Przepraszam za małe opóźnienie, ale w końcu udało mi się poprawić i skończyć rozdział. Miłego czytania!
.........................................................................................................
Grace
Po tym jak wszyscy się na nas rzucili, nie czułam już nic poza pulsem, który próbował rozsadzić mi głowę. Było źle. Zajebiście źle. Trzaskanie kości, przyprawiało mnie o ciarki, a mięśnie paliły od wysiłku ponad możliwości. Byłam spocona jakby ktoś wylał na mnie wiadro wody.
Lekko mówiąc sprawy nie toczyły się najlepiej. Pięciu z całej chmary facetów, leżało na podłodze i byli nieprzytomni. A reszta cały czas nie chciała dać nam spokoju. Knykcie paliły mnie od bólu, a zdarta skóra, zostawiała krwiste ślady na moich przeciwnikach, gdy pięści lądowały na ich szczękach. Czułam jak powoli brakuje mi sił. Na dodatek chyba zwichnęłam kostkę i nawet najmniejszy krok, niósł za sobą kłujący i emanujący, aż po biodro prąd, który podcinał mi kolano.
Matteo i Thomasso radzili sobie nieco lepiej, ale to raczej normalne, jeśli spojrzeć na to, że mnie otaczało sześciu typów, a ich tylko po dwóch. Uwzięli się na mnie, bo uznali mnie za najsłabsze ogniwo. Chcieli zrobić ze mnie przynętę i w ten sposób wygrać. Byłam jak jebany przycisk detonacji. Brunet starał się odciągać ode mnie niektórych z nich, ale po chwili wracali.
Napakowany szatyn z długą brodą, złapał mnie za ramię, ciągnąc w swoją stronę. Złapałam go za nadgarstek i zamaszyście strącając jego dłoń, wykręciłam mu ją za plecy. Jęknął niezadowolony, a ja pochyliłam się i w tym samym czasie kopnęłam prosto, między nogi kolejnego, który próbował mnie zajść od tyłu. Pociągnęłam dłoń szatyna do góry i z całej siły uderzyłam kolanem w łokieć, przez co usłyszałam cichy strzał. Zauważyłam jak kość obrzydliwe przesunęła się pod skórą. Wybiłam mu bark. Było dwóch mniej.
- Thomasso – głos bruneta, przykuł moją uwagę.
Blondyn leżał na ziemi, a dwóch idiotów okładało go pięściami. Facet, który stał za moim mężem, zamachnął się i zdzielił go w potylicę, przez co ten upadł.
- Matteo! – krzyknęłam.
Ledwie zdążyłam postawić krok, gdy przystawiono mi nóż do szyi. To jakaś nowość. Zamarłam, czując jak bardzo był ostry. Wystarczyło, że przełknęłabym ślinę, a skóra pękłaby pod jego naciskiem. Przestałam oddychać.
Dwóch ludzi podniosło mężczyzn z ziemi i zakładając nam ręce za plecy, unieruchomili nas.
- Jak widzisz wielki capo, twoja władza nie idzie wszędzie tam, gdzie i ty – rzucił zadowolony Harold.
Zapamiętałam jego imię bardzo dobrze, więc o ile mnie nie okłamał, to rzeczywiście tak ono brzmiało. Był dziwny i miał dziwne fetysze o których nawet nie chciałam pamiętać ani mówić. Patrzenie na niego i innych mu podobnych, niosło za sobą obrazy, których później nie mogłam wyrzucić z głowy. Czułam się przez nich brudna, obrzydliwa, zniesmaczona i zbrukana. Czułam się jak najgorszy sort człowieka, a to nie towarzyszyło mi nawet wtedy, gdy odbierałam komuś życie.
- To jeszcze nie koniec – odrzucił, próbując się wyszarpać.
- Zamknijcie ich na końcu korytarza zanim zdecydujemy co z nimi zrobić. Chociaż dla jego żony mam już jedno zajęcie – obrzydliwie się wyszczerzył, a jego sztywni koledzy w tak samo tanich garniturach, zawtórowali mu.
CZYTASZ
Finally I understood you | TOM 2
RomanceDrugi tom trylogii ,,Trust." Dwoje ludzi, którzy zostali rozdzieleni przez los nigdy więcej nie poczuje do siebie tego samego, prawda? Szczególnie jeśli jedno, nienawidzi drugiego. On po jej odejściu stał się zimny i bezwzględny jak nigdy wcześniej...