Suchym językiem przejeżdżam po spierzchniętych ustach i staram się je jakkolwiek zwilżyć ale jedyne co czuję, to nieopisana cierpkość i suchość. Otwieram oczy, co od razu wiąże się z ogromnym bólem wszystkiego. Nie wiem co dzieje się wokół mnie przez dobrą minutę, a kiedy wszystko do mnie dociera to mam ochotę zakopać się w pościeli i nigdy nie wychodzić.
Chwila. Nie jestem u siebie. Przejeżdżam dłonią po satynowej pościeli i żeby złapać wspomnienia odrzucam kołdrę i patrzę na swoje ciuchy. Jestem ubrana w dużą koszulkę, którą doskonale znam i nie mam na sobie nic więcej. Jestem w sypialni Wiktora, w jego łóżku, w jego koszulce i ostatnie moje wspomnienie z tej nocy to jak siedziałam pijana w jego aucie.
Co ja zrobiłam. Pamiętam niemal wszystko. Od momentu aż jego rodzina potraktowała mnie jak śmiecia, przez to jak zabawialiśmy się w klubowej łazience aż po to jak pijana tańczyłam na stole. Niestety pamiętam również, jak bardzo bałam się Wiktora i jak mocno mnie szarpał. Patrzę na swoje ręce i z przerażeniem stwierdzam, że mam pełno siniaków. Drżę i naprawdę się boję. Siebie, swojego zachowania ale też Wiktora, który nie panuje nad sobą w takich sytuacjach i zawsze działa przemocą. Boję się, że kiedyś zrobi mi krzywdę. Nie. Nie będzie kiedyś, bo właśnie planuję wyjść z jego mieszkania i nigdy więcej nie spojrzeć na tego mężczyznę.
Podrywam się do góry, jednak tak strasznie boli mnie głowa, że zostaję w pozycji siedzącej. Odnajduję swoje odbicie w lustrze na szafie i z przerażeniem poprawiam włosy, które są splątane i roztrzepane we wszystkie strony. Dziwi mnie fakt, że nie mam pod oczami czarnych plam od tuszu ale zauważam, że ja w ogóle nie mam na sobie wczorajszego makijażu. Nie pamiętam absolutnie nic i wątpię, że zrobiłam to sama. Czy Wiktor po tym wszystkim jeszcze przebrał mnie w piżamę i zmył mi makijaż? To kompletnie nie pasuje do Wiktora, który tak brutalnie potraktował mnie pod klubem.
Rozglądam się po pokoju i namierzam szklankę z wodą przy łóżku. Biorę duże łyki i jest to dla mnie jak zbawienie. Nagle jednak odrywam się od szklanki i podskakuję w miejscu, widząc jak w drzwiach pojawia się jego sylwetka. Wiktor staje w progu i opiera się o framugę. Przez moment patrzymy na siebie w ciszy, a ja ledwo przełykam ślinę. Nie potrafię wyjaśnić swojej reakcji, bo targają mną tak różne ale silne emocje, że mam ochotę zniknąć. Rozpłakać się i uciec, unikając wszystkich problemów.
Wiktor ubrany jest w czarną koszulkę i szare dresy, a ja pierwszy raz widzę go w takim wydaniu. Blond włosy są nieułożone i odstają w każdą stronę, uwidaczniając spory już odrost, a na buzi mężczyzny dostrzegam jednodniowy zarost. Nawet się dzisiaj nie ogolił, a mam wrażenie, że robi to codziennie mimo wszystko. Dlaczego on nawet w takiej wersji wygląda idealnie?
— Jak już wstaniesz to idź się umyj, przygotowałem ci kąpiel — rzuca w moją stronę blondyn, a ja nie jestem w stanie wydusić z siebie słowa.
Patrzy na mnie w taki sposób, że robi mi się głupio. Mam wrażenie, że jest na mnie wkurwiony za wszystko co zrobiłam wczoraj. Ale to ja powinnam być zła i zraniona, a nie on.
Nie wiem czy mam ochotę skorzystać z jego kąpieli ale jestem tak obolała, zmęczona i spocona po wczoraj, że nie słucham rozumu tylko udaję się do łazienki. Z ulgą w oczach zerkam na dużą wannę, o której dosłownie marzyłam gdy weszłam pierwszy raz do tej łazienki. Na powierzchni unosi się piana, a woda paruje, więc czym prędzej ściągam przez głowę koszulkę i podchodzę do wanny. Powoli wchodzę do środka, a z moich ust wyrywa się cichy jęk spowodowany gorącą wodą, która w tym momencie mimo parzenia koi moje ciało. Zatapiam się w wodzie, rozkładam w wannie cała i układam głowę na zagłówku. Przymykam powieki, kiedy czuję jak woda zmywa ze mnie wszystkie pozostałości dnia poprzedniego. Nie potrafię się jednak zrelaksować. Męczy mnie sytuacja z wczoraj, męczy mnie moje życie i męczy mnie to, że jestem u mężczyzny, którego nigdy nie powinnam poznać.
CZYTASZ
Lazur Twoich oczu
RomanceW życiu Zosi każdy kolejny dzień przynosił nową dawkę bólu i niepewności. Po stracie męża, świat, który kiedyś wydawał się stabilny, rozsypał się jak domek z kart. Zosia tonęła w morzu swoich własnych demonów - alkoholu, przygodnych romansów i bezse...