczęśliwego dzieciństwa i odrzucenia przez rodziców, co przenosi się na jej dalsze życie i sprawia, że Ariadna przez cały czas dąży głównie do spokoju, do miłości, do tworzenia więzi z drugim człowiekiem. Zupełnie inna jest jej siostra Fedra, która wydaje się wręcz ucieleśnieniem tego, jak wyobrażamy sobie postać z tego typu książki – od dzieciństwa jest zbuntowana i uparta, świetnie odnajduje się w polityce, nie zaznaje szczęścia w małżeństwie ani spełnienia w macierzyństwie. Autorka sporo miejsca poświęciła jej rozterkom związanym z nastawieniem do Tezeusza i temu, jak sama nie rozumiała, czemu nie umie pokochać ich dzieci. Mimo że siostry bardzo się różnią i wybierają inne drogi, to ostatecznie ich los układa się zaskakująco podobnie i składa się na przesłanie, że kobieca solidarność jest czymś niezwykle cennym i istotnym. Ciekawie wypada też ich matka Pazyfae, która nie jest złą osobą, ale dręczona przez przeszłość i wykorzystana przez bogów popada w marazm i nieświadomie przyczynia się do poczucia odtrącenia córek.

Niestety, jest też sporo rzeczy, które psuły mi przyjemność z lektury, zwłaszcza w drugiej połowie. Przede wszystkim, jak przy książkach o wojnie trojańskiej narzekałam na skrótowość, tak tutaj mam wrażenie, że całość została za bardzo rozwleczona. Mit o Ariadnie i Tezeuszu, nawet uwzględniając dodatkowe wątki, nie jest specjalnie długi i rozumiem, że trzeba było go ,,nadbudować", ale w moim odczuciu autorka wybrała nie te elementy, które budziły ciekawość. Chętnie poczytałabym jeszcze więcej o życiu Ariadny na Krecie, a potem Naksos, o rozterkach macierzyńskich Fedry czy jej relacji z Hipolitem, ale zamiast tego dostałam powtarzające się opisy i zbitek scen, które były ogromnie rozwleczone, a ważny byłby w nich pojedynczy dialog. Przeszkadzało mi też to, że narracja Fedry i Ariadny prowadzona jest praktycznie w ten sam sposób, nawet gdy jedna z nich jest dzieckiem. Nie do końca podoba mi się też to, że w tej wersji to Dedal wymyśla podstęp z nicią. Ariadna to tak naprawdę ważna postać w feministycznej interpretacji mitów i jej nić można odczytywać jako podążanie własną drogą i chęć kształtowania swojego losu, nawet gdy ma się do czynienia typowo ,,kobiece" narzędzia, więc ta zmiana nie przypadła mi do gustu.

Mam też duży problem z drugą połową książki, która była dla mnie męcząca i trochę irytująca (uwaga, będą spoilery). Właściwie wtedy wątek Fedry ciekawił mnie bardziej niż Ariadny. Spotkałam się z opinią, że ta powieść ukazuje agresywny feminizm. Nie zgodzę się z tym, bo chociaż nacisk na udręczenie kobiet przez mężczyzn jest duży, to są tu też zupełnie pozytywni męscy bohaterowie, jak Radamantys czy Hipolit, a autorka przez wzmianki o Herze zwraca uwagę, że kobiety również potrafią być okrutne dla kobiet. Całość jest bazowana na dwóch siostrach, które mają kompletnie inne podejścia do życia i kobiecości, więc też nie widzę tu jakichś szkodliwych wzorców. Dla mnie większym problemem jest zrobienie z Ariadny niejako męczennicy, której wszędzie jest źle, przez co w pewnym momencie przestałam czuć emocje z lektury, skoro wiedziałam, że i tak zaraz wszystko się rozwali. Ogółem mit o Ariadnie należy do bardziej przeze mnie lubianych i zawsze uważałam ją i Dionizosa za przykład takiej pięknej, wszechogarniającej miłości, ale starałam się być otwarta na wizję autorki. Tylko że niespecjalnie mnie ona przekonała. Dionizos miał ciekawe momenty związane z tym, że jednocześnie był bogiem, ale pokochał śmiertelników i musiał liczyć się z tym, że kiedyś utraci swoją rodzinę, ale było ich za mało, a od pewnego momentu zaczął przypominać jakiegoś złoczyńcę z kreskówki. Dla mnie osobiście ta powieść powinna skończyć się na śmierci Fedry i pocieszeniu Ariadny przez jej nową rodzinę, bo ostatnia część była już przesadzona z ciągłym pokazywaniem, jak to Dionizos lekceważy Ariadnę, a na nią spadają wszystkie cierpienia świata. Zirytowało mnie też to, że w zakończeniu bohaterka praktycznie skazała swoje dzieci na takie samo dzieciństwo, jakie sama prowadziła, i że zamiast porozmawiać ze swoim mężem, to potrafiła się tylko boczyć. Mimo że lubię takie bardziej pro-kobiece wersje historii, które w najbardziej znanym odczytaniu skupiały się na mężczyznach, to stwierdzam, że trochę przeszkadza mi w nich pokazywanie płci pięknej jako tych wiecznie uciemiężonych i cierpiących. Chciałabym przeczytać taki feministyczny retelling, gdzie bohaterka walczy do końca i w końcu udaje jej się w pełni wyzwolić, gdzie znajduje ludzi, którzy ją wspierają. Myślę, że mit o Ariadnie świetnie się do tego nadawał, bo przed ,,Ariadną" poczytałam sobie kilka tekstów naukowych na ten temat, i wiele z nich podkreśla, że właśnie ta bohaterka mogła odgrywać ogromną rolę w kulcie Dionizosa i że ich związek nie jest wrogi feministkom, tylko pokazuje, jak Ariadna z porzuconej księżniczki staje się silną boginią, która razem z mężem wpływa na płodność ziemi i jest w końcu siłą sprawczą. Wiem, że każdy ma prawo do swojej interpretacji, ale ta jest jednak dla mnie ciekawsza niż kolejna historia o tym, jak to główna bohaterka bez przerwy robi za dziewczynkę do bicia.

Nie jest to idealna pozycja. Jeśli chodzi o mit o Ariadnie, zdecydowanie bardziej polecam polską ,,Panią Labiryntu". Jednak w ostateczności bardzo dobrze spędziłam czas z tą książką i uważam, że ma w sobie sporo wartości i refleksji. Jeśli lubicie mitologię, myślę, że warto zapoznać się z tym tekstem, także dlatego, że jest pięknie wydany 😉 I mam nadzieję, że ,,Elektra" tej autorki też zostanie u nad wydana, bo mam wrażenie, że podział narracji pomiędzy skłócone matkę i córkę może nadać więcej niuansów i wielowymiarowości, których brak zirytował mnie w ,,Ariadnie".


Ocena: 8/10

Cytat godny uwagi:

,,To kobiety, zawsze kobiety płaciły najwyższą cenę, niezależnie od tego, czy chodziło o księżniczki, czy o bezradne służki."



Ps. Zapraszam też do nowego rozdziału ,,Greków i Trojan" :)

Mitologiczny shitpostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz