Rozdział 21

7.8K 405 62
                                    

Wykorzystałam fakt, że jestem chora i napisałam specjalnie dla was nowy rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Wiem, że pewnie niektórzy właśnie szli spać, bo jutro szkoła i praca, ale parę minutek w tę czy w tamtą, a na końcu jest taka niespodzianka, że oj warto ;)

................................................................................................................................................

Grace

Wyszliśmy z piwnicy i oboje mieliśmy pójść do gabinetu, gdzie czekali dwaj nieznani mi mężczyźni. Byłam ciekawa co zamierza zrobić i w jaki sposób mają mu pomóc, ale nie wiedziałam co sądzić o postawie Rick'a. W końcu to on był jego przyjacielem i wiedziałam, że można mu ufać, a jemu ten pomysł wcale się nie podobał. Wydawało mi się, że nie ufał tym ludziom.

Matteo poszedł pierwszy, a ja wstąpiłam jeszcze do kuchni, żeby zabrać swój telefon. Miałam zadzwonić do Andrei i zapytać się jej jak się trzyma po ostatnim, ale jakoś nie mogłam znaleźć chwili. Zatrzymałam się koło wyspy kuchennej, a na krześle obok, siedziała Gulia, którą dopiero teraz zauważyłam. Zapomniałam, że ona nadal tutaj mieszka. Tyle się ostatnio działo, że nawet nie było czasu, aby się z nią ponaciągać. Kobieta nie wyglądała zbyt dobrze. Nie była ubrana w sukienki z najnowszej kolekcji i nie miała makijażu jak z okładek magazynów. Wyglądała jakby ostatnie dni spędziła na płakaniu w poduszkę. Czy było mi jej szkoda? Może gdybym miała sumienie...

- Pewnie jesteś z siebie zadowolona - mruknęła rozgoryczona, patrząc w kubek z Bóg wie czym w środku.

- Dlaczego miałabym nie być? Wypiłam bardzo drogi alkohol, obudziłam się z wielkim kacem, który właśnie przeszedł, a przed chwilą zjadłam zajebisty dżem, żyć nie umierać - uśmiechnęłam się ironicznie i odwróciłam w stronę wyjścia.

- Dobrze wiesz, że nie o tym mówię - powiedziała.

- Więc o co ci chodzi? - zapytałam.

- Miałaś swoją szansę i jej nie wykorzystałaś - odstawiła wściekła kubek na blat i przygwoździła mnie spojrzeniem - teraz, gdy ja miałam swoją, bezczelnie mi ją odebrałaś.

- Posłuchaj, jeśli ktoś bez mrugnięcia okiem wymienia cię na coś innego to czy tak naprawdę choć trochę o ciebie dbał? Myślisz, że nie wiem, że urządzasz jakiś żałosny protest głodowy, aby zwrócić na siebie jego uwagę? Próbujesz być mną, ale nie osiągasz żadnego skutku. Przez ten cały czas, choć raz do ciebie przyszedł i zapytał jak się czujesz? Nie. Czy chodź raz, posłał po ciebie April, żebyś z nami zjadła? Nie. Czy chodź raz, zapytał się ciebie czy czegoś nie potrzebujesz? - zamilkłam widząc, że jej oddech przyspieszył. - Też nie, więc przestań grać kogoś kim nie jesteś i przede wszystkim znajdź swoją godność. Ogarnij się i poszukaj kogoś komu naprawdę będzie zależało, a nie zadawalaj się mężczyzną, który nawet nie dba o to, czy jesteś martwa czy żywa. Po prostu zacznij żyć, Gulio - skwitowałam.

- Myślisz, że gdyby mógł wybrać jakakolwiek kobietę by chciał, to wybrałby ciebie? - rzuciła ze złością i łzami, które ściekały jej po policzkach.

- Nie, ale skoro mnie by nie wybrał, to ciebie tym bardziej.

Nie rozumiałam w czym był jej problem, nie zrobiłam jej zupełnie niczego za co mogłaby mnie nienawidzić. Nie odebrałam jej Matte'a, bo tak naprawdę, on nigdy nie był jej. Cały czas byliśmy małżeństwem, więc to ja byłam jedyną, która mogła mieć tutaj problemy i pretensje.

Gdy się uspokoiłam po tym małym spięciu, weszłam do gabinetu. Za biurkiem siedział brunet, a pod oknem stało dwóch wysokich mężczyzn. Jeden z nich - starszy, również był brunetem o nieco dłuższych włosach, ułożonych elegancko na żelu i wyglądał na kogoś nieco poważniejszego niż jego towarzysz. Miał na sobie równie nieskazitelny garnitur co mój mąż, a jego postawa wręcz przygniatała pewnością jaka od niego biła. Drugi był ciemnym blondynem i odstawał ubiorem od reszty. Miał na sobie szary dres i biały podkoszulek, który opinał każdy mięsień. Na szyi wystawał kawałek tatuażu tak samo jak na knykciach. Nie wyglądał na wiele starszego od nas, więc to on musiał być dawnym przyjacielem bruneta, natomiast ten drugi, na oko był koło czterdziestki. Jednego nie można było im odmówić - wyglądali cholernie dobrze, niezależnie od cyferek na dowodzie.

Finally I understood you | TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz