Rozdział 17

8.1K 360 59
                                    


Matteo

Była zbyt blisko. Ja, podszedłem zbyt blisko i za cholerę nie miałem zamiaru się cofnąć. Chciałem ją dotknąć na tak wiele sposobów, chciałem znowu poczuć jak się pode mną rozpada. Każdy moment, każdy jej oddech, każdą krople potu i każde pieczenie spowodowane ocieraniem się ciał. Należała do mnie. Na samą myśl, poczułem jak rośnie we mnie żądza, a kutas się podnosi. Prawie zapomniałem dlaczego tak tutaj staliśmy.

- Co my tak właściwie robimy? – powiedziała cicho, a jej oddech musnął moje usta.

Nie mogłem przestać się na nią gapić. Przyglądałem się każdemu centymetrowi porcelanowej cery i wszystkiemu co ona skrywała. Wystarczyło stanąć tuż przed nią, aby poznać historię, którą skrywała przez ostatnie miesiące. 

- Matteo?

Zamrugałem parę razy, odsuwając się w tył i przeczesałem rękami włosy.

- Gulia z kimś rozmawiała przez telefon. Tutaj najlepiej słychać – wskazałem kratkę wentylacyjną w łazience.

- Czegoś się dowiedziałeś?

Dowiedziałbym się.

- Niczego interesującego.

- W porządku, to ja już pójdę.

Przytaknąłem głową, a ona szybko ruszyła w stronę drzwi, jednak wtedy uświadomiłem sobie, że przecież nie powinno jej tutaj być. Zawróciła mi w głowie i pozbawiła racjonalnego myślenia.

- Czekaj.

Blondynka ponownie zamarła i spojrzała na mnie przez ramię, przegryzając wargę.

- A co ty, tutaj robisz?

- No...

- Mów prawdę – uprzedziłem jej słowotok.

- Prawda jest taka, że stałam na balkonie, ale Ares skoczył na drzwi i mnie tam zatrzasnął, więc przeskoczyłam po kolejnych balkonach na tym piętrze, aby znaleźć otwarte drzwi i tak jakoś się stało, że tylko twoje były. I tak o to jestem – zamilkła na chwilę, po czym dodała - Skoro wszystko wiesz to...

- Co Ares robił na górze?

Wkurzało mnie to, że łamała te przeklęte zasady. Specjalnie to robiła, aby działać mi na nerwach. Ten pies był wystarczająco rozpieszczony, nie potrzebował jeszcze spać w moich czystych pościelach, które i tak były tańsze niż jego cholerne legowiska.

- Spał ze mną – odpowiedziała bez zawahania. – Pomińmy już ten moment, gdy na mnie krzyczysz, bo sam doskonale wiesz, że nigdy nie przestrzegałam żadnych reguł. Ty sobie tylko pogadasz, ja przytaknę, a wieczorem Ares znowu będzie ze mną, choćbym miała go wnieść do sypialni oknem.

- Ubieraj się – rzuciłem podminowany.

Spojrzała na mnie jak na wariata, a potem zjechała na swój ubiór i z lekkim grymasem, rzuciła:

- Ale to ty tutaj jesteś goły.

Ciche warknięcie opuściło moje gardło.

- Tylko mówię – uniosła ręce do góry, robiąc przy tym niewinną minę, a potem podeszła do wyjścia. – Mam ubrać sukienkę, spodnie, a może kostium? A może nic – zaśmiała się, ale widząc moją twarz na chwilę spoważniała. – Tylko żartuję...

- Po prostu się ubierz. Najlepiej w coś sportowego.

- Masz zamiar zostawić mnie w środku lasu i kazać biec na czas do domu? – wymierzyła we mnie palec i zmrużyła powieki.

Finally I understood you | TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz