Od kilku dni cieszyłem się nietypowym prezentem, który dostałem od Rozalii.
- Weź to wyrzuć – jęknął zażenowany Nick. Zamknął klapkę od laptopa. Pomimo, że mój stan cały czas poprawiał się, Nick prawie nigdy nie zostawiał mnie samego. Początkowo myślałem, że po prostu nie ufa mi i wciąż pilnuje, ale niedawno przypadkiem podsłuchałem, jak przyznał się Rozie i Jackowi, że lubi ze mną spędzać czas. Przez jego słowa coś drgnęło w moim sercu, ale jeszcze tego do końca nie rozumiem. Póki co cieszę się, że mam przy sobie przyjaciela, na którym mogę polegać.
- Nie ma takiej opcji. Poza tym to moja zakładka do książek. – Wyszczerzyłem zęby.
- Kupię ci lepszą.
- Nie, ta jest najlepsza! – Ponownie parsknąłem śmiechem, przyglądając się trzymanemu zdjęciu. Roza dotrzymała słowa i po powrocie z wykładów przeszukała cały swój, a potem Jacka pokój, by znaleźć fotkę dokumentującą reakcję Nicka na obwieszczenie, że jest mężem Theo. Całe zdarzenie miało miejsce na weselu Edwarda i Jackoba. Według słów Rozalii Nick był już wtedy trochę podchmielony, więc chwilę zajęło mu zrozumienie, co właściwie się dzieje, a jego reakcję niezawodnie uchwyciła na fotografii Emilly, która ma do tego niespotykany dryg. Z rozbawieniem przyglądałem się szoku i niedowierzaniu, jakie wymalowały się na twarzy Nicka, a w jego ręce zawisł widelec ze spadającą sałatką, która chwilę później wylądowała na śnieżnobiałej koszuli. Obok Nicka Theo chwyta chłopaka za rękaw marynarki i podnosi się na paluszkach, przy okazji układając usta w charakterystyczny dziubek, by pocałować swojego „męża". To najlepsze i najzabawniejsze zdjęcie, jakie kiedykolwiek widziałem.
- Zabiję tę dziewczynę – wymamrotał pod nosem Nick. Wciąż nie mógł przetrawić, że Roza podarowała mi fotkę, którą jestem aż tak zachwycony, a która przedstawia Nicka w żenującej sytuacji.
Klamka szczęknęła, drzwi otworzyły się i wszedł umorusany czekoladą Theo. Zaraz wbiegła za nim Emilly i wilgotną ściereczką oczyściła pulchne policzki malca. Za nimi przybyła reszta ekipy, Roza, Jack i Zack. To już była nasza tradycja, że każdego wieczora wspólnie graliśmy w najróżniejsze gry planszowe i karciane właśnie w moim pokoju. Póki co doktor Adams nie chciał słyszeć, że mógłbym wyjść gdzieś dalej niż do łazienki i z powrotem. Próbowałem przekonać Nicka, żeby pozwolił mi na większą swobodę, ale w tym przypadku chłopak był tego samego zdania, co lekarz. Obaj z Sophie na dokładkę wciąż powtarzają mi, że muszę wydobrzeć, a ja mam już po dziurki w nosie tego ich gadania.
- Hej, chłopaki! – Jack uniósł rękę w geście powitalnym.
- Uważaj, Tommy – ostrzegł mnie Zack, siadając na podłodze po ścianą. – Roza kupiła chyba z tonę cukierków, bo chce się na tobie odegrać za wczorajsze.
- Zginiesz marnie, Tommy! – Roza zmrużyła oczy, udając wielce groźną.
- Ojoj – jęknąłem, marnie grając strach i patrząc na dziewczynę szeroko otwartymi oczami. Wczoraj przypadkiem ograłem ją i jak widać nie puści mi tego płazem.
- Oblonie cie, mój monszu! – zaoferował się dumnie Theo, siadając obok mnie.
- Dzięki, już czuję się bezpieczniej – mruknąłem sarkastycznie. Na szczęście chłopczyk jeszcze nie rozumie czym jest sarkazm, więc uśmiechnął się szeroko, uznając, że spełnił swój obowiązek jako mąż.
Graliśmy w najlepsze, bawiliśmy się i żartowaliśmy, jak zawsze, kiedy telefon Nicka upomniał się o uwagę. Chłopak odebrał przy nas i niemal natychmiast poderwał się na równe nogi.
- Już jadę! – krzyknął do słuchawki.
Nie wiem, dlaczego, ale nagle atmosfera w pokoju uległa diametralnej zmianie. Jeszcze zanim Nick wyszedł, wszyscy jakoś spoważnieli, coś dziwnego odmalowało się na ich twarzach. Tylko Theo nadal był rozbawiony i z uśmiechem zajadał moje cukierki, nie zdając sobie sprawy z dziwnego nastroju.
CZYTASZ
Yaoi - "Blizny"
RomanceCo cię nie zabije, to cię wzmocni (chyba) - tym sloganem można opisać życie Tommy'ego. Chłopak mający blizny nie tylko na ciele, ale i duszy czy może liczyć na szczęście? A czy dane mu będzie poznać smak miłości? Czy może zrobi lepiej uciekając? "By...