One shot ~Jacob & Edward~

1K 60 15
                                    

Ten krótki one shot, wcześniej publikowany na moim profilu w dniu 16 kwietnia 2023r., a teraz wrzucony tu do książki, został napisany w podziękowaniu za przekroczenie DWÓCH TYSIĄCY GWIAZDEK od niesamowitych czytelników. Przyjemnej lektury! 😊

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Od zawsze byłem inny. Wiedziałem o tym.

Jak również zawsze byłem zbędny. Niechciany. Czułem to.

Już jako niemowlę trafiłem do domu dziecka, bo matka umarła przy porodzie, a nie określiła najbliższej rodziny. Nie wiem, kim była, ale nienawidzę jej. Suka zniszczyła mi życie. Jako dziecko zawsze buntowałem się, próbowałem przewodzić stadem i być niezależny. Bez mruknięcia okiem potrafiłem zrobić komuś krzywdę tylko dlatego, że nie posłuchał się i nie dostosował do mojej woli. Byłem samcem alfa, co bardzo nie odpowiadało opiekunom w domu dziecka. Kilkukrotnie ktoś próbował mnie adoptować, ale zawsze kończyło się to tak samo – po kilku tygodniach byłem oddawany. Nikt nie mógł nade mną zapanować.

I chyba tylko dlatego trafiłem do jakiegoś dziwnego miejsca, gdzie, jak się później dowiedziałem, szkolono niewolników. Ja też miałem być niewolnikiem. Nie rozumiałem, co to znaczy, byłem jeszcze dzieckiem, ale bardzo nie podobało mi się zachowanie innych przebywających tam dzieciaków. Nie chciałem być taki jak oni. Buntowałem się. Przy każdej nadarzającej się okazji odpowiadałem buntem.

Im bardziej nie dawałem się oswoić, tym bardziej ci, którzy nazywali siebie egzekutorami, znęcali się nade mną. W pewnej chwili któryś z nich nie wytrzymał i postanowił zastosować na mnie „ostateczny wymiar kary". Wtedy pierwszy raz zostałem zgwałcony. Miałem jakieś dwanaście lat. Czułem przepotworny ból, dominację, poniżenie i... spodobało mi się to. Brutalność, agresja, wyższość tego drugiego nade mną. Chciałem tego więcej i więcej. Nigdy nie miałem dość. Celowo nie uginałem karku, byle tylko znów ktoś mnie zdominował. Niestety u niewolnika to nie były pożądane cechy.

Dlatego postanowiono złamać mnie. Nie rozumiałem na czym miało polegać to dziwne „złamanie", ale naiwnie, dla zasady, wierzyłem, że się nie poddam, że jestem wystarczająco silny, by przetrwać wszelkie niedogodności. Ale czymże była jakaś tam nastoletnia siła w porównaniu do tego, co mi zafundowano. Zero snu, maksymalne przemęczenie, ból fizyczny nie do wytrzymania, racje żywnościowe niewiele większe od głodowych. I słowa.

Walczyłem z tym, a raczej próbowałem. Niestety pranie mózgu, jakiemu mnie poddano było skuteczniejsze od mojej buntowniczej, dziecięcej natury. Brak snu, głód i tortury sprawiły, że stałem się podatny na ich sugestie. Kiedy grzecznie wykonywałem polecenia, byłem nagradzany, dawano mi coś jeść, pozwalano przespać się chwilkę, czasem gwałcono tak jak chciałem. Ale gdy tylko próbowałem przeciwstawiać się powracała głodówka i tortury. W końcu całkowicie poddałem się woli innych. Tak było mi łatwiej, wygodniej.

Zostałem pozbawiony wszelkiego człowieczeństwa. Jakiejkolwiek woli. Stałem się pustą lalką, z którą właściciel mógł zrobić, co tylko chciał. Ile wtedy miałem lat? Może z siedemnaście, może osiemnaście? Nie wiem. Nie pamiętam. Życie, o ile ten stan, do którego zostałem doprowadzony można było nazwać życiem, wtedy było szare, bez sensu, bez celu, bez woli. Beze mnie. „Ja" wtedy nie istniałem. Wola właściciela była moją wolą. Rozkaz właściciela był dla mnie najwyższym priorytetem. Zachcianka właściciela była moją powinnością. Gdyby nie to, że narządy w organizmie pracują bezustannie, bez kontroli, że to odruchy wrodzone, umarłbym. Byłem jednym z tych najbardziej złamanych. Najbardziej posłusznych. Najbardziej poddanych. Najbardziej podporządkowanych. Mój właściciel mógł ze mną zrobić, co tylko chciał, a ja nawet nie pomyślałbym, by spróbować samowolnie zareagować.

Yaoi - "Blizny"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz