Wstałam po dziewiątej i udałam się na małe zakupy. Elena spała jak zabita więc nie zamierzałam jej budzić.
Kupiłam płótno, farby i pędzle. Chciałam wrócić do tego co kocham, może i to pomoże mi odnaleźć właściwą drogę...
Robiąc artystyczne zakupy myślałam o tym jak bardzo zatraciłam radość z malowania. Musiałam do tego wrócić, bo w końcu kochałam to robić. Czułam, że wyrażam siebie i to dawało mi spełnienie. Malując mogłam zająć głowę. Wtedy zatracałam się w innym, tworzonym przeze mnie świecie. Malując znikałam i nie musiałam myśleć o niczym. Problemy oddalały się na tyle by nie zaburzać mojej radości. Artystyczne zapędy dawały mi spokój. Teraz też tak może być...Wróciłam do pokoju hotelowego. Rozstawiłam się i zaczęłam malować. Elena dalej spała. Nie chciałam jej obudzić. Na kacu sen naprawdę dobrze robi.
Zabrałam się za malowanie. Wiedziałam, że właśnie tak spędzę ten dzień. Obie na kacu nie podbijemy świata, więc lepiej zostać w pokoju.Zaczęłam malować. W głowie miałam wizję pięknego nadrzecznego krajobrazu. Łąka, kwiaty, błoga atmosfera i zakochani gdzieś siedzący. Wpatrzeni jedynie w siebie, nie czujący niczego prócz miłości. Chciałam pokazać to, że liczą się jedynie oni.
Najpierw jednak musiałam namalować łąkę. Ona natomiast miała ukazać błogość, robić za tło tej pięknej sytuacji. To tam miały rozegrać się najpiękniejsze chwile w życiu tej pary. Niebo też musiało być piękne. Błękitne, pełne słońca. Ono tak jak i reszta miały oddawać sielanke i zakochanie. Miały pomóc mi na nowo rozsmakować się w miłości. Bo co jak nie największa pasja może uleczyć moją duszę?Malowałam każdy szczegół z dokładnością. Chciałam by obraz był realny, taki jak widziałam oczami wyobraźni. Chciałam by obraz był jak zdjęcie. Musiałam wczuć się w tą sytuację. Liczyłam, że i to pomoże mi szybciej wrócić do Alexa i obrać drogę. Malowałam skupiona na szczegółach. Każdy kwiat zasługiwał na tyle samo serca. Starałam się jak ostatnio prawie wcale. Odżyły pasje.
Malowałam poświęcając się tylko temu. Malowałam nie myśląc za wiele o niczym innym. Zajęłam głowę, a to już połowa sukcesu. Miałam zamiar otworzyć się na nowe. Choć to nowe oznaczało powrót do starej siebie.Mój obraz zyskał już trawę i kwiaty. Niebo też powstało takie jak miało być. Namalowanie rzeczki skupiało bardzo dużo uwagi. Chciałam również oddać jego realizm.
Malując rzeczkę przypomniałam sobie taką jedną. Chodziłam nad nią gdy byłam bardzo mała, a moja mama jeszcze była dla mnie mamą. Wtedy byłam takim beztroskim dzieckiem. Nie wiedziałam co to ból ani nie czułam zawodu. Kochałam rodziców i byłam przez nich kochana. A tamta rzeczka do dziś jest symbolem mojego beztroskiego dzieciństwa. Teraz to już daleka przeszłość...— Kiedyś ty wstała, że już masz to wszystko? — Przebudziła się skacowana Elena.
— Sporo przed Tobą. Ale nie martw się, ze śniadaniem czekałam.
— To nie czekaj już więcej tylko zamawiaj. Wjechało gastro...
Zrobiłam przerwę by zjeść śniadanie i namalować obraz już nie na płótnie, a naprawdę w realu. Uwieczniając chwilę ze wspaniałymi ludźmi też malowałam tyle, że w swojej głowie i sercu.
— Dobrze, że znowu malujesz.
— Nigdy nie mogę przestać... To moja definicja, pasja. To po prostu ja. — I nie mogłam zatracić siebie. Wtedy byłabym jak wydmuszka.
— Czyżbyś była weselsza? — Elenie nie umknie nic.
— Można powiedzieć, że zaczynam wracać do siebie.
— Oby to trwało dalej!
Zjadłam i wróciłam do malowania podczas gdy Elena kacowała gdzieś z boku. Cieszyła się, że znowu maluję więc nie mówiła nic. Zajęła się sama sobą i dawała mi tworzyć. A ja wykorzystywałam to w stu procentach. Wróciłam do swojego wewnętrznego domu. Liczyłam na spokój i chwile, które pomogą mi z moimi przemyśleniami. Czułam, że wyciszam się. Może być to dobry znak.
Zostało mi namalować parę zakochanych. Gdzieś w sercu czułam miłość. Kochałam i byłam kochana więc czując to powinnam szybko uporać się z malunkiem. Lecz to co działo się ostatnio źle wpłynęło na moje postrzeganie miłości. Musiałam wręcz wyjechać więc malowanie zakochanych jednak nie będzie proste. Coś z tyłu głowy zostaje. Coś budzi wątpliwości i nie pozwala po prostu zająć się miłością. Nie umiałam jeszcze powiedzieć co. Choć czułam się już stabilniej. Czułam, że powoli nabieram gotowości. Powoli wracały same dobre chwile. Choć na ostateczne efekty trzeba będzie jeszcze poczekać...
— Piękne...
— Jeszcze nie gotowe i do tego mu daleko.
— Już mogłabyś go zostawiać. Nikt i tak się nie skapnie, że nie skończony. Jest boski...
— Cieszę się. To znaczy, że nie straciłam serca do malowania.
— A do Alexa?
To pytanie zbiło mnie z tropu. Czułam, że odpowiedź jest jasna. Choć przez moment miałam mentlik.
— Też nie. Kocham go. — I to nie może ulec wątpliwości.
— I niech tak zostanie.
Wróciłam do malowania. Zostało mi już tak mało szczegółów. Czułam, że jeszcze dziś spojrzę na swoje dzieło. Nie było wielkich rozmiarów, a ja uparłam się by dokończyć dziś. Nigdy mi tak na niczym nie zależało jak na tym obrazie. Chciałam patrzeć na całość. Była dla mnie niemalże wybawieniem. Malując powoli wracałam do siebie, a to było już jakimś rodzajem sukcesu. To zbliżało mnie do rozstrzygnięcia przemyśleń i powrotu w ramiona Alexa.
Zajmowałam się kolejnymi szczegółami tak jakbym dbała o swoją duszę. Fakt, wymagała ona więcej uwagi niż zazwyczaj.
I dzięki temu wiedziałam, że muszę ruszyć gdzieś jeszcze. Może podróż zakończy się zupełnie gdzieś poza granicami Francji. Wiedziałam, że to dłuższa trasa. A dokąd dotrę?Tego nie wie nikt...Ta podróż może też stać się symbolem mojej prywatnej drogi przez różne chwile życia. Może pomoże mi w czymś jeszcze. Tak przy okazji, bo akurat będę tu czy tam. To był czas na domykanie bądź rozwiązywanie spraw. Teraz trzeba stawić czoła wszystkim bólom. Teraz trzeba malować obraz życia. I bardzo bym chciała by był taki sielankowy, pełen miłości i żeby słońce nigdy już nie zachodziło.
Siemka!
Rozdział wyjątkowo ma ciut mniej słów niż 1000, ale jest refleksyjny i symboliczny.Mam nadzieję, że się podoba 🤗

CZYTASZ
Sweet Love
RomanceDruga część przygody Noemi i Alexandra Czy tym razem będą mogli pozwolić sobie na spokojną miłość?