𝚃𝚠𝚘 𝙻𝚘𝚟𝚎𝚛𝚜

369 27 81
                                    

Od kiedy tylko wszedłem o kawiarni, moją uwagę przykuła siedząca w rogu para.

Dziewczyna z różowymi włosami, pijąca ogromny kubek z gorącą czekoladą lub czymśkolwiek innym, do czego można dodać tonę bitej śmietany i brunet, wyższy od niej z prawdopodobnie zwykłą kawą i kawałkiem ciasta, którego jeszcze nie tknął.*

Tak naprawdę patrzę na nich, starając się jakimś cudem zrozumieć, o czym mówią. Jeszcze mnie nie zauważyli, bo gdyby tak było, podeszliby do mnie, a chłopak dałby mi w mordę, że obczajam jego dziewczynę. Najwyraźniej miejsce, które sobie wybrałem, by nie rzucało się w oczy, musi być dobre.

Mam nadzieję, że nikt nie widzi, jak od czterdzieści minut czekam na kogoś. Mam na sobie koszulę, którą Erica skomentowała jako bardzo ładną, a nawet poprawiła mi kołnierz, jak prawdziwa mama, którą po części przecież dla mnie była, bo mam serce, które wyrosło w niej.

Grzebię w pucharku lodowym, który zamówiłem, a potem jeszcze raz spoglądam na telefon. Żadnej wiadomości od Kai'a w stylu chwilę się spóźnimy, ale spokojnie, zaraz przyjadę.

Spoglądam jeszcze na czerwonego kwiatka, którego specjalnie kupiłem. Znaczy, byłem w kwiaciarni, żeby kupić coś dla Ericy, w końcu kobiety lubią kwiaty, a zwykła róża to nie byl jakiś dodatkowy wydatek. Miałem w planach dać ją Nyi, ale oboje wiedzielibyśmy, że to dla niego.

Do dupy z różami.

W końcu słyszę mocną wibrację mojego telefonu, a kiedy zauważam kontakt Kai, od razu odbieram.

— Tak? — pytam. — Gdzie jesteś? Czekam...

— W domu — przerywa mi. — Przepraszam. Nie przyjadę. — Spoglądam na różę leżącą na stole.

— Co? — dukam.

— Lloyd... bardzo, bardzo cię kocham. Naprawdę. Ale jest ktoś, kogo kocham jeszcze bardziej — Wbijam wzrok w czekoladowe lody. — jest ktoś, kto potrzebuje mnie o wiele bardziej.

— Nya? — upewniam się i jestem pewien, jak kiwa głową. — Czyli ze mną zrywasz — prycham.

— Ale wciąż bardzo cię kocham — podkreśla. — Musisz po prostu dać mi trochę czasu... i jakoś mi minie, a ty będziesz dalej kochać kogoś innego.

Zastanawiam się, co powinienem mu powiedzieć, nawet nie wiem, jak obrać swoje myśli w jakiekolwiek słowa.

— Pamiętasz — ciągnie dalej, bo ja nie jestem w stanie powiedzieć nic. — jak Nya miała koszmary i siadałem w ogrodzie, żeby mogła wiedzieć mnie z okna? I jak rozmawialiśmy wtedy o tych gwiazdach i innych uniwersach, światach, rzeczywistościach, czy jak tam było? — Rzucam szybkie ''yhym'', a w tym samym czasie obracam głowę do pary, którą obczajałem już wcześniej, bo różowo włosa wybuchnęła głośnym śmiechem. W sumie, jest nawet podobna do Harumi, przynajmniej z profilu, jak tak teraz na nią patrzę. — może po prostu to nie jest nas świat.

— Czyli... — zaczynam spokojnie.

Jeśli istniejemy w innym miejscu, znajdę cię tam. Znajdę cię i tam pokocham. Obiecuję.

Chcę zapytać, co to będzie za miejsce. Czy to będzie ten, w którym śmieliśmy się, że mój ojciec mógłby robić coś złego. A może ten, w którym nie znalibyśmy się przez większość czasu i jechali do szkoły tym samym autobusem. Albo ten, w którym chodzimy razem do liceum, ale przez większość czasu nie rozmawialiśmy, by zacząć mieć kontakt dopiero w ostatniej klasie?

— Nie chcę innego miejsca — rzucam. — Chce to. Kupiłem ci zasranego kwiatka.

— Może po prostu dasz go komuś innemu — Wzdycha. — Mi też nie jest z tym łatwo. Po prostu musimy być tylko najlepszymi przyjaciółmi.

𝓣𝓱𝓮 𝓢𝓽𝓪𝓻𝓻𝔂 𝓷𝓲𝓰𝓱𝓽|𝓓𝓾𝓮𝓽 | |𝓝𝓲𝓷𝓳𝓪𝓰𝓸|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz