Harumi: Czy Lloyd Garmadon znowu opuszcza szkołę? I zabiera przy tym swojego przyszłego chłopaka?
Ja: Nagrywamy teledysk.
To naprawdę miłe, że mogę powiedzieć jej prawdę, bez późniejszego martwienia się, że muszę pamiętać, jaki kit wcisnąłem.
Harumi: Czaję. Powiem reszcie, że nie wiem, gdzie jesteś.
Wysyłam w odpowiedzi tylko wyciągniętego kciuka w górę, a potem jeszcze raz rozglądam się po sali, w której jesteśmy.
Spoglądam na greenscreen ustawiony przed ogromną kamerą na dużym, szerokim statywie. Wbijam wzrok na szatyna, który właśnie przed tą kamerą występuje i nie wygląda, jakby się stresował. W przeciwieństwie do mnie. Mam wrażenie, że dzisiaj jest teb pierwszy dzień od miesiąca, kiedy zemdleje. Chociaż bardzo ze sobą walczę, żeby tego nie zrobić. Nie chcę robić z siebie ofiary, która nie jest w stanie nad sobą zapanować.
Już i tak jestem wystarczająco beznadziejny.
Spoglądam na brązowe, materiałowe spodnie, które Kai ma na sobie, ciemny pasek do spodni, białą, trochę za dużą koszulkę i wełnianą kamizelkę i kolorze podobnym do spodni. Wcześniej miał na to jeszcze skórzana kurtkę, która pasowała do ciemnych butów, ale jest zbyt gorąco.
A potem, siedząc na jednym z kilku krzesełek spoglądam na siebie. Bardzo podobne buty, tylko w innym rozmiarze, czarne jeansy i czarna bluza, spod której wystaje mi kołnierz białej koszuli. Bluza jest zdecydowanie na mnie za duża, tak samo jak jak koszula, przez co wystaje mi z rękawa.
Kai rodzi sobie o wiele lepiej, niż ja. W końcu już wcześniej wystepwał przed kamerą w swoim pokoju, kiedy dla mnie, to pierwsze spotkanie przed kamerą.
Czuję, jak ktoś dotyka mojego ramienia, przez co ja zaskoczony zeskanuje z mojego krzesełka i odwracam się za siebie.
— Pojebało cię? — pytam zdeneperowany — chcesz, żebym wpadł na zawał.
— Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć — odpowiada spokojnie brunet. — Chciałem sprawdzić jak się masz.
— To nie mogłeś do mnie po prostu napisać?
— Mogłem — rzuca Rain — Ale i tak byłem budynek obok, więc pomyślałem, że spojrzę — skanuje całą moją sylwetke, a na jego ustach pojawia się delikatny uśmiech. — Wyglądasz...
— Jak debil? — przerywam mu. — Wiem, nie musisz mi o tym mówić.
— Nie, wręcz przeciwnie. Wyglądasz bardzo ładnie. Podoba mi się — beumyślnie unosi dłonie, żeby poprawić kołnierz przy mojej szyi. Czuję, jak przechodzą mnie ciarki po całym ciele. — A poza tym, jak podoba ci się nagrywanie teledysku?
— O wiele bardziej wolałem Greena — wzdycham. Z początku brunet kładzie dłonie na czubku mojej głowy i wydaje mi się, że chce jak zawsze zrujnować moją fryzurę, ale wyczuwa ile tam żelu. Przez chwilę wydaje mi się, że wpatruje się w delikatny makijaż na mojej twarzy, specjalnie zrobiony na tą okazję, a potem rzuca tylko.
— Wiem.
Czuję, jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Zaczynają nie palić policzki i mam nadzieję, że podkład, który charakteryzatorka mi nałożyła to zakryje.
Spoglądam w stronę szatyna, który wykorzystuje to, że reżyser omawia coś z kamerzystą i wbija w nas surowe, ale jednocześnie obojętne spojrzenie.
— Możemy to nagrać jeszcze raz? — pyta reżyser, spoglądając na Kai'a, który kiwa obojętnie głową, a potem z powrotem wskakuje na zielony kwadrat, który umieszczony jest na środku, na którym szatyn miał siedzieć przez dłuższy czas swojej części teledysku w tym miejsce. — Lloyd... oh, cześć Rain.
CZYTASZ
𝓣𝓱𝓮 𝓢𝓽𝓪𝓻𝓻𝔂 𝓷𝓲𝓰𝓱𝓽|𝓓𝓾𝓮𝓽 | |𝓝𝓲𝓷𝓳𝓪𝓰𝓸|
ФанфикWERSJA DRUGA DUETU Lloyd nie ćwiczy na wfie, często boli go serce z niewiadomego powodu (tak naprawdę wie, ale nigdy o tym nie mówi, żeby nie wracać wspomnieniami do kilku miesięcy życia, które stracił), kilka lat temu musiał powtarzać klasę i już...