Matteo
Cały jebany tydzień był niczym minuta ciszy dla kurewskiego Antonia. Miał zginąć i odejść w niepamięć, a jednak wszyscy o nim non stop gadali. Cała mafia patrzyła na nas jak na zdrajców i mimo, że nie odważyli się tego powiedzieć na głos, oceniali. Bardzo głośno. Czułem oddech tego kutasa na karku i słyszałem jak się śmieje. Nie pozwoliłem go pochować na żadnym z naszych cmentarzy, a jednak ludzie robili wszystko, aby uczcić jego pamięć.
Był skończonym skurwysynem, a zachowywano się jakby co tydzień urządzał pieprzone zbiórki pieniędzy dla biednych i pokrzywdzonych kotków. Jakby ponownie zmarła Królowa Elżbieta. Boże samo przyrównywanie tych dwóch ludzi, to grzech...
Najbardziej w tym wszystkim irytował mnie fakt, że Grace musiała doświadczać tych wszystkich szeptów. Miała doszczętnie zniszczoną psychikę, walczyła z wyrzutami, których absolutnie nie powinna mieć, a oni wszystko komplikowali. Widziałem jak bardzo stara się to przede mną ukryć, ale jej myśli już od dawna były moimi. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to i sam wypchnął go z tego balkonu. Powinienem był go zabić od razu jak tylko przekroczyłem tamtego dnia, próg jego domu.
- Jeszcze to zabierzcie.
Kobieta weszła do środka, a za nią szło dwóch moich ludzi. Zatrzymali się w progu, gdy tylko mnie dostrzegli. Tak... Stoicie do kurwy w moim, pierdolonym gabinecie, więc lepiej, żeby powód był ważny.
Mogłem tutaj wchodzić tylko ja, Grace i Rick, reszta nie. Zawsze ktoś mógł podrzucić jakiegoś kreta, a tutaj było wszystko co mogłoby mnie zniszczyć, dlatego zasady były proste.
- No na co się gapicie? – ponagliła ich.
Zachwiali się w progu będąc w głębokiej rozterce. Zaraz się okaże kogo bardziej się boją.
Miażdżyłem ich spojrzeniem nie wypowiadając ani słowa. Gdy moja żona to dostrzegła i zrozumiała o co im chodzi, zawróciła z głębi pomieszczenia i zatrzymując się parę metrów przed nimi, rzuciła:
- Jeśli zaraz się kurwa nie ruszycie, to ktoś inny będzie musiał tutaj wejść, żeby pościerać wasze mózgi ze ściany.
No i wygrała...
Dwóch konowałów przepchało się niezdarnie do środka i spuszczając głowy, jakby to miało ich przede mną uratować, czekali na to co powie.
- Świetnie. Skoro już ustaliliśmy jak się przechodzi przez próg, to teraz łapcie się za ten stolik.
Zaraz... Mój antyczny stolik? Zmarszczyłem brwi, obserwując to co właśnie się działo.
- Grace? – zacząłem.
- Wynieście go na pole, a potem wywalcie, gdzieś daleko razem z całą resztą. Albo spalcie – machnęła dłonią. – Nie chcę tego więcej widzieć.
Całą resztą?!
- Grace? – powtórzyłem twardo.
Blondynka w końcu się do mnie odwróciła i zakładając dłonie na piersi, popatrzyła na mnie z tak poważną miną, że aż poczułem dreszcze na plecach.
Teraz już wiem dlaczego się posłuchali... Sam miałem ochotę się złapać za ten stolik i zejść jej z oczu.
- No co?
- Co ty robisz? – odstawiłem szklankę z niedopitą whisky na swoje biurko i powoli podszedłem bliżej.
- Wyrzucam wszystko co przypomina mi o kimś.
CZYTASZ
Finally I understood you | TOM 2
RomanceDrugi tom trylogii ,,Trust." Dwoje ludzi, którzy zostali rozdzieleni przez los nigdy więcej nie poczuje do siebie tego samego, prawda? Szczególnie jeśli jedno, nienawidzi drugiego. On po jej odejściu stał się zimny i bezwzględny jak nigdy wcześniej...