Rozdział 18 - Wizyta z nieznajomym wampirem

47 7 1
                                    

Na drugi dzień o strasznie wczesnej porze poczułam szturchanie na mojej dłoni.

To był Dino budził mnie abym poszłam się z nim przewietrzyć.

-Dino dlaczego nie możemy pójść trochę później.

-No bo później będzie już za późno.

-A cóż to takiego ważnego, że właśnie teraz musimy wyjść przed hotel.

-No teraz nie mogę ci powiedzieć bo to ma być niespodzianka.

- Czy naprawdę musimy teraz iść.

- Tak musimy.

-No już dobrze poczekaj tu chwilkę a ja pójdę się ubrać.

-Dobrze mój wampirku.

Kiedy wyszłam z łazienki skierowałam swój krok w stronę drzwi i ubrałam powoli buty. Wtedy Dino pociągnoł mnie na dół i wyprowadził z hotelu.

Nie wiedziałam jeszcze co mam robić i jak się zachowywać bo jeszcze nic nie wiedziałam, nie wiedziałam co Dino chce dla mnie przygotować.

Z jednej strony nie wiedziałam co się szykuje a z drugiej myślałam, że nic gorszego nie morze mnie już spotkać niż ten cały okropny sen. Tak wiem nadal o nim myślę i myślę. Ale nie umiem się od niego oderwać. Nie daje mi to spokoju. No ale cóż żyje się dalej i nie mogę przecież całe życie żalić się nad sobą tylko żyć bo życie nie trwa tak długo ale chociaż teraz jestem wampirem i jestem nieśmiertelna a więc jeszcze długo sobie pożyje no chyba,że będę miała pecha i jakiś zdrajca wbije mi kołek w serce ale do tego na pewno nie dojdzie. Szliśmy tak przez długi czas aż w końcu zatrzymaliśmy się przed wielkim cmentarzyskiem, w którym to mieliśmy się chyba z kimś spotkać jeżeli się nie mylę. Kiedy tylko weszliśmy z mgły gęstej jak soczysta dla wampira krew wyłonił się nieznany mi jeszcze mężczyzna. Myślałam na początku, że to zwykły człowiek taki jakim ja byłam jeszcze niecałe miesiące temu. Ale przecierz pomyślałam,że jeżeli wyłonił się z tak gęstej mgły i spotkaliśmy się z nim akurat na cmentarzu to oczywistej jest to, że jest on wampirem.

-Witam drogą panią hrabino.

-Witam cię jak kolwiek się nazywasz.

-Na imię mi Albert a ciebię jak zwą

-Nazywam się Karen i nie mam zamiaru z panem rozmawiać.

-Ależ droga Karen jeżeli wolno mi się zwracać do pani po imieniu ja tylko chciałem omówić jedną sprawę.

-No dobrze ale byle szybko bo nie mam zamiaru sterczeć tu na tym zimnym cmentarzu.

- Ach tak a ja myślałem, że takie wilgotne i zimne miejsce to dla chrabiny Karen wspaniałe miejsce.

- No jak widać nie a teraz się streszczaj.

-W takim razie mam propozycję nie do odrzucenia.

-Tak a jaką.

-Karen poczekaj morze teraz ja się o coś zapytam a ty się opanuj.

-W takim razie jaka to propozycja?

- A taka tajemnicza.

-Tajemnicza jaka znowu tajemnicza.

-Pani hrabino proszę, że wyjaśnię. Aby się tego dowiedzieć jutro dokładnie o godzinie 24:00 musicie iść na powolny spacer po parku obok wieży ayfla. Następnie gdzieś po drodze będzie stał lampion, który odmieni wam się w coś co będzie znaczyć tak moja propozycja. Ale jeśli nie znajdziecie lampionu jeden z was straci życie.

-Że co proszę.

Krzyknęłam z takiej wściekłosci, że pierwszy raz miałam ochotę kogoś zabić a tym kimś był ten bezczelny koleś.

Oszukana.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz