𝚂𝚞𝚗𝚏𝚕𝚘𝚠𝚎𝚛𝚜

264 26 53
                                    

— Jesteś okropnym przyjacielem. Albo to ja jestem okropnym przyjacielem, ale to nie jest możliwe, więc co ty jesteś przyjacielem do dupy.

— Daj mi spokój — prycham.

Cole spogląda na mnie wymownym spojrzeniem, krzyżując ramiona piersi.

— Teraz spokój? Spokój, kurwa — prycha. — Jak mam być spokojny, jak dwa dni temu do twojego domu przyszła jakaś sławna aktorzyna? Skąd ty w ogóle znasz takich ludzi.

— Nie nazywaj go tak — prycham. Co jak co, ale tylko ja mogę nazywać go aktorzyną, kiedy chcę mu zrobić na złość. — Poznałem go w pracy. Kiedyś — Kurwa, nie chciałem mówić takich rzeczy, bo chcę, żeby nasz duet został w tajemnicy jeszcze najdłużej, jak to możliwe. Ale cały dzień żyję dzisiaj w stresie, bo zaraz po lekcjach jedziemy odsłuchać Almond Blossom.

— Gdzie ty kurwa pracujesz?

— Nie ważne — rzucam. Straciłem nagle ochotę na jedzenie. — Możesz ze mnie zejść? Nie muszę ci się zwierzać ze wszystkiego.

Brunet dramatycznie łapie się za miejsce, gdzie umieszczone jest jego własne serce, a potem spogląda na Jay'a, który cały czas mierzy nam zdziwionym spojrzeniem.

— Właśnie coś mi pękło.

— Może to stawy? — Wtrąca Zane. — jesteśmy w taki wieku, że nasze ciała przechodzą...

— Zane, stary, ja mam dopiero dziewiętnaście lat — prycha Cole, a zaraz potem znowu spogląda na mnie. Celuje we mnie widelcem przyniesionym z domu. Metalowym. Jak mnie uderzy, będzie po mnie. — dlaczego nie powiedziałeś, że się z nim umawiasz.

— Nie umawiam się z nim — prycham. — jesteśmy tylko przyjaciółmi — dodaję. Nie muszę im mówić wszystkiego, prawda? O tych naszych wszystkich razach i nocach spędzonych razem o pocałunkach, spaniu wtuleni w siebie i milionach pocałunków w jednym miejscu na moim ramieniu.

— I dlatego się tak w ciebie wpatrywał? — ciągnie Cole.

— Kurwa, daj mi święty spokój. Niby jak miał się na mnie patrzeć?

— Z serduszkami w oczach. Ewidentnie jest w tobie zabujany. Przecież przez cały nie odwracał od ciebie wzroku, kiedy dziewczyny próbowały się do niego dobrać.

— Do nikogo nie próbowałam się dobierać — prycha Harumi.

Spoglądam za Jay'a, na kolejkę do jedzenia i zauważam, że Kai i Skylor stoją właśnie przy kasie.

— Możemy przestać o tym rozmawiać? — pytam.

Nie chcę o tym rozmawiać przy Kai'u, który zaraz tu przyjdzie. Chociaż powiedział, że nic się nie stało, że Rain został na noc i pojechał do domu dopiero po południu, to i tak mam wrażenie, że było trochę nie fair wobec niego. Próbowałem go potem za to przeprosić, ale on przerywał mi za każdym razem i mówił, że nic się nie dzieje, bo przecież nie jesteśmy razem. Jakby chciał mi to cały czas przypomnieć. Ale z drugiej strony, kiedy przyszedłem do niego wieczorem, żeby położyć się obok niego na nawet kilka godzin to nie miał z tym problemu. Nie miał też problemu, żeby się ze mną całować.

Może powinienem sobie po prostu dać spokój? Przecież wiem, że nie mam na co liczyć, więc dlaczego w ogóle od prawie dwóch tygodni w to brnę?

Skylor odchodzi w stronę stolika do swoich koleżanek i nie wiem, po co stała w kolejce, skoro sama ma tylko kubek z kawą z automatu.

— Co tam? — pyta spokojnie na powitanie, siada obok mnie, na miejscu, które specjalnie dla niego trzymałem. Odkłada obojętnie tacę na stół i rozgląda się po stole. — A wy co? Coś się stało?

𝓣𝓱𝓮 𝓢𝓽𝓪𝓻𝓻𝔂 𝓷𝓲𝓰𝓱𝓽|𝓓𝓾𝓮𝓽 | |𝓝𝓲𝓷𝓳𝓪𝓰𝓸|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz