Rozdział 19

7.7K 382 100
                                    

Grace

Przeczesywałam ostatnie pasmo włosów, przeglądając się w lustrze na parterze, gdy Matteo stał tuż za mną niczym kat nad winną duszą. Odłożyłam szczotkę na mały stolik na którym stała w cholerę droga i jeszcze bardziej brzydka, stara waza i siadając na pikowanej kozetce, sięgnęłam po buty, które stały na szafce z tyłu.

- A tobie to się wydaje, że gdzie niby idziesz?

- Tam, gdzie nie ma ciebie, a problemy tego popapranego świata nie zdążą mnie dogonić.

- Czyli? - podszedł bliżej zatrzymując się przede mną.

- Czyli nie twoja sprawa, drogi capo - podniosłam nogę z delikatną szpilką do góry i oparłam na jego udzie. - Zawiąż jeśli łaska, bo nie chce mi się schylać - uśmiechnęłam się podle.

- Nie za zimno na takie buty? - pytanie zawisło w powietrzu, ale sam fakt, że zrobił to o co poprosiłam sprawił, że zaniechałam odpowiedzi.

Wyciągnęłam z szafy białe futro, które mi kupił, gdy zorientował się, że wciąż chodziłam w jednym starym żakiecie, bo jego przyszła niedoszła pozbyła się moich rzeczy i narzucając je na siebie, spojrzałam w lustro. Czarny materiał sukienki, opinał ciało, a opadające ramiączka, delikatnie podkreślały dekolt . Czarne buty i torebka wraz z białymi perłami, nadawały wszystkiemu klasy i elegancji, która była przesadzona, jeżeli spojrzeć na to, że szłam do zwykłego baru. Jednak od dawna się tak nie ubierałam, a było to wydanie mnie, które sprawiało, że czułam się dobrze sama ze sobą, więc nie miałam zamiaru patrzeć na to czy jest to odpowiednie miejsce czy też nie.

Usłyszałam trąbienie, którego przyczyną była zapewne Andrea i ruszyłam w stronę drzwi.

- Pani consigliere, gdzie się Pani wybiera? Chcę usłyszeć odpowiedź - zamilkł na chwilę, ale widząc, że nie mam zamiaru zareagować, dodał. - To jest rozkaz.

Odwróciłam się w jego stronę i prześledziłam spojrzeniem jego jak zwykle pewną sylwetkę. Stał parę metrów dalej i obojętnie trzymając ręce w kieszeniach od spodni, próbował wwiercić się do mojego wnętrza, wymuszając posłuszeństwo.

W paru niedużych krokach pokonałam dzielącą nas odległość i zadzierając głowę w górę, aby podjąć jego grę, prawie, że szeptem, rzuciłam:

- O ile mnie pamięć nie myli to kodeks pracy nie mówi nic o obowiązku składania szefowi meldunku co do spędzania wolnego czasu. Ciao, szefuńciu - cmoknęłam tuż przy jego ustach i odwracając się podeszłam do drzwi, które szybko za sobą zatrzasnęłam.

Podbiegłam szybko do bramy i omijając strażników, wskoczyłam do taksówki zaraz obok Andrei.

- Jedziemy?

- Oczywiście, że tak. Byle szybko, bo na pewno będą chcieli pojechać za nami, także Panie kierowco, jeśli nie da się Pan namierzyć żadnemu wkurzonemu brunetowi to dostanie Pan potrójną stawkę, umowa stoi?

- Pewnie, że tak, droga Pani - uśmiechnął się do mnie w tylnym lusterku i skinięciem głowy, przytaknął.

Zatrzymaliśmy się pod klubem w którym nigdy wcześniej nie byłam i o którym w sumie nigdy nie słyszałam, ale nie było w tym nic dziwnego, bo znajdował się on na drugim końcu miasta. Z tego co widziałam to nikt za nami nie jechał, więc spokojnie mogłyśmy się pożegnać z kierowcą i ruszyć do środka. W wystroju nie było niczego zaskakującego, miejsce wyglądało jak każde inne, a i ludzi wcale nie było mniej. Podeszłyśmy do baru, gdzie usiadłyśmy na wysokich stołkach i czekałyśmy, aż podejdzie do nas kelner.

W końcu udało się zamówić cały szereg drinków, które cały czas serwował nam barman. Nawet na chwile nie przestawałyśmy sączyć kolorowych trunków, aż wreszcie zupełnie zgubiłyśmy rachubę. Tym razem nie tańczyłyśmy ani nie szukałyśmy żadnej innej rozrywki czy towarzystwa. Chciałyśmy po prostu pogadać i poobrażać wszystkich, którzy działali nam na nerwy. Takie typowe topienie smutków w kieliszku, ale z przyjaciółką.

Finally I understood you | TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz