Cały dzień upłynął w miarę normalnie, z tą różnicą, że siedziałem sam w pokoju. Z rana Roza i Zack pojechali na swoje uczelnie, mały Theo do przedszkola, Sophie i Emilly zajęły się obowiązkami domowymi, a Jack przystąpił do prac w ogrodzie. Biała kicia, której nadano imię Kulka, odwiedziła mnie kilka razy, a później słyszałem, że biegała po domu z Cyklopem. Miło widzieć, jak pies z kotem zaprzyjaźniają się. Pod wieczór jak co dzień stałe towarzystwo wpadło do mnie i wspólnie graliśmy, bawiąc się i śmiejąc w najlepsze. Po wczorajszej atmosferze nie było śladu, zupełnie jakby tamten wieczór nigdy nie nastał. Owszem, z tyłu głowy wciąż miałem w myślach Nicka i troskę o niego, ale wszyscy tak żarliwie zapewniali mnie, że nic mu się nie stanie, że w końcu uwierzyłem ich słowom. Później przyjaciele rozeszli się do swoich pokoi, a ja zostałem sam. Nie miałem ochoty jeszcze spać, dlatego sięgnąłem po nową książkę.
Zbliżała się druga w nocy i dopiero wtedy znużyło mnie czytanie. Zwlokłem się z łóżka, wyszedłem na korytarz, kierując się do łazienki i przystanąłem jak wmurowany.
- Hej, Tommy. Jeszcze nie śpisz?
Przede mną w otwartych drzwiach swojego pokoju stał Nick. Był trochę blady, brudny, zmęczony, ale żywy.
- Wróciłeś. – Odetchnąłem z ulgą. Na szczęście moje sny nie okazały się prorocze.
- Jak widać. – Wzruszył ramionami. – Mówiłem, że wrócę. – Uśmiechnął się słabo. Przyjrzałem się uważniej chłopakowi, podświadomie czułem, że coś jest nie w porządku. Zbliżyłem się kilka kroków, ale Nick cofnął się. – Pogadamy później, Tommy. Jestem wykończony. – Nie czekając na odpowiedź zamknął drzwi. Nie wiem, co mną kierowało, ale bez pukania wszedłem za nim. Nick stał półnagi przy otwartej szafie, w dłoniach ściskał zmiętolony czarny golf. Jak głupi wytrzeszczyłem oczy nie mogąc oderwać wzroku od jego nagiej, perfekcyjnie klaty.
- Tommy? – zdziwił się chłopak. Oprzytomniałem z trudem odwracając spojrzenie.
- Nick, co się dzieje? – spytałem ostrożnie.
- Nic. Jestem tylko zmęczony. – Ponownie wzruszył ramionami. Zrozumiałem, co nie dawało mi spokoju w jego zachowaniu.
- Twoja ręka, dlaczego ją chowasz?
- To tylko draśnięcie, nie przejmuj się – powiedział wymijająco, sięgając po podkoszulek, który założył, ku mojemu rozczarowaniu.
- Nie okłamuj mnie, proszę – szepnąłem błagalnie. Na te słowa Nick westchnął i odwrócił się tak, że mogłem zobaczyć jego prawe zabandażowane ramię. Przez śnieżnobiały opatrunek przesiąkła krew, co jeszcze bardziej zaniepokoiło mnie. – Co się stało, dlaczego zostałeś rany? Przecież miałeś być bezpieczny! – Ostatnie słowa wykrzyczałem, Nick błyskawicznie zasłonił mi usta dłonią.
- Ciii, nie budź pozostałych. – Ostrożnie odsunął się, upewniwszy się, że nie będę krzyczeć. – Jedna ze złamanych rzuciła się na nas z nożem. Dostała takie polecenie od kogoś. Całe szczęście mój wuj był w pobliżu, sprawnie rozbroił dziewczynę i obezwładnił ją. Tylko mnie zraniła, innym nic się nie stało. Jak już mówiłem, to nic wielkiego, więc nie martw się.
- Ale ty krwawisz – upierałem się, obserwując czerwony ślad.
- Tak bywa. – Nick usiadł na łóżku. – Skoro już tu jesteś, mogę prosić cię o przysługę, Tommy?
- Oczywiście – odpowiedziałem bez wahania.
- Pomóż zmienić mi ten opatrunek. Najpierw przynieś apteczkę z łazienki – polecił chłopak. Prawie wybiegłem z pokoju, szybko odnalazłem białą skrzyneczkę z czerwonym krzyżem i wróciłem do Nicka. Usiadłem obok niego.
- Nie wiem, co robić – przyznałem zakłopotany.
- To nic trudnego. W pierwszej kolejności zdejmij stary bandaż. – Wykonałem jego polecenie. Moim oczom ukazał się paskudny widok. Rana wyglądała okropnie, ząbkowane ostrze zostawiło nierówny, poszarpany, długi i głęboki ślad. Jeden ze szwów pękł i z tego miejsca dość obficie wypływała stróżka krwi. Ręce trzęsły mi się jak galaretki, panicznie bałem się, że przez nieuwagę mogę wywołać u Nicka niepotrzebny ból lub zaszkodzić mu. Jednak chłopak w pełni mi zaufał, cierpliwie instruował i nadzorował każdą czynność. Odetchnąłem z ulgą, nowy opatrunek oplatał ramię, na szczęście obyło się bez komplikacji.
- Dzięki za pomoc, Tommy. – Nick uśmiechnął się słabo. Oczy ledwo miał otwarte. – Mam jeszcze jedną prośbę.
- Słucham.
- Nie mów nic Sophie o tej ranie. Ona i tak ma za dużo na głowie – poprosił półprzytomnie, kładąc się. Zasnął zanim odpowiedziałem. Ostrożnie przykryłem go kołdrą i zostawiłem samego.
-/-
Rozdział się podobał? W takim razie poproszę o gwiazdeczkę~⭐! Dziękuję i do następnego~ 😃
CZYTASZ
Yaoi - "Blizny"
RomanceCo cię nie zabije, to cię wzmocni (chyba) - tym sloganem można opisać życie Tommy'ego. Chłopak mający blizny nie tylko na ciele, ale i duszy czy może liczyć na szczęście? A czy dane mu będzie poznać smak miłości? Czy może zrobi lepiej uciekając? "By...