Rozdział 4.

802 25 1
                                    

Zaczęły mi się ferie i mam więcej czasu, dlatego planuję dodać jeszcze jeden rozdział do końca tego tygodnia ♥

***

Lusia

–Wasze zachowanie przy stole było skandaliczne. Jesteście już dorosłe, a śmiałyście się jak jakieś niewychowane gówniary –słyszałam głos matki z dołu. Zamknęłam za sobą drzwi odcinając się od hałasu i po drodze do łóżka zdjęłam szpilki rzucając je gdzieś w kąt, a torebkę położyłam na szafce nocnej. Położyłam się wyczerpana na łóżku i westchnęłam głośno, gdy mój policzek dotknął miękkiej i pachnącej poduszki. Zamknęłam oczy nie mając siły na zmycie makijażu i przebranie się w piżamę. Tak długa obecność matki i mojego narzeczonego, wyczerpała mnie z energii życiowej. Po prostu nie mogłam być zbyt długo w ich obecności.

W tamtym momencie potrzebowałam snu jak nigdy przedtem. Byłam śpiąca, ale mino tego uniosłam powieki do góry. Leżąca na szafce torebka przykuła moją uwagę. Po chwili sięgnęłam po nią i wyciągnęłam z niej karteczkę od tamtego kelnera. Na niej widniał tylko odręcznie napisany numer telefonu. Obracałam w dłoniach kawałek papieru, dokładnie skanując wzrokiem każdy pogięty róg. 

W pewnej chwili przyłożyłam sobie dłoń do czoła. Chyba naprawdę byłam zmęczona, bo nie mogłam uwierzyć w to, że w ogóle myślałam nad opcją napisania do niego. Za miesiąc miałam wyjść za mąż. Gdyby ojciec lub Nicodemo się o tym dowiedzieli... Nawet nie chciałam o tym myśleć.

Popatrzyłam na zegar, który wskazywał dwunastą w nocy. Przymknęłam na chwilę oczy, po czym sięgnęłam po telefon. Otworzyłam listę kontaktów i dodałam do niej numer tego kelnera. Następnie weszłam w wiadomości i kliknęłam w miejsce, gdzie miałam napisać wiadomość. Natychmiast włączyła się klawiatura, a cienka kreska zaczęła pojawiać się i znikać.

–Co ty wyprawiasz idiotko? –wypowiedziałam szeptem sama do siebie. Wiedziałam, że narażałam życie swoje i tego chłopaka. Pomimo tego postanowiłam napisać. Przywitałam się i wyjaśniłam kim jestem, a następnie kliknęłam w "wyślij".

To co zrobiłam doszło do mnie dopiero po kilku sekundach. Moje serce zaczęło bić w zawrotnym tempie, a oddech stał się nierówny. Moje ręce trzęsły się tak bardzo, że musiałam odłożyć telefon. Złapałam się za głowę, bo nie mogłam uwierzyć w to, jaką nieodpowiedzialną kretynką byłam. Wstałam z łóżka i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. Wtedy, drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a w progu stanęła moja matka. Wystraszyłam się, bo kompletnie się jej nie spodziewałam.

–Nicodemo jest tobą zachwycony. Widziałam to po jego wzroku –powiedziała z dumą. Pokiwałam głową nie będąc w stanie powiedzieć ani słowa. –Ale z tymi czerwonymi ustami to przesadziłaś. Zmywaj makijaż i do spania –z tymi słowami wyszła. W normalnych rodzinach mówiło się wieczorami dobranoc. W mojej były zwykłe rozkazy. Suche i zimne słowa, które jedyne co powodowały, to koszmary.

Przełknęłam ślinę i podeszłam do telefonu. Popełniłam błąd pisząc do niego. Wyłączyłam telefon i odłożyłam go na szafkę. Nawet jeśli do mnie napisze, to po prostu go zignoruję. Tak...to będzie najlepszy pomysł.

***

Poczułam niewielki ciężar na brzuchu. Mozolnie otworzyłam oczy, przecierając je dłońmi kilkukrotnie by wyostrzyć obraz. Mój siostrzeniec patrzył na mnie wielkimi brązowymi oczami, a obok mnie siedziała uśmiechnięta Cecilia, która podtrzymywała bobasa, by nie spadł z mojego brzucha.

–Patrz Timoteo, ciotka wstała –powiedziała siostra. Timoteo zaczął gaworzyć i włożył sobie piąstkę do ust, śliniąc się.

–Kiedy wczoraj mówiłaś, że zrobicie mi pobudkę, nie wiedziałam, że mówiłaś na serio –powiedziałam zaspana.

InfameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz