Rozdział 2

7K 234 9
                                    


Trzy miesiące wcześniej...

Postanowiłam, że dodam dzisiaj te rozdziały, bo nie chce mi się z rana tak wcześnie wstawać, także miłego czytania :)

........................................................................................................................

Matteo

Z dnia na dzień wszystko się posypało. Życie zaczęło być nie do zniesienia, a problemy stale się piętrzyły. Jak się okazało osoba, która od początku wpieprzała się w moje sprawy nadal żyła. Nie miałem pojęcia jak to robiła, ale za każdym razem była nie o krok, a o dwa przede mną. To było irytujące i w żaden sposób nie potrafiłem rozszyfrować jak to było możliwe. Aczkolwiek problem mógł leżeć we mnie, a nie w tym, iż ktoś był zbyt dobry. Nie potrafiłem się pozbierać i wziąć w garść. Gdziekolwiek nie poszedłem, czegokolwiek nie dotknąłem czy gdziekolwiek nie spojrzałem czułem ją obok. Wdzierała się pod moją skórę, lecz nie w przyjemny sposób, a w cholernie irytujący. Jakby coś zawisło ci nad głową i mimo, że czujesz, że jest blisko, wręcz na wyciągnięcie ręki, to gdy ją wystawiasz musisz zmierzyć się z bolesną prawdą, że już tego nie ma. Nie należy do ciebie i być może nigdy do ciebie nie należało. Obraz, który miałeś w swojej głowie był tylko obrazem, który sam sobie stworzyłeś, żeby przysłonić niewygodną rzeczywistość. Ale jak sobie wytłumaczyć, że coś tak pięknego było tylko wytworem twoich chorych wyobrażeń?

Siedziałem na tarasie ze szklanką swojego ulubionego alkoholu i wgapiałem się w trawnik. Robiłem to tylko po to by nie patrzeć na nic, co mogło ją w jakikolwiek sposób przywołać. Jednak pomimo moich starań nie wychodziło mi to za dobrze. Nawet teraz, gdy się nie rozglądałem wiedziałem, że tam jest, bo czułem ją wszędzie. Była tak wkurzająco prawdziwa, że nawet najlżejszy wiatr ciągnął ze sobą jej perfumy. Jaśmin, tuberoza i ona. Tylko i aż ona. Prawda jest taka, że jeśli oddałeś komuś serce i pozwoliłeś komuś na to by stał się sensem twojego życia, to gdy odchodzi, wszystko się sypie. Życie nagle traci wcześniejsze barwy. Kolory blaknął i stają się już tylko wspomnieniem dawnych dni.

Setki razy analizowałem naszą ostatnią rozmowę i nic w niej nie miało sensu. Nie potrafiła nawet spojrzeć mi w twarz przez większość czasu. Wydawało mi się, że spędziliśmy razem tyle chwil, że wystarczająco ją poznałem, aby wiedzieć, że coś między nami się zmieniło, przecież sama mi to przyznała. Powiedziała, że jest moja.

Dwa tygodnie wcześniej...

Każdy dzień wyglądał tak samo. Nawet, gdybym chciał nie potrafiłbym wskazać między nimi różnicy, bo najzwyczajniej w świecie ich nie było. Tylko w taki sposób mogłem zatrzeć ślad po tym co weszło mi w krew i wciąż sprawiało ból. Właściwie zupełnie oddałem się treningom i skupiłem na porządnym przeszkoleniu moich ludzi. Nie miałem zamiaru pozwalać na więcej błędów. Moim priorytetem stało się odnalezienie tego szczura, który próbował swoich sztuczek na moim terenie. Poświęciłem na to trzy miesiące i byłem gotowy zrobić wszystko, aby go dopaść, a nie miałem nic. Nawet pieprzonego świadka, a on miał wszystko. Był rozrywającym w tym meczu, ale mimo wszystko to ja zamierzałem wygrać.

Jeśli chodzi o Grace, to odeszła na dobre. Przyznaję, że nie potrafiłem na dobre wyrzucić jej ze swojej głowy. Złamałem dane sobie słowo i wiele razy chciałem sprawdzić czy jest bezpieczna, czy ma za co żyć i co jeść, bo przecież nie wzięła ze sobą niczego, nawet swojego telefonu, ale zaginęła jak kamień w wodę. Jak przypuszczam zacierała za sobą każdy ślad i wychodziło jej to bardzo dobrze, więc odpuściłem. W końcu po co szukać kogoś kto nie chce zostać odnaleziony? Na okrągło się martwiłem, a to z kolei sprawiało, że się wściekałem na samego siebie. Skoro ona potrafiła żyć tak jakby to wszystko nie miało nigdy miejsca, to ty też dasz radę.

Finally I understood you | TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz