29. one more time

1.9K 161 214
                                    

Song: Joji - Slow Dancing In The Dark

HYUNJIN POV.

Biegłem.

Potykałem się o własne nogi.

Moje płuca odmawiały posłuszeństwa.

Nie odbierał.

Panikowałem.

Pierwsze co pomyślałem, jak tylko się rozłączył to dach na którym mnie przypalił. Tylko tyle wyciągnąłem z jego chaotycznej wypowiedzi. Tam coś do mnie poczuł, a wyraźnie mówił, że zakończy to tam gdzie się zaczęło. Modliłem się mimo, że byłem niewierzący. Chciałem zastać go żywego

Kiedy tylko do mojej głowy napłnęły myśli, że już nigdy nie usłyszę jego głębokiego, że nigdy nie poczuje jego pięknego zapachu, nie ujrzę tego rozkosznego uśmiechu czułem się bezradny. Byłem załamany, więc nie powinien być zdziwieniem fakt, że upadłem na kolana, zanosząc się głośnym płaczem. Mogło być za późno, mogłem dobiec tam by znaleźć ukochaną osobę bez grama życia i tego bałem się najbardziej.

W moim sercu wciąż tliła jednak nadzieja i tylko dzięki niej wstałem, by ostatnie resztki energii włożyć w to aby jak najszybciej znaleźć się pod budynkiem uczelni. Dobiegłem tam w rekordowym czasie. Rozglądnąłem się, a czas nagle zwolnił.

Stał tam.

Był jeszcze żywy.

Cały i zdrowy.

Nie miałem czasu. Mimo, że miałem ochotę krzyczeć, tak bardzo byłem szczęśliwy, że jeszcze nie popełnił tego okropnego czynu. Nie mogłem chwalić dnia przed zachodem słońca. On dalej był w niebezpieczeństwie. Trwał centralnie na krańcu dachu. Jak na złość zaczęło padać, ale to nie miało żadnego znaczenia. Najszybciej jak potrafiłem przemierzałem opustoszałe korytarze. Stanąłem przed pamiętnym wejściem. Najchętniej wbiegłbym tam z impetem by jak najszybciej się znaleźć przy nim, aczkolwiek wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. To mogłoby skończyć się katastrofą, a na to nie mogłem pozwolić. Ostrożnie więc, niemal bezszelestnie wyszedłem na zewnątrz.

- Minho, wiem, że nie odebrałeś bo jesteś zajęty. Chciałem jedynie podziękować. Byłeś najlepszym przyjacielem jakiego mogłem sobie wymarzyć, moim prawdziwym bratem, którego nigdy nie miałem. Przepraszam... Proszę opiekuj się Hwangiem... - załkał do słuchawki.

Domyśliłem się, że chłopak telefonicznie żegnał się z najbliższymi. To było okropne widzieć go w tak okropnym stanie. Czułem jego ból, jego cierpienie. To jak bardzo był rozbity w głównej mierze przeze mnie. Czułem się winny tej sytuacji. Sparaliżowany obserwowałem jak odrzuca bez zawahania smartfona na beton. Otarł łzy, nie zwracajc uwagi na wodę kapiącą z nieba. Podszedłem niepewnie bliżej, musiałem wyłapać moment. Widziałem i czułem jak trzęsły mi się ręce ze stresu i stachu o młodszego.

- Wybaczcie mi. - doszedł do mnie cichy szept chłopaka.

Sekundy później zaczął opadać do przodu. Miałem wrażenie, że stanęło mi serce. Przez chwile ja sam myślałem, że umieram. Adrenalina zrobila swoje. Krzyknąłem i korzystając z całej swojej siły, złapałam go za bluzę jak tylko zaczął się pochylać. Pociągnąłem go do tyłu przez co oboje się przewróciliśmy.

- Nie, nie, nie.... - powtarzałem jak mantrę, tuląc do siebie roztrzęsionego mężczyznę.

Podniosłem się do siadu, by móc otulić go ramionami mocnej. Kołysałem naszymi ciałami. Nie zważałem na deszcz, na słoną wodę, która nas moczyła. Można by rzec, że wręcz obmywała z win. Blondyn był w szoku, chyba doszło do niego wszystko. Trzymał mnie kruczowo, nie chcąc poluźnić uścisku.

- J-jak mogłeś? Jakim prawem ośmieliłeś się spróbować to zrobić na moich oczach?! Tak bardzo się bałem. Tak bardzo martwiłem się, że nie będę w stanie cie już nigdy przytulić... - szlochałem w szyję chłopaka, który sam zanosił się głośnym płaczem.

Mogłem go stracić. Los mógł mi go odebrać raz na zawsze. Ta wizja była przerająca, wręcz wyniszczająca od środka.

- H-hyun.. powinieneś mi pozwolić... - wydukał starając się złapać powietrze.

- Musiałbym się wtedy zabić razem z tobą, bo nigdy mie pogodziłbym się ze stratą kogoś takiego jak ty. Bez ciebie to nie miałoby sensu. - wyszeptałem mu do ucha.

Kochałem go. W życiu nie zależało mi na kimś bardziej niż na nim. Bez niego to nie miałoby sensu. Nie miałbym swojego powodu do uśmiechu i szczęścia.

- J-ja nie rozumiem tego wszystkiego... dlaczego taki jesteś... nigdy nikt się mną tak nie przejmował, więc dlaczego to robisz?! Dlaczego mnie powstrzymałeś? Ja nie chce żyć rozumiesz?! - wydukał student.

Chciałem mu powiedzieć. Dać mu odpowiedź na te pytania, chociaż zawsze pragnąłem to zrobić w nieco innych warunkach. Jednak kiedy otwierałem już buzię by powiedzieć, Felix omdlał w moich ramionach. Domyśliłem się, że stało się tak przez bardzo sile emocje, których doświadczył. Pasował mi jednak ten obrót sprawy, gdyż mogłem przenieść go w bezpieczne miejsce, gdzie mógł wypocząć. Podniosłem lekkie ciało blondyna i z dużą ulgą skierowaliśmy się do wyjścia. Uratowanie go, było moją największą radością. Żył, był przy mnie i nie był już zagrożony.

Kiedy weszliśmy cali zmęczeni do mieszkania, od razu położyłem go na miękkim materacu. Gdy tak leżał wyglądał niemal jak anioł, jak prawdziwy aniołek, który wkrótce wybudzi się z pięknego snu. W tym czasie przywitałem, ciuchy dla Lee i przebrałem się w suche ubrania. Czułem się jakoś lżej na duszy. Felix żył i to było dla mnie najważniejsze.....







Forgive me?

Kocham Was!
•Klaudia•
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

𝖓𝖊𝖋𝖆𝖗𝖎𝖔𝖚𝖘 || hyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz