Rozdział 10 (do edycji!)

42 9 9
                                    

Carl

- Tato! - krzyknąłem już z samego progu, zdejmując buty i biegnąc w stronę salonu - Tato, Tato, Tato!

- Carl, Carl, Carl! - zaśmiał się ciepło tata Kendall, nie podnosząc wzroku z książki jaką czytał na kanapie.

- Tato!

- Carl!

- Tata tyle się działo! - usiadłem tuż obok blondyna, łapiąc za jego ramię. Mężczyzna nie spieszył się z dokończeniem czytania rozdziału, założenia zakładki na stronę i odłożenia książki na bok.

- Właśnie się zdziwiłem, że tak szybko z rana wyleciałeś z domu - przyznał blondyn, przeczesując swoje roztrzepane, mięciutkie włosy, które były na tyle długie że można było na nich robić małe kucyki - To co się działo?

- Przyjechała taka grupka ludzi w moim wieku z Warszawy i szukali rodziców Diane - zacząłem wyjaśniać, przyglądając się elektrycznie błyszczącym zielonym oczom ojca - Więc ich do nich zaprowadziłem i ja cie kręcę tato! Jeden z nich miał trzynaście lat i był tak strasznie w moim typie, nigdy się z nikim tak dobrze nie dogadywałem! To tak uroczy rudy emos!

- Rudy emos? - spojrzał na mnie pobłażliwie mężczyzna, jednak jego twarz szybko zmieniła wyraz na rozbawiony - Jak się nazywa?

- Kris Coccinele - przedstawiłem chłopaka, jednak za nim tata Kendy zdążył odpowiedzieć, drzwi wejściowe się otworzyły, a w nich stanął wysoki brunet z roztrzepanymi włosami, błękitnymi oczami i szerokim uśmiechem, który w lewym kąciku miał małą widoczną bliznę.

- Wróciłem z mlekiem - zażartował tata Nikodem, unosząc w dłoni siatkę z zakupami - I całą resztą pod tytułem "Cukiereczek zażyczył sobie świetnego obiadu".

- Tato! - uśmiechnąłem się szeroko do bruneta - Tato, Tato, nie uwierzysz!

- No nie uwierzę! - uśmiechnął się w naszą stronę mężczyzna, zdejmując swoje buty I przychodząc do nas - Co, szóstkę dostałeś?

- Nie!

- Świat się skończył?

- Nie!

- Hmmm, to pewnie mi powiesz, że żyrafy nie istnieją - zażartował mężczyzna, kierując się do kuchni.

- Tato!

- Carl!

- Poznałem kogoś - palnąłem, wstając w końcu z kanapy - I to kilka kogosiów, w tym jednego starszego ode mnie tylko o rok. Jest uroczy, strasznie się z nim dogaduje, nawet bardziej niż z Diane i-

- I ci się podoba - skomentował tata Demy, rozpakowując zakupy - Jak się nazywa?

- Kris Coccinele - przedstawiłem jeszcze raz chłopaka swoich skrytych marzeń - Taki rudy, uroczy emos.

- Coccinele? - zapytał tata Kendy, patrząc na mnie pytająco - Rudy i do tego emos?

- Tak - uśmiechnąłem się do taty - Ma młodszą siostrę, Molly! A ich kuzynka nazywa się Lily Riggs, jest też ich przyjaciółka Wendy Meáin. Wszyscy przyjechali tutaj i musieli zostać na noc, nocowali w hotelu - wyjaśniałem podekscytowany, podążając wzrokiem za wysokim brunetem, który od razu po rozpakowaniu zakupów, przyszedł do nas - A ja i Kris zrobiliśmy sobie spacer w środku nocy, tańczyliśmy i śpiewaliśmy, pani Derfley na nas nakrzyczała, więc uciekliśmy na plac zabaw.

- To dlatego Derfley rano do nas przyszła, narzekając na niewychowaną młodzież - mruknął Nikodem, chowając dłonie w kieszeniach - Pojechali już do domu?

- Tak, już jakiś czas temu. Później poszedłem jeszcze z Diane na górkę, dlatego tak późno wróciłem.

Rodzice spojrzeli po sobie z dumą w oczach.

PLAN SUN ~ żabonkids cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz