ROZDZIAŁ DRUGI

731 33 16
                                    


Wolałabym uważać, że dzisiejszy dzień nie istnieje. To tylko wymysł twojego mózgu Zocha, nie powinnaś dawać sobie zniszczyć humoru przypadkowymi sytuacjami dnia codziennego. Powtarzam to sobie cały dzień, a słowo "wymysł" obija się od ścian mojej głowy jak mantra. Niedługo zadomowi się tam na dobre i przestanę funkcjonować w świecie realnym. Może to byłoby łatwiejsze. Tylko kto wtedy wypełni wszystkie te wnioski, które leżą mi na biurku i zda szefowej raport z pozyskiwania nowych klientów, który od początku tego martwego tygodnia wynosi równe zero. Chociaż ja podciągnęłabym to pod minus jeden, po tym jak pożal się boże milioner po podpisaniu wniosku na lokatę i doczytaniu małym drukiem szczegółów umowy po prostu ją podarł i rzucił mi na głowę, a po wszystkim napluł mi jeszcze na biurko. Moja osobista porażka w świecie zawodowym.

Wymieniam kilka wiadomości z Zuzią, która jak zwykle zaspamiła mi skrzynkę, kiedy ja ciężko pracowałam. Nawet silę się na uśmiech, gdy widzę jej głupie zdjęcie w uroczej piżamce, a po chwili jeszcze zdjęcie Czarka, który robi obiad. Dopiero po tym zdjęciu czuję jak burczy mi w brzuchu ale nie robię sobie z tego nic. Nie mam czasu jeszcze tutaj jeść, kiedy moim jedynym marzeniem jest żeby znaleźć się w domu. Kiedy ekspres do kawy zacina mi się trzeci raz w ciągu tego dnia, już nie wytrzymuję i po prostu w niego uderzam.

Niestety bycie koordynatorem całego zespołu w jednej z największych placówek mojego banku w Warszawie dość często obliguje mnie do nadgodzin. To dość wymagająca fucha, której poświęciłam ostatni rok mojego życia. Kiedy tylko tutaj mogłam odpocząć i oderwać myśli. Siedziałam w banku całe dnie i noce, traktując pracę jako swoistą terapię. Dziś już trochę mam dość. Czuję się chyba wypalona, kiedy kolejny raz przed szefową regionalną muszę świecić oczami. Nie mamy absolutnie żadnych wyników, a cała burda spada na mnie. Marzę o urlopie ale w tak gorącym okresie mogę sobie tylko pomarzyć. Ludzie chcą pożyczki aby wyjeżdżać na wakacje, chcą brać śluby, budować domy. Popyt na to jest oczywiście od zawsze ale mam wrażenie, że jak robi się ciepło, to ludziom słońce za bardzo przygrzewa. Tylko, że w tym momencie wszyscy te kredyty brali chyba w lepiej prosperujących placówkach, a do nas ich zaufanie znacząco zmalało. Możliwe, że to przez rosnącą stopę oprocentowania, która ogólnie była coraz większa, a u nas sięgała już maksimum.

— Ja lecę, trzymaj się Zośka — mówi moja koleżanka z pracy, która też została dłużej. — I nie siedź tu tyle. Dziś piątek.

— Dopiero na dwudziestą mam spotkanie u jakiejś nowobogackiej lali — wzdycham.

— O dwudziestej? Serio?

— Normalnie bym się nie zgodziła ale to nasza ostatnia szansa na premię w tym miesiącu. — Przecieram twarz dłońmi i posyłam jej smutne spojrzenie.

— Powodzenia, narka.

Żegnam się z koleżanką i wracam do wpatrywania się w ekspres. Oczywiście, że nie działa. A jestem pewna, że w poniedziałek rano każdy będzie pił smaczną kawę ale mi nie jest to dane. Jak zwykle. Rozczarowana, głodna, zmęczona i rozkojarzona wracam do biurka i wpatruję się w te wszystkie wnioski. Kupki z rozpatrzonymi, nierozpatrzonymi i tymi odrzuconymi mieszają mi się w oczach i po kolejnej godzinie siedzenia nad tym gównem po prostu rezygnuję. Stwierdzam, że to koniec i jeszcze przez moment bujam się na obrotowym krześle. Przez chwilę sprzątam, po czym gaszę główne światło i jeszcze na moment zostaję w środku. Mam chwilę czasu, zanim zamówię taksówkę, żeby dojechać do klientki. Z reguły nic takiego nie robimy ale na pani do której właśnie zmierzam zależało nam bardzo. Widzę w niej duży potencjał i jeśli przystanie na moją ofertę, to w końcu zakończymy ten miesiąc na plusie. W banku podlewam jeszcze kwiatki i zmywam po sobie naczynia, po czym chwytam marynarkę leżącą na krześle i kieruję w stronę wyjścia. Uprzednio oczywiście sprawdzam, czy wszystko jest zostawione tak jak powinno, koduję alarm i zamykam bank.

Lazur Twoich oczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz