𝙰𝚟𝚎𝚗𝚞𝚎 𝚘𝚏 𝙿𝚘𝚙𝚕𝚊𝚛𝚜 𝚊𝚝 𝚂𝚞𝚗𝚜𝚎𝚝

331 29 143
                                    

Za każdym razem, kiedy zamykam oczy na dłuższą chwilę, a potem otwieram je z powrotem, Kai wciąż tu jest i śpi. Bez koszulki, w samych spodniach dresowych i chociaż śpi ze mną na moim łóżku nie próbuje się w ogóle do mnie przytulać. Jego ręce są schowane za głową, a głowa skierowana w bok.

Wiem jednak, że to jest ten moment, w którym muszę go obudzić, bo zaraz rodzice zaczął się kręcić, pakując ostatnie rzeczy do walizek i bagaży podręcznych.

Przez całe święta, które spędziliśmy tylko w piątkę za dnia wszystko było normalnie. Tylko wieczorami przychodził, by się chwilę ze mną całować albo poleżeć ze mną na jednym łóżku i dopiero dzisiaj został na całą noc. Co prawda, w ogóle jej nie przespałem, ale to nie zmienia faktu, że spaliśmy razem, a zanim poszedł spać, dał mi jeszcze buziaka w policzek.

— Kai — zaczynam spokojnie, ale chłopak wydaje z siebie tylko ciche pomruki niezadowolenia. — Wstawaj. Musisz iść do siebie.

— Nie chcę — mamrocze w końcu i przekręca się na bok, w moją stronę, rękę wyciąga przed siebie i okazuje się, że kładzie ją na moim udzie.

Zazwyczaj, kiedy budziłem się z kimś, to zawsze był to Rain, bo tylko u niego zostawałem na noc. Dlatego, kiedy jestem koło kogoś w łóżku i nie dostaję charakterystycznych buziaków w jeden punkt na moi ramieniu, jest mi trochę z tym dziwnie, bo przecież zawsze mi się podobały. Ale możliwe, że się do tego przyzwyczaję, że już ich nie dostanę. W końcu to były tylko buziaki.

— Zaraz moi rodzice zaczął chodzić po domu — zaczynam spokojnie. — przyjdą sprawdzić, czy się obudziłem, żeby zawieźć ich na lotnisko. I jak wytłumaczymy, że jesteś w moim łóżku.

— Lunatykowałem? — odpowiada niepewnie. — albo miałem zły sen? Coś wymyślisz.

— Wstawaj — Klepię go po plecach. Sam wstaję, by iść do toalety, gdzie przebieram się w coś innego, niż koszulka i spodnie do spania. Normalnie to zrobiłbym to w pokoju, ale nie chcę się przebierać przy Kai'u, który co prawda śpi, a przynajmniej ma zamknięte oczy, ale jest szansa, że jakimś cudem zobaczy moją paskudną bliznę, którą ja i tak codziennie muszę oglądać w lustrze, kiedy ściągam koszulkę do spania i myję zęby przed założeniem świeżej.

Przysięgam, nienawidzę mojego ciała, a tej paskudnej blizny już szczególnie.

To nie fair, że niektórzy, jak Kai i Rain mają szanse ćwiczyć, uprawiać jakiekolwiek sporty i bez obaw żyć bez koszulki, a ja nie mam takiej możliwości przez tę paskudną bliznę, która wcale nie powinna być taka wielka, jak jest w rzeczywistości.

Czasami mam wrażenie, że operacje, która mimo wszystko uratowała mi życie, robił jakiś początkujący lekarz, któremu dali takiego małego jedenastolatka z myślą, że jak ma umrzeć, to nic nie szkodzi, by poćwiczył na nim. I nie dość, że dotąd muszę się męczyć z problemami, chociaż nie powinno tak być, to lekarz rozciął sobie więcej skóry, niż było potrzebne do operacji długiego dzieciaka.

Kiedy wychodzę z łazienki, Kai'a już nie ma. Zostawił tu jednak swój telefon i zastanawiam się, czy zrobił to, bo jest zbyt zmęczony, by o nim pomyśleć, czy po prostu chce wrócić do mojego łóżka, kiedy moi rodzice wylecą.

Wychodzę z pokoju, w momencie, kiedy tata robi to samo. Zaglądam jeszcze do pokoju szatyna przez uchylone drzwi, a kiedy widzę, że ten leży przykryty pod kołdrą i zamkniętymi oczami, zamykam drzwi. Schodzę na dół, gdzie mama już tam jest, co wprawia mnie w lekkie zakłopotanie, a kiedy pojawiam się w kuchni, mama kończy właśnie śniadanie, ale wciąż ma kubek z kawą, z która już nie paruje, więc musi tu siedzieć od jakiegoś czasu.

𝓣𝓱𝓮 𝓢𝓜𝓪𝓻𝓻𝔂 𝓷𝓲𝓰𝓱𝓜|𝓓𝓟𝓮𝓜 | |𝓝𝓲𝓷𝓳𝓪𝓰𝓞|Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz