-54-

916 82 198
                                    

Dla juzousuzuki


– James, kurna, przestrzeń osobista, rozmawialiśmy o tym! – irytował się Nick od czterech dni, za każdym razem, gdy teoretycznie kończyli pracę i albo ja wtulałem się w ukochanego, albo mój chłopak sam porywał mnie w objęcia.

– Jakoś Thomasa ta zasada nie dotyczy – mruknął niechętnie asystent, kręcąc głową z niezadowoleniem. Czasami przez takie zachowanie i pretensje w jego głosie czułem się jak intruz i miałem wrażenie, jakby patrzył na mnie wzrokiem mówiącym „przepadnij!". Podzieliłem się z Nicholasem tymi obawami, ale zbył mnie stwierdzając, że sobie wymyślam, bo jestem zazdrosny. Miałem nadzieję, że to prawda, jednakże na wszelki wypadek starałem się nie zostawać z „Panem Doskonałym" sam na sam.

– Tommy to mój chłopak i nasza relacja jest zgoła inna, niż między mną a tobą. Odłóż te przeklęte papierzyska, jutro zajmiemy się tą sprawą dalej – prychnął Nick.

James to najgorsza możliwa persona, jaka mogła nam się przytrafić. Praca, praca, praca i tylko praca, żadnych pasji, zainteresowań, rozrywek czy choćby prób dogadania się z domownikami. Wręcz przeciwnie, chyba za punkt honoru obrał sobie, by doprowadzić nas wszystkich do furii. Już pierwszego dnia rano, jeszcze przed śniadaniem, przyłapałem go na próbie wygonienia na deszcz zwierząt, bo jak powiedział „wszędzie tylko gubią sierść i strasznie brudzą, a ich ślina to siedlisko bakterii". Wkurzyłem się nie na żarty. Zresztą nie tylko ja, akurat przechodził obok nas Theo z Emilly i jak to maluch usłyszał, rzucił się na asystenta z pięściami, a ja wcale nie miałem zamiaru chłopczyka powstrzymywać. W tym czasie przerażona dziewczyna ze łzami w oczach pobiegła po Nicka i nie wiadomo skąd zjawił się Jack, dla którego Cyklop, poza Rozą, jest najważniejszym członkiem rodziny. Wywiązała się wtedy okropna awantura, podczas której mojemu chłopakowi ledwo udało się wtrącić stwierdzenie, że „James potrzebuje czasu, by dostosować się do zasad panujących w tym miejscu".

To był dopiero początek trudnego wspólnego życia z naszym nowym współlokatorem. Nie mogłem nawet pocałować Nicka, czy choćby przytulić się do ukochanego bez perfekcyjnego mężczyzny zjawiającego się w zasięgu naszego wzroku. James nie respektował czegoś takiego jak przestrzeń osobista czy prywatność, były to dla niego pojęcia obce i jakoś nie przejawiał ochoty zapoznania się z nimi. I cały czas chciał gadać tylko o pracy. W tak zwanym „czasie wolnym" ganiał mojego chłopaka, by omówić plan na kolejny dzień, wysłać na jakąś kolację biznesową czy dopytać o coś oczywiście związanego z pracą. Gdyby Nicholas, zgodnie z wytycznymi od kuzynki, nie zamykał gabinetu na klucz, James w ogóle nie zjawiałby się na posiłkach lub kładł do łóżka.

Ana prosiła, by „Pan Doskonały" doświadczył przy nas normalnego, rodzinnego życia, lecz to zadanie powoli przerastało domowników. Nie byliśmy w stanie zwyczajnie z nim rozmawiać. Jakoś się to udawało jedynie Sophie i to tylko od czasu do czasu, ale i tak prędzej czy później każda rozmowa schodziła na pracę. Żaden film, gra, książka czy wspólne spędzanie czasu nie interesowało go. Wręcz przeciwnie, miałem wrażenie, jakby irytował się, że to marnotrawstwo czasu, który mógłby bardziej produktywnie wykorzystać. Mimo to nie rezygnowaliśmy, chociaż przez to, co odwalił wczoraj, osobiście miałem ochotę urwać mu łeb, a zaraz po tym spalić się ze wstydu.

Spragnieni siebie nawzajem, zachłannie wymienialiśmy się pocałunkami i na oślep rozrzucaliśmy wokół pośpiesznie zdejmowane ubrania. Chcieliśmy wykorzystać jedną z bardzo nielicznych chwil sam na sam i jeszcze przed prysznicem, będąc już w łazience, zaliczyć szybki, poranny numerek. Z tego powodu wstaliśmy wcześniej i kilkukrotnie upewniliśmy się, że drzwi są zamknięte na zasuwkę zanim w ogóle złączyliśmy nasze usta.

Yaoi - "Blizny"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz