ROZDZIAŁ CZTERNASTY

332 15 6
                                    



Nerwowo bawię się srebrnym łańcuszkiem na mojej szyi, mimo że nie powinnam go na sobie mieć. Ale uspokaja mnie. Wisiorek kołysze się na boki pod naciskiem moich palców, a ja wgapiam się tępo w puste pole na teście ciążowym na moich kolanach.

Siedzę w toalecie już z godzinę. Pod nogami leżą puste opakowania po wykonanych już przeze mnie testach, a ja czekam na kolejny jak na zbawienie. Nie wiem czy cokolwiek zmieni, skoro kilka poprzednich pokazało mi już wynik. A kupiłam z apteki chyba wszystkie możliwe. Farmaceutka musiała wziąć mnie za wariatkę.

Minął ponad tydzień od kiedy nie mam kontaktu z Wiktorem. Wiem, że może to być za wcześnie, by testy ciążowe z apteki cokolwiek pokazały ale od tygodnia chodzę tak zestresowana, że muszę wiedzieć jak najszybciej. Dlatego wykupiłam wszystkie te najczulsze, które najdokładniej pokażą mi czy mogę być w ciąży.

Nie chcę być samotną mamą. W życiu nie pozbyłabym się tego dziecka ale nie chcę być w tym sama. Nie chcę też tłumaczyć mojemu przyszłemu dziecku czemu jego ojciec to pieprzony dupek, oszust i bandzior. Chcę tylko odpocząć.

Moje myśli odpływają. Ten tydzień to była katastrofa. Staram się wyleczyć z okropnej tęsknoty za tym blondynem ale to w ogóle nie przychodzi mi łatwo. Zresztą, jak miałoby skoro całe dnie spędzałam u niego, a on raczył mnie tym swoim szerokim uśmiechem, najczulszym dotykiem i słowem tak prostym ale tak dobrym, że odlatywałam na sam ton jego głosu? Zatracił mnie w sobie, wykorzystał i zostawił w najgorszym momencie mojego życia. A wiedziałam, żeby po stracie Michała nie pakować się w nic, bo to nie będzie miało sensu. W końcu nikt nie będzie nim.

Mam wrażenie, że teraz wraz z Wiktorem straciłam wszystko. Mój kontakt z Zuzą wisi na włosku, bo przez ostatnie dni i ostatnie problemy nie miałam dla niej chwili. Wolałam ten czas spędzać z typem, który okazał się śmieciem. Mam ochotę zniknąć, byleby tylko nie musieć nikomu tłumaczyć się z tego, że ja... chyba za bardzo zatraciłam się w Wiktorze.

Przełykam ślinę, kiedy na teście pojawia się jedna kreska. Zaciskam palce na różowym plastiku i szepczę coś w rodzaju swojej własnej modlitwy. Przymykam powieki i otwieram je dopiero w momencie, kiedy obok powinna pojawić się druga czerwona kreska.

Nie ma jej.

Test wypada mi z rąk i ląduje obok pozostałych. Również negatywnych. Żaden stres mi nie mija, bo wiem, że przede mną jeszcze wiele długich dni, które tę kolejną kreskę mogą przynieść. Najbezpieczniej będzie, jeśli od razu pójdę do lekarza. Nawet jeśli będę w tej ciąży i będzie to dziecko Wiktora to wezmę się w garść. Dam sobie radę i będę najlepszą mamą na tej planecie. O rety, o czym ja w ogóle mówię. Żadnej ciąży nie będzie.

Podskakuję w miejscu, kiedy słyszę pukanie do drzwi. Nawet nie wiem jak ktoś mógł dostać się na klatkę. Przymykam drzwi do łazienki i ostrożnie podchodzę do wejścia do mojego malutkiego mieszkania. Byłam taka zamyślona, że ktoś bezceremonialnie mógłby mnie okraść, a ja nawet bym nie zauważyła. Robię szparę w drzwiach i wyglądam przez nią. Od razu zauważam w progu osobę, której teraz chyba najbardziej mi brakuje.

Zuza pcha drzwi i wpakowuje mi się prosto do mieszkania. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy jest zła czy raczej zadowolona, że może mnie tu zastać. Blondynka staje natomiast na przeciwko mnie i zakłada ręce na piersi. Jej loki opadają jej wzdłuż twarzy, a niebieskie oczy bystrze się we mnie wpatrują.

— Nie można dodzwonić się do ciebie od jakichś dwóch tygodni! Z Instagrama wiem, że wywiało cię na jakieś Mazury, a przez ten tydzień nie dawałaś znaku życia! Co jest, Zosia?

Lazur Twoich oczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz