Kolejny raz oglądam animację, którą dla mnie zrobili, żeby jakoś zakończyć karierę Greena. Teraz brakuje tam tylko klipu, który nagraliśmy dodatkowo podczas nagrywania teledysku. W e-mailu było wspomniane, że za kilka dni dostanę finalny efekt.
Przekręcam się na łóżku jeszcze raz, na brzuch i puszczam ją kolejny raz. A potem jeszcze i jeszcze.
— Będę za tobą tęsknił — mówię do ekranu telefonu. Logiczne, że mi nie odpowiada i w końcu blokuję telefon, bo muszę wstać.
Ubieram się w zwykłą koszulkę, na którą zakładam kurtkę i jeansy, a potem wchodzę na dół.
— Lloyd — woła Nya, wyraźnie niezadowolona. — nudzę się — jęczy, opierając się czołem o mój brzuch. Klepię ją pocieszająco po ramieniu.
— A gdzie jest Kai? — pytam. — może on znajdzie ci jakieś zajęcie?
— Śpi — rzuca z niezadowoleniem. — Co to są walentynki? — pyta, zmieniając temat, kiedy kieruję się do kuchni, żeby zjeść śniadanie jeszcze przed wyjściem, chociaż jestem pewien, że Erica nakarmi mnie dodatkowymi ciastkami i innymi słodyczami, które uwielbiam.
— To... — zaczynam spokojnie. — taki święto zakochanych. Wiesz, jak jest para, to pokazują sobie, jak bardzo się kochają.
— A nie powinno się kochać przez cały czas? — dopytuje, siadając przy stole.
— Powinno — Wzdycham. — ale to taki... jeszcze większy dzień pełen miłości.
Wielki dzień miłości jest jutro, a Kai ma mnie kompletnie gdzieś. Od kiedy wyszedłem ze szpitala nie całuje się ze mną, nie przychodzi do mnie do łóżka. Jakbyśmy wrócili do tego, co było przed świętami.
— Słuchaj — ciągnę dalej. — Może jak się nudzisz narysuj coś dla Kai'a. Walentynki to święto każdej miłości, więc twój brat na pewno będzie szczęśliwy, jak zobaczy od ciebie rysunek.
— Dobra! To super pomysł — Zeskakuje z krzesła i wydaje mi się, że ucieknie do salonu, bo tam są jej kredki i wszystkie inne rzeczy do rysowania, ale ta podbiega do mnie, żeby mnie przytulić. — A ty?
— Co ja? — dziwię się.
— Co będziesz robił na waledynki? — uśmiecham się rozbawiony na jej przejęzyczenie, którego nawet nie zauważyła. — Będziesz komuś pokazywał miłość?
— Wydaje mi się, że osoba — osoby, przechodzi mi przez głowę — są jutro zajęte — Wzdycham, a to jedyne kłamstwo, które przychodzi mi go głowy.
— Może kiedyś — ciągnie z uśmiechem.
— Może kiedyś — powtarzam, a brunetka wybiega z kuchni.
Kiedy kończę swoje śniadanie dostaję wiadomość od Ericy, że jednak wypadło jej coś ważnego, więc musimy odłożyć nasze spotkanie na jakiś inny dzień. Odpisuję, że nic się nie śmiało i wychodzi na to, że mam całą sobotę wolną, którą pewnie spędzę w pokoju z instrumentami, żeby dalej pracować nad kolejnymi piosnkami, a nasz pierwsza piosenka zostanie wydana za niecały miesiąc.
Jak na złość, a może dziwny przypadek data wypuszczenia w internet Almond Blossom jest dokładnie tą samą datą, co moje urodziny. To chyba najdziwniejszy prezent, jaki mogę dostać od losu.
Kieruję się na górę, by przebrać się w jakieś dresy, ale kiedy chcę wejść do pokoju, słyszę z pokoju szatyna spokojne, dźwięki gitary.
Pukam cicho, a potem zaglądam do środka.
— Cześć — mówię spokojnie. Szatyn podnosi wzrok i skanuje całą moją sylwetkę.
— Wychodzisz gdzieś? — pyta.
CZYTASZ
𝓣𝓱𝓮 𝓢𝓽𝓪𝓻𝓻𝔂 𝓷𝓲𝓰𝓱𝓽|𝓓𝓾𝓮𝓽 | |𝓝𝓲𝓷𝓳𝓪𝓰𝓸|
FanficWERSJA DRUGA DUETU Lloyd nie ćwiczy na wfie, często boli go serce z niewiadomego powodu (tak naprawdę wie, ale nigdy o tym nie mówi, żeby nie wracać wspomnieniami do kilku miesięcy życia, które stracił), kilka lat temu musiał powtarzać klasę i już...