–Donice z kwiatami będą ustawione pod ołtarzem, a te wielkie świece obok nich! –moja matka krzyczała przez cały kościół do kilku dziewczyn, które zostały wynajęte do przystrajania kościoła na ceremonię. Od kilku dni przygotowania do ślubu -który swoją drogą miał być już za niecałe dwa dni- szły pełną parą.
–Bardziej po lewo! Nie! W moje lewo! –skrzywiłam się od bólu ucha, kiedy matka znowu zaczęła krzyczeć. Stałam tuż obok niej, przez co myślałam, że ogłuchnę. –Tak, teraz jest idealnie!
–Te kwiaty są żywe tak? One nie zwiędną? –zapytała się Sofia, która trzymała w ręce harmonogram ceremonii. Moja matka go rozpisała, żebym mogła trenować. Nie mogła pozwolić sobie bym narobiła wstydu.
–Sofio nawet mnie nie strasz. Firma, która je przywiozła ręczyła za to, że wytrzymają. Lusio wyprostuj się natychmiast –kobieta zwróciła mi uwagę.
–Próbuję, ale te buty... –wskazałam ręką na szpiki, które właśnie miałam na stopach – wcale mi w tym nie pomagają.
–Do jutra masz czas na to, żeby się nauczyć w nich chodzić. Która to godzina Sofio? –matka na czas przygotowań, zrobiła sobie z mojej młodszej siostry jej prywatną asystentkę. Plusem było to, że widziałam to po Sofii, że wcale jej to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Wydawała się być w swoim żywiole. Właśnie w takich momentach przypominałam sobie, dlaczego to właśnie Sofia jest ulubionym dzieckiem naszej matki. Była taka sama jak ona.
–Matko święta! Za chwile masz spowiedź. Ruszaj szybko do konfesjonału, dokończymy próbę jak będziesz już po.
Nic nie mówiąc, szybko przebrałam buty i wykonałam polecenie mojej mamy. Jak byłam dzieckiem często chodziłam do kościoła i na spowiedź. Z własnej woli chodziłam tydzień w tydzień do świątyni. Dawało mi to pewien rodzaj ukojenia. Wiara dawała mi nadzieję, że kiedyś będzie dobrze.
Przełomowym momentem w mojej wierze był dzień, w którym dowiedziałam się o tym, że będę musiała wyjść za mąż za Nicodemo. Odwróciłam się wtedy od Boga, mając do niego żal o to co się stało. Przecież całe życie modliłam się o to by było lepiej. Dzień w dzień przed snem odmawiałam modlitwę prosząc Boga o to, bym miała szansę oderwać się od tego wszystkiego. Wierzyłam w to, że skoro mnie kocha, to dla mojego dobra spełni moją prośbę. Ale tak się jednak nie stało.
Idąc na tą spowiedź czułam coś czego nie potrafiłam opisać. Coś jakby połączenie strachu z gniewem, ale też poczuciem niesprawiedliwości. Jakbym miała spotkać się za chwile ze starym przyjacielem, który dawno temu mnie zdradził.
Drewniany konfesjonał miał formę małego pokoiku zamykanego na drzwi. Było to na plus, ponieważ dzięki temu miałam pewność, że nikt poza księdzem nie usłyszy tego co mówię.
Po chwili usłyszałam pukanie. Trzęsącą ręką otworzyłam skrzypiące drzwiczki i weszłam do ciemnego pomieszczenia. W środku panowała głucha cisza. Od razu jak zamknęłam za sobą drzwi, uklęknęłam na klęczniku.
Z racji tego, że był to włoski kościół, zwracałam się do księdza właśnie w tym języku. Nie znałam go aż tak dobrze jak mój ojciec, ale potrafiłam się dogadać.
–Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus –powiedziałam drżącym głosem. Przez drewnianą kratkę widziałam zarys ciała księdza, ale nie widziałam twarzy.
–Na wieli wieków Amen –odpowiedział, a ja w tym czasie wykonałam znak krzyża. Ksiądz zamilkł czekając na to co powiem. Przymknęłam oczy i postanowiłam mówić z serca.
–Proszę księdza... nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam u spowiedzi. Było to bardzo dawno temu, jeszcze w czasach, gdy czułam bliskość z Bogiem. Teraz... teraz jej nie czuję. Wstyd mi z tego powodu, ale nie potrafię zaufać Bogu –ksiądz po wysłuchaniu mnie, przez krótki moment się nie odzywał. Chyba chciał poukładać sobie w głowie to, co miał mi za chwile powiedzieć.

CZYTASZ
Infame
RomansaLuisa, córka szefa mafii, jest zaręczona z przyszłym capo Los Angeles. W dniu, w którym stanie się pełnoletnia ma zostać oddana w ręce jednego z najokrutniejszych mężczyzn, których dane jej było spotkać. Dziewczyna jest przerażona wizją życia u boku...