Rozdział 18 (do edycji!)

42 8 27
                                    

2024

Od roku słyszę tylko "Uważaj na tego blondyna", "McDonelly to chory pojeb", "Nie bez powodu siedzi sam, lepiej trzymać się od niego z daleka".

Więc zrobiłem dokładnie na odwrót.

Każdy się go boi, prawda? Nawet na stołówce cały stolik ma dla siebie. Co znaczy, że byłby idealnym sprzymierzeńcem, a to oznacza dla mnie ochronę i ułatwienie życia w więzieniu. Ludzie są tutaj nudni, bez wartości, ale Kendall jako jedyny może się na coś nadać.

Co musiał zrobić, że ma własną celę?

Nie wiem czy chcę wiedzieć.

- Hej piękny - przywitałem się z blondynem, który zatapiał łyżkę w misce zupy - Jestem Nikodem.

Blondyn spojrzał na mnie znużonym wzrokiem, szybko wracając do wpatrywania się w zupę. Uznałem to za zgodę na to, abym usiadł przed nim.

- Kendall, prawda? Dużo o tobie słyszałem.

- Jak należysz do tych chorych pojebów, którzy chcą mojej dupy, a później znikają w nieokreślonych warunkach to ustaw się w kolejce - mruknął mężczyzna, nie podnosząc na mnie wzroku.

- Oj weź, Kendy.

- Nie nazywaj mnie tak.

- Dobra, Kendall. Chcę się tylko poznać. Za co siedzisz? - starałem się kontynuować konwersację. Blondyn zjadł łyżkę zupy.

- Nie powinno cię to obchodzić.

- Ale obchodzi, posłuchaj. Nasza znajomość miałaby korzyści. Ja mógłbym cię chronić, ty mnie, mogę ci nawet odpalić paczkę papierosów raz na miesiąc - proponowałem, widząc jak blondyn unosi w końcu w moją stronę swoje zielone oczy.

Cholera.

Przystojny jest.

- Nie palę - odparł bezdusznie, patrząc na mnie mniej zmęczonym, a bardziej zainteresowanym wzrokiem - Ale myślę, że możemy dojść do porozumienia.

- Czego byś chciał w zamian?

- Potrzebuję towarzystwa - odpowiedział spokojnym tonem mężczyzna, przeczesując swoje złote włosy - Chyba, że jesteś w stanie załatwić klasykę horrorów?

- Zobaczę co da się zrobić.

- Wystarczy mi towarzystwo, nikt nie chce się do mnie nawet odezwać - westchnął cicho blondyn - Czuję się tak samotnie.

Nie byłem debilem. Chciał wywołać we mnie współczucie, abym zbliżył się do niego.

Musiał znaleźć we mnie korzyść.

- Będę twoim towarzystwem - zapewniłem mężczyznę, nie wiedząc w co się właściwie pakuję.

2025

Ja i Kendall byliśmy praktycznie nierozłączni. Siedzieliśmy przy tym samym stoliku, nasze cele były tuż obok siebie. Chociaż muszę przyznać, na początku rozmowa kompletnie się nam nie kleiła, tak z czasem znalazłem świetna zabawę.

Nazwałem ją "Wkurw Kendalla w najkrótszym czasie przez flirty, których naczytałeś się w książkach z więziennej biblioteki". Mój rekord to pół roku, nie idzie mi to kompletnie.

- Hej cukiereczku - powiedziałem, kładąc tacę ze swoim śniadaniem tuż obok Kendalla - Jeszcze nie wróciłeś do nieba? Myślałem, że anioły w końcu muszą wrócić.

- Ciebie też miło zobaczyć Nikodem - odpowiedział Kendall, puszczając mi ciepły uśmiech - Dzisiaj nawet nie czekasz, aż zaczniemy jeść? Od razu idziesz do rzeczy?

PLAN SUN ~ żabonkids cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz