I

1.4K 36 3
                                    

Anglia. Newcastle. 10 listopada 2015.

Patrzyłam przez szybę w oknie samochodu licząc nieświadomie mijane drzewa. W radiu cicho leciała piosenka grupy The Beatles "Let it Be". Pogoda pozostawiała wiele do życzenia, niebo przybrało szary kolor a ziemię otuliła wilgotna mgła. Oderwałam wzrok od szyby i przeniosłam go na siedzącego za kierownicą Paula. Był skupiony na drodze, w jego jasnych, zmróżonych oczach odbijały się światła jadących samochodów znad przeciwka, a dłonie pewnie zaciskały się na skórzanej kierownicy.

- Jak się czujesz Skarbie, wszystko w porządku?- Chyba wyczuł, że mu się przyglądam.

-Tak..chociaż trochę się boję.- Przyznałam szczerze wracając do liczenia drzew.

-Nie musisz się obawiać, wiem, że to dla Ciebie trudna sytuacja tym bardziej, że decyzję musiałaś podjąć niemal natychmiast.

To prawda..mój ojciec z, którym mieszkałam we Francji zmarł nagle na wylew, już wcześniej miał problemy z ciśnieniem i stan przedzawałowy, ale nie spodziewałam się, że tak to się skończy. Tak szybko. Paula poznałam na imprezie rodzinnej, kiedy przyjechał z moją kuzynką jako jej przyjaciel, od razu coś między nami zaiskrzyło, pokochałam jego poczucie humoru, nieprzewidywalność i to, że mogłam być przy nim sobą a dzieląca nas odległość nie wpłynęła na łączące nas uczucie. Widywaliśmy się raz w miesiącu a po roku Paul mi się oświadczył, nie zastanawiałam się ani chwili, gdy uklęknął przede mną przy zachodzie słońca nad jeziorem wyciągając szkatułkę z pierścionkiem. Pewnie nadal byśmy tak żyli, gdyby nie śmierć ojca. Mężczyzna zaproponował mi przeprowadzkę nie chcąc zostawiać mnie zupełnie samej i tak teraz zmierzam razem z nim do nowego dla mnie świata, ale nie ma dla mnie znaczenia nic więcej poza tym, że jest obok.

- Kocham Cię.- Uśmiechnął się na te słowa zerkając na mnie dyskretnie.

- Ja Ciebie też kocham Sara. Wszystko będzie dobrze, nie martw się.

Po godzinie zatrzymaliśmy się przed sporych rozmiarów budynkiem mieszkalnym, mimo nieprzyjemnej pogody ludzie pędzili tłumami każdy w swoją stronę. Paul zaparkował w wyznaczonym miejscu i wysiadł z samochodu kierując się do bagażnika by wygramolić z niego moje walizki, ruszyłam jego śladem biorąc dwie duże torby i równym krokiem ruszyliśmy do klatki schodowej. Zatrzymaliśmy się na drugim piętrze i po chwili walki mężczyzny z zamkiem obładowani bagażami jak wielbłądy weszliśmy do środka.
Znalazłam się w małym, ale przytulnym i jasnym przedpokoju w, którym stała sporych rozmiarów szafa na ubrania z jasnego drewna, wieszak i lustro. Zdjęłam swoje zchodzone, białe addidasy i podeszłam do lustra spoglądając na ukazające się w nim odbicie. Moja skóra była wyraźnie blada a niebieskie oczy wydawały się mocno zmęczone tą podróżą.

-Rozgość się księżniczko, od dziś ten mały szałas należy także do Ciebie.

- Mogła bym nawet mieszkać w namiocie i pod gołym niebem jeśli będziesz obok.- Przesunęłam dłonią po jego chropowatym policzku i złożyłam krótki pocałunek na wąskich ustach, ale mężczyzna złapał mnie w talii i przyciągnął mocniej do siebie.

- Wolał bym, żeby co innego było teraz gołe.- Uśmiechnął się ironicznie a kącik jego ust uwidocznił dołeczek.

-A co takiego?

-Chodź ze mną na górę to Ci pokażę.- Ruszyłam za nim schodami na piętro na którym znajdowała się tylko sypialnia. Otworzył drzwi do pokoju co jakiś czas całując mnie w szyję i pociągnął na małe, ale wygodne łóżko tak, że znalazłam się obok niego, szybko pozbył się moich ubrań rzucając je w kąt i już po chwili leżałam pod nim w pełnej okazałości, ale żeby nie być w tym osamotnioną chwyciłam kołnierz jego czarnej koszuli i zaczęłam ją rozpinać zręcznymi ruchami. Po chwili oboje byliśmy nadzy tak jak natura nas stworzyła.
Paul naparł na moje drobne ciało swoim umięśnionym torsem a jego dłonie błądziły po moich biodrach i pośladkach, całowaliśmy się bez opamiętania robiąc tylko krótkie przerwy na oddech, rozłożył moje nogi, którymi objęłam go w pasie i jednym, szybkim ruchem znalazł się we mnie złaczając nasze ciała w jedno.
Westchnęłam do jego ucha przygryzając je delikatnie.
Zaczął się poruszać a ja dostosowałam swój rytm do niego.
Mój oddech stawał się coraz szybszy a z ust wydobywały się ciche jęki.
Byłam już blisko finału, mężczyzna przyspieszył swoje ruchy robiąc to coraz mocniej tak, że już nie mogłam pozostać cicho. Po chwili wygięłam się w łuk czując jak po całym ciele przebiegają dreszcze a szczyt przyjemności kumuluje się w jednym punkcie rozpływając falami.

Leżeliśmy zmęczeni obok siebie. Wtuliłam się w jego rozgrzane ciało i zamknęłam na chwilę powieki.
Nie żałuje tej decyzji, Paul ma rację, wszystko będzie dobrze.
Przy nim przecież nie może stać mi się nic złego.

Mów do mnie szeptem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz