Rozdział 8

740 17 8
                                    


Gdy leżałam na łóżku, ciepłe promienie słońca opatulały przyjemnie moją twarz. Wsłuchiwałam się w śpiew ptaków dochodzący z otwartego okna, próbując za wszelką cenę, choć odrobinę się odstresować. Już dziś miałam się spotkać z Michaelem.

Tak naprawdę, dopiero w tamtej chwili zdałam sobie sprawę z tego, że przecież nie znałam człowieka, z którym miałam się dziś spotkać. Nie wiedziałam kim tak naprawdę był i jakie miał wobec mnie zamiary. Te wszystkie myśli zaczęły mnie powoli przytłaczać. Westchnęłam i przymknęłam na moment oczy, jednak mój spokój nie trwał zbyt długo, bo po chwili do mojego pokoju wparowała Sofia. Na jej policzkach zauważyłam cienkie stróżki łez. Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi i podeszła do mojego łóżka.

–Co się stało? –zapytałam i wstałam do pozycji siedzącej. Młodsza siostra położyła głowę na moich kolanach. Automatycznie położyłam dłoń na jej włosach i zaczęłam ją głaskać po głowie. Sofia na moje słowa pociągnęła nosem.

–Jest okropna –odezwała się cicho. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się kogo miała na myśli.

–Kto?

–Mama. Nie pozwoliła mi iść do Anny. Powiedziała, że Bortolo ma imieniny i jego żona wydaje przyjęcie –oznajmiła. W tamtym momencie moje serce zabiło mocniej. Nie mogłam jechać na żadne imieniny. Byłam dzisiaj umówiona z Michaelem.

–To spotkasz się z nią jutro –powiedziałam i wzruszyłam ramionami. Dziewczyna zerwała się z miejsca i usiadła naprzeciwko mnie.

–Nic nie rozumiesz. Jutro jej kuzyn już wyjeżdża!

–Ojej –powiedziałam cicho pod nosem, bo na moment aż nie wiedziałam co miałam powiedzieć. –Sofia... czy ty i ten chłopak...

–Spodobał mi się. Bardzo. Widziałam się z nim ostatni raz w poprzednie wakacje. 

–Musisz zrozumieć też mamę. Pewnie będzie jej raźniej, jeśli pojedziesz razem z nią. Poza tym dobrze wiesz, że nie wolno ci się spotykać z chłopakami –w tamtym momencie czułam się jak zwykła hipokrytka, ale próbowałam ją jakoś przekonać. Jeszcze ponad tydzień temu była zła o to, że nie może wychodzić na różne przyjęcia, a dzisiaj płacze, bo matka każe jej z sobą tam pojechać.

–Będziesz tam ty i Olimpia. Ja nie jestem tam do niczego potrzebna –westchnęła ignorując drugą część mojej wypowiedzi.

–Ja nie jadę. Źle się czuję –skłamałam. Sofia popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem. Nie wyglądała na zbytnio przekonaną. –Serio. Przed momentem wymiotowałam.

–O fuj –siostra odskoczyła ode mnie i wstała z łóżka. –Możesz mieć jakiegoś wirusa. Jeszcze mnie zarazisz –przewróciłam oczami na jej reakcję. Była niesamowicie irytująca.

–Ta... –odparłam z przekąsem. –Powiedz mamie, że jestem chora. Siostra patrzyła się na mnie przez kilka sekund, aż wreszcie westchnęła.

–Okej... –powiedziała z ponurą miną i poszła w stronę drzwi. Po chwili, ją zawołałam. Gdyby wszyscy pojechali na imieniny do państwa Giambrone, to byłoby mi o wiele łatwiej wymknąć się z domu.

–Sofia! –blondynka popatrzyła się na mnie z pytającym wzrokiem. –A czy ojciec też tam jedzie?

–Tak. Jedziemy wszyscy, a co?

–Nic, nic...

Sofia wzruszyła ramionami, wspomniała coś o tym, że wrócą pewnie późno w nocy i kiedy miała zamknąć za sobą drzwi, uśmiechnęła się do mnie szyderczo, po czym odwróciła się i wyszła zostawiając otwarte drzwi. Warknęłam poirytowana i wstałam, by je za nią zamknąć.

InfameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz