Rozdział 8

5.7K 244 17
                                    


Grace

Trzymałam w ręku swój telefon, który znalazłam na szafce nocnej, gdy się rano obudziłam. Był już naładowany, a obok leżała również ładowarka. Zostawiłam go tak samo jak całą resztę rzeczy. Matteo musiał to tutaj przynieść, bo raczej nie kazałby tego zrobić jednemu ze swoich ludzi, gdy spałam.

Karcąc się za to, że znowu go przywołuję, odblokowałam ekran i weszłam w listę kontaktów. Na samej górze pojawiła się osoba do której bałam się zadzwonić, bo wiedziałam, że nieźle mi się oberwie za wszystko co do tej pory się wydarzyło i za to, że się nie odezwałam. Bałam się, że gdy powiem jej całą prawdę, którą podzieliłam się z Rickiem, zrobi coś głupiego. Byłyśmy niczym siostry i każda z nas potrafiła dla drugiej zrobić rzeczy o których nikt nawet by nie pomyślał.

Zwalczając wszelkie wątpliwości, wybrałam kontakt i przyłożyłam komórkę do ucha. Gdy usłyszałam, że sygnały ucichły, a zastąpił je szmer, odezwałam się:

- Andrea?

- Grace?! To ty?

- Tak.

- Boże, dziewczyno gdzieś ty była? Czy ty masz pojęcia jak ja się o ciebie martwiłam?!

Przełknęłam głośno ślinę i wzięłam głębszy wdech, aby uspokoić rozdygotane serce.

- Wszystko dobrze? - zapytała spokojniej, zapewne wyczuwając mój stan.

- Możemy się spotkać? - spytałam łamiącym się głosem.

- Grace powiedz mi co się stało.

- Błagam nie teraz. Nie przez telefon.

- Więc się spotkajmy.

- Tam, gdzie dawniej?

- Pewnie. Będę tam za godzinę.

Nie czekając, rozłączyłam się i chowając twarz w dłonie, próbowałam uciszyć myśli. Ty jesteś po prostu jedną z tych rzeczy, które bardzo chciałem, ale szybko mi się znudziły. Jesteś silna. Nie będziesz płakała. Przetarłam szybko twarz i podnosząc się z łóżka, zeszłam na dół. Zabrałam kurtkę i wsuwając na nogi buty, zamierzałam wyjść.

- Nie będzie Pani jadła śniadania?

April stanęła w bocznych drzwiach prowadzących do kuchni i wyczekująco na mnie spojrzała.

- Nie, dziękuję. Muszę iść.

Otworzyłam drzwi, ale ponownie mnie zatrzymała.

- Pan Matteo o tym wie?

- Nie.

- Myślę, że mu się to nie spodoba.

Zdenerwowana, odwróciłam się do niej i założyłam ręce na piersi.

- Myślę, że to nie pierwsza i nie ostatnia rzecz, która nie spodoba się Panu Matteo, poza tym nie jestem niewolnikiem w tym domu. Nie uważa mnie już nawet za żonę, więc jeśli mu się coś nie spodoba i będzie chciał wyjaśnień to każ mu spieprzać, April – odwróciłam się cała podenerwowana, jednak gdy przestąpiłam próg, poczułam się winna, że tak na nią naskoczyłam. To ja miałam problem, albo właściwszym będzie określenie, że to ja byłam problemem. Zaciągając się chłodnym powietrzem, ponownie na nią spojrzałam i dodałam spokojniej. – Po prostu nie sądzę, żeby jego obchodziło cokolwiek związanego ze mną. Nie martw się, nie będziesz miała później kłopotów, bo on najzwyczajniej już się mną nie przejmuje. Jednak, gdyby cię zapytał to powiedz, że wyszłam i powiedziałam, że wrócę, gdy uznam to za właściwe.

Finally I understood you | TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz