Rozdział 12

6.1K 293 96
                                    


Matteo

Przyjęcia były jednym z tych gówien, których próbowałem unikać jak się dało. Nienawidziłem tego i wolałem zajmować się swoimi sprawami niż obcymi ludźmi pałętającymi mi się po domu. Na dodatek trzeba było pilnować, aby osoby, które się nienawidzą za długo ze sobą nie przebywały, bo kończyło się to rozlewem krwi. Ja po prostu nie miałem do tego chęci ani głowy. To wszystko było pomysłem Guli. Jeszcze jakby tego było mało nie przygotowała się wystarczająco i zapytała żonę Gallo czy nie chciałaby spróbować specjalnie upolowanej sarny. Gdyby zadała to pytanie jej mężowi, zapewne by się ucieszył, ale ona była zaciekłą wegetarianką. Coś z tych, które jak widzą, że ktoś je mięso to opowiadają krok po kroku jak wygląda podróż tego zwierzęcia po rzeźni. Mniejsza... Jeśli nie każe mu zerwać z nami interesów to będę zobowiązany.

Zniknąłem w gabinecie, aby chwilę sobie odsapnąć, ale nawet tutaj nie miałem spokoju. Ktoś zapukał do drzwi, a następnie nie czekając na pozwolenie, wtargnął do środka. Moja babcia z poważną miną stanęła tuż przede mną i ostro na mnie spojrzała. Już wiedziałem co się szykuje - kolejna pogawędka odnośnie doboru moich partnerek. Odłożyłem szklankę z alkoholem i siadając na krawędzi biurka, skoncentrowałem całą uwagę na niej.

- Słucham. Nie krępuj się – ponagliłem.

- Synu, widzę jaka jest prawda – rzuciła bez zbędnego przeciągania.

- O czym ty mówisz?

- Po co to wszystko? Przecież nawet nic nie czujesz do tej dziewuchy.

- To interesy, nie zrozumiesz.

- Tutaj nie ma nic do rozumienia. Interesy nie są warte zmarnowanego życia.

- Obiecałem ojcu, że będę dobrze wykonywał jego obowiązki.

- Obiecałeś również, że poślubisz Grace.

- Przecież to zrobiłem – podniosłem się z miejsca, zdenerwowany. – Zrobiłem to co mi kazał, ale jak widać to było jedną wielką pomyłką.

- Nie gadaj bzdur. Kochasz ją, a to jest najważniejsze.

- Żeby stworzyć związek, uczucie musi być obustronne.

- Przecież takie jest.

Zmarszczyłem brwi czekając, aż coś powie albo wybuchnie śmiechem, ale była śmiertelnie poważna. Nie mogąc się powstrzymać, zrobiłem to za nią.

- Synu, może i tego nie dostrzegasz, ale ja to widzę. Twój ojciec robił różne głupie rzeczy, które praktycznie nigdy mi się nie podobały, ale to, że postawił ją na twojej drodze było jego najlepszym pomysłem.

- Ciekawe. Jeszcze niedawno jej nienawidziłaś.

- Nienawidziłaś to zbyt duże słowo – zbyła mnie ręką. – Poza tym przekonałam się, że może być dużo gorzej – odetchnęła zrezygnowana. – Powiedz mi co się zmieniło, że jesteś taki obojętny wobec niej? Nie kochasz tamtej kobiety, widzę to. Dlaczego więc to sobie robisz? Dlaczego niszczysz to co między wami było?

- Bo mnie zostawiła! - wrzasnąłem tak głośno, że aż się wystraszyła. - Jasne?! Odeszła ode mnie zostawiając mnie samego! Bo chcę, żeby cierpiała tak jak ja cierpiałem! - uderzyłem dłonią w blat. - Bo chcę, jej pokazać, że nie znaczy dla mnie nic, tak jak ona mi to pokazała.

- Matteo - powiedziała z żalem, próbując się do mnie zbliżyć, jednak ja cofnąłem się w tył. - Jesteś dla mnie jak moje własne dziecko. Mój syn zostawił mi cię pod opieką. Nie oszukasz mnie. Widzę, że robiąc to co robisz, krzywdzisz nie tylko ją, ale i siebie. Przecież ty taki nie jesteś. Nie jesteś bezduszny, wyzuty z emocji i obojętny wobec tego co dzieje się wokół. Nie bądź jednym z tych, którymi od zawsze gardzisz.

Finally I understood you | TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz