Chyba umieram. Zwinięta w kłębek, we własnym łóżku, na mokrej pościeli. Cała się trzęsę i nie ruszam się od dwóch dni. Nic nie jem i nie piję. Czasem wymiotuję ale nie mam już czym, więc tylko zdzieram sobie gardło i męczę żołądek. Nie jestem w stanie nic zrobić, mam wrażenie, że to najgorsze momenty w moim życiu.
Wszystko mnie boli, gdy przewracam się na drugi bok. Nie mam w sobie siły nawet ruszyć się po pilot do telewizora i sprawić, żeby cokolwiek leciało w tle. Gubię się w złudnej ciszy, mimo że w głowie szaleje mi od natłoku upierdliwych myśli. Chcę robić głupie rzeczy, bo mam wrażenie, że tylko to mi zostało. Coś jednak mnie powstrzymuje, jakaś nieopisana siła przed wzięciem do ręki opakowania tabletek nasennych i połknięciem ich wszystkich.
Nie mam w sobie za grosz siły. Przez ostatnie godziny ciągle myślę o tym wszystkim co się dowiedziałam. Staram się ułożyć to sobie w głowie. Całą prawdę i cały ten rollercoaster, który zafundował mi w życiu Wiktor. Zakochałam się w kryminaliście. Jak mogłam się nie zorientować? Spotykałam się z nim przez tyle czasu, ignorowałam tyle czerwonych flag, nie dociekałam. Nic nie dało mi do myślenia na tyle, żeby odejść i dać sobie spokój.
Chyba dopiero teraz uświadamiam sobie jak długo żywiłam do niego tak silne uczucie. Gdybym chciała odejść, to bym to zrobiła. Ale nie zrobiłam, bo pokochałam Wiktora najbardziej na świecie. W tym momencie nie wiem, czy kiedykolwiek kochałam mocniej. Nie wiem, czy kochałam mocniej Michała.
Świadomość, że Wiktor ma w sobie jego serce tak strasznie ryje mi głowę. Zastanawiam się, czy to przez to od razu mnie do niego przyciągnęło, czy to jego serce tak na mnie podziałało. Wiem jednak, że pokochałam Wiktora bez wiedzy, że ma w sobie coś z mojego byłego męża. I tak strasznie męczy mnie to uczucie. Nie miałam dać się znów złapać w tę pułapkę uczuć. Obwiniam się o to, że pozwoliłam mu się na tyle do mnie zbliżyć. Że się z nim spotykałam, dałam mu całą siebie, pokazałam za dużo uczuć.
A on tak perfidnie to wszystko wykorzystał.
Jak Wiktor w ogóle mógł mi to wszystko zrobić? Jak mógł się mną bawić, narazić na to wszystko i cały czas mnie okłamywać? Gdybym ja tylko wiedziała...
Znów zanoszę się płaczem, chociaż bardziej adekwatnym słowem byłoby wycie. Jestem na tyle odwodniona, że nawet nie mam już w sobie łez.
Gdybym tylko wiedziała, że on ma taką przeszłość. No właśnie. Co wtedy? Dałabym sobie z nim spokój? Czy jak idiotka starałabym się go uratować i wyprowadzić na prostą? Coraz częściej pojawiają mi się w głowie myśli, że my musieliśmy na siebie wpaść. Byliśmy sobie pisani i los specjalnie nas na siebie sprowadził. Ale co w sytuacji, gdy on potraktował mnie tak i nie dał mi tyle co ja jemu? Czy życie naprawdę znów wystawiło mnie na tyle bólu?
Mam już go dość w swoim życiu. Mam dość cierpienia jakie mnie spotyka. Ja tylko chciałam żeby ktoś w końcu mnie przytulił, żeby ktoś znów obiecał mi, że wszystko będzie dobrze. Było mi z nim tak cudownie. Znów dałam się zwieść jak głupia, zakochana nastolatka. Tylko, że z tego już się raczej nie wyleczę.
Zamykam powieki i widzę jego niebieskie oczy. Niebieskie jak Adriatyk, którego nigdy nie widziałam. Lazur, który dawał mi błogi spokój i ukojenie. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, żebym poczuła się jak w domu. To on dawał mi poczucie bezpieczeństwa i on sprawiał, że nie potrzebowałam już nic innego. Całkowicie zatraciłam się w Wiktorze.
Widzę jego jasne, przydługie już włosy. Pamiętam jak miał grzywkę ściętą na prosto, świeżo pofarbowaną. Wtedy się poznaliśmy i spodobał mi się od pierwszego spojrzenia. Z tą blizną na brwi i kryształku na zębie, który mienił się w świetle zawsze, gdy Wiktor się uśmiechał. A gdy się uśmiechał, to na świecie nie było większej fanki jego dołeczków w policzkach i dużych ust rozciągniętych w wesołą podkówkę. Zawsze wtedy miałam ochotę ułożyć dłonie na jego męskich polikach i przyciągnąć do siebie, żeby jeszcze lepiej móc mu się przyjrzeć.
CZYTASZ
Lazur Twoich oczu
RomanceW życiu Zosi każdy kolejny dzień przynosił nową dawkę bólu i niepewności. Po stracie męża, świat, który kiedyś wydawał się stabilny, rozsypał się jak domek z kart. Zosia tonęła w morzu swoich własnych demonów - alkoholu, przygodnych romansów i bezse...